Promienie słońca rozświetlały twarz Eris, która leżała na łóżku. Marzyła o powrocie do Eskela, spotkaniu z Juhno, który za parę dni miał świętować swoje siedemnaste urodziny. Jednak przez dane słowo nie mogła spełnić swojego pragnienia, ponieważ obiecała odnaleźć Khagmara. Przyglądała się pogodzie za szybą, gdy nagle usłyszał ciche kroki zbliżające się do jej pokoju. Postanowiła nie ruszać się z posłana, a jedynie nasłuchiwać. Ktoś nacisnął klamkę, wszedł i najwolniej jak potrafił, zamknął za sobą drzwi. Był bardzo cichy, za cichy na zwykłego człowieka. Eris nasłuchiwała, a intruz jedynie usiadł na krześle i wbił wzrok w leżącą kobietę. Czarnowłosa lekko przerażona myślą, że może to być Khagmar, zerwała się i zwróciła w stronę nieproszonego gościa. Odetchnęła z ulgą i oparła się o ścianę przy łóżku.
- Myślałem o Tobie i doszedłem do wniosku, że zwykły człowiek nie szukałby prawdopodobnie najsilniejszego wampira wyższego – kocie oczy spoglądały z wrogością na kobietę. - Jesteś czarodziejką, wiedźmą?
- Nie – zaczęła spokojnie, wstając z łóżka. - Do czego potrzebna Ci ta informacja?
- Do czego Tobie potrzebna informacja o Khagmarze? Nie potrzebujemy tu problemów – wiedźmin szedł w zaparte. Ich oczy spotkały się, a Eris nie wiedziała, co ma począć.
- Nic się nie stanie, gwarantuje to – złożyła ręce na piersi i wyjrzała przez okno na podwórze przed karczmą.
- Masz silne zmysły, wyczułaś wiedźmina – kontynuował.
- Po prostu nie spałam.
- Nie kłam – Eerik podszedł szybkim krokiem i złapał wampirzycę za ramię, obracając ją do siebie. - Khagmara nikt nie chce znaleźć.
- Jednak ktoś chce – wysyczała w twarz łowcy potworów. Mężczyzna puścił uścisk. - Skąd masz taką wiedzę o Khagmarze?
- Kiedy go poznałem, zorientowałem się, że coś jest z nim nie tak, więc poszedłem do biblioteki. Znalazłem księgę o Tesham Mutna i wampirach.
- Intrygujące – kobieta wyminęła zwinnie rozmówcę i skierowała się do biurka.
- Jesteś taka jak on? - zapytał, a Eris zastygła. Po chwili obróciła głowę.
- Skoro tak uważasz – odpowiedziała wymijająco. - Jeśli będziesz spokojniej spać, to mogę się stąd wynieść w każdej chwili.
- Nie, nie chodzi o to – ponownie zbliżył się do czarnookiej, stając bardzo blisko. Kobieta dopiero teraz wyczuła od niego silny zapach wiśni, który unosiła się w całym budynku. Jednak od wiedźmina biła jeszcze jedna woń, lukrecja. Patrzyli na siebie, czekając na wzajemne wyjaśnienia.
- Muszę odnaleźć Khagmara, bo zagraża moim bliskim – tłumaczyła, łapiąc do ręki dziennik z biurka. - To doprowadziło mnie na Skellige.
- Wyczytałem w księgach o Eris de Clairva dux Ghara, to Ty prawda? - zmienił temat, jakby to była najważniejsza dla niego informacja. Kobieta z rezygnacją odwróciła się do biurka i odstawiła skórzany notes. Praktycznie od razu poczuła bliskość wiedźmina, który przez jej ramie sięga po notatki Khagmara. – Mogę Ci pomóc, ale Chciałbym dowiedzieć się prawdy.
- Tak, nazywam się Eris de Clairva dux Ghara. Jestem tą, o której czytałeś. Tyle Ci wystarczy?
- Być może – odpowiedział, nawet nie podnosząc wzroku znad stron.
- To pomożesz mi, czy dalej będziesz udawać niedostępnego? - zapytała, kładąc rękę na biodrze.
- Pomogę. Chodź za mną – ruszył do drzwi, zostawiając Eris w pomszczeniu. Chwilę stała, nie wiedząc, co się dzieje, aby ostateczne ruszyć za wiedźminem.
*******************************************Mężczyzn prowadził kobietę przez górskie ścieżki. Mijali doliny zanurzone w śniegu, który nad ranem zaczął padać i przykrył wszystko białym puchem. Wiedźmin nie odzywał się, odkąd wyszli z karczmy, jedynie spoglądał co chwila czy wampirzyca dotrzymuje mu kroku. Zaczęli przeciskać się przez coraz węższe szczeliny w głazach, aż doszli do miejsca, w którym o dziwo białego zimna zobaczyć nie było można. Eris zdjęła kaptur, uniosła głowę i ujrzała dziwne ułożenie skał. Wyglądem przypominało to parasol, a dzięki nielicznym szczelinom do wyrwy docierało słońce. Eerik stał tyłem do towarzyszki, która zaciekawiona przechadzała się po nieznanym miejscu.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś? – zapytała niepewnie, czekając, aż wiedźmin się do niej odwróci. Nie doczekała się.
- Kiedy poznałem Khagmara, ten poprosił mnie o przysługę – zaczął po dłuższym milczeniu. Kobieta oparła się o zimny kamień i założyła ręce na piersi, pokazując, że czeka na ciąg dalszy historii. - Poprosił mnie o dostarczenie kilku rzeczy. Powiedział, gdzie mogę go znaleźć. Więc zrobiłem, o co mnie prosi, sypnął złotem. Potem zrobiłem drugą przysługę. Chciał, abym pozbył się harpii, które latały nad tą przełęczą.
- Jakieś to wszystko dziwne nie sądzisz? - zaczęła, gestykulując dłońmi. Mężczyzna odwrócił się do kobiety, która speszona jego wzrokiem na chwilę ucichła.
- Dlaczego dziwne? Nie wierzysz mi? - podszedł do ciemnowłosej. Był od niej wyższy o ponad głowę.
- Wierzę – tłumaczyła, odczuwając lekki, niewyjaśniony stres. Łowca potworów stał zdecydowanie za blisko. - Wampir wyższy jest w stanie bez większego problemu poradzić sobie z harpiami – kończąc, położyła małą dłoń na klatce piersiowej towarzysza i lekko go odepchnęła. Kocie oczy nie oderwały się od ciemnych źrenic Eris.
- Twój kochanek wygląda na takiego, co rączek nie lubi sobie zabrudzić – mówiąc, zwiększył dystans między nimi. - Do tego cały czas gadał, zadawał głupie pytania. Krótko mówiąc, przeszkadzał mi w pracy.
- O co Cię pytał? - zaciekawianie wygrało, a ich oczy ponownie się spotkały. Poczuła na ciele niemiły dreszcz. Jednak coś ją intrygowało w postaci wiedźmina.
- Moje sfery uczuciowe – na ukrytych w brodzie ustach pojawił się wymowny uśmiech. - Oczywiście nie tylko o to, ale najbardziej interesowało go moje życie prywatne.
- Nie chce wnikać – okłamała. Nie rozumiała, co kierowało Khagmarem. - Mówiłeś o jakiś rzeczach? Co potrzebował?
- Kaczeńce, wodę, wódkę i cytryny – ostatnie słowo najbardziej zapadło w pamięć kobiety. Po co były mu cytryny? - Dziwny człowiek z tego całego Khagmara.
- Tak, tak – zbyła go, zastanawiając się nad sensem cytrusa. Stanęła z ręką pod piersiami, na której oparła łokieć drugiej ręki, z pieści zrobiła podpórkę dla podbródka. Przyglądała się poczynaniom wiedźmina, który szwendał się bez sensu po ukrytym pomieszczeniu. Nie myślała o nim, jedynie o żółtym owocu.
- Spójrz! – wyrwał ją z zamyślenia, trzymający w dłoni taki sam skórzany notes, który znalazła w Tesham Mutna. - Taki sam jak Twój!
- Pokaż – ruszyła szybkim krokiem w stronę przedmiotu. Wyciągnęła po niego dłoń, jednak mężczyzna w ostatniej chwili zabrał rękę ponad głowę, przez co kobieta nie mogła dosięgnąć dziennika. Oparła się ciałem o towarzysza i stając na palcach, próbowała dosięgnąć przedmiot.
- Jesteś za blisko – odpowiedział jedynie z wyraźną satysfakcją. Zezłoszczona kobieta rozpłynęła się w powietrzu, wprawiając wiedźmina w osłupienie. Wykorzystała to i zabrała niczemu niespodziewającemu się Eerikowi dziennik. Spojrzał na swoją już pustą dłoń, następnie na kobietę, która pojawiła się na końcu pomieszczenia. Przeglądała strony jakby nigdy nic.
- Oszukujesz – rzucił w jej stronę, ta tylko przewróciła oczami. Uśmiechnął się do niej, co niepewnie odwzajemniła. - Znalazłaś coś?
- Muszę to dokładnie przejrzeć, ale nie tutaj – zamknęła dziennik. - Wracajmy.
CZYTASZ
Szałwia
FantasyWraz z odejściem jesieni, wiedźmini poszukują miejsca na zimowanie. Tym razem Eskel nie podróżuje sam, lecz z tajemniczą kobietą. Podczas pobytu w karczmie spotykają przyjaciela z lat młodości wiedźmina. Postanawiają razem wyruszyć do najbezpiecznie...