#2

8.1K 185 48
                                    

- już - powiedziałam tylko.

- to teraz chodź. Muszę ci dać tą misję. - powiedział, to tak jakoś smutno.

Wstałam z kolan chłopaka i poszłam z Camem, do jego biura. Usiedliśmy na nasze stałe miejsca.

- to o co chodzi? Co to niby za misja? - zapytałam, po chwili.

- musiszwyjechaćnajakiśczasdobrata* - powiedział na jednym wdechu. Dopiero po chwili doszły do mnie jego słowa.

- co?! Dlaczego?! - zapytałam lekko zła. Nienawidzę człowieka, którego powinnam nazywać bratem.

- po pierwsze jest on z gangu Blue Snake. Ma raczej wysokie stanowisko. Potrzebujemy jakiś informacji o nich. - powiedział. On w gangu? Hahaha - po drugię gang skorpiona chcę coś od ciebie. Jest nowy szef i nie wiemy o co chodzi, jest wielka możliwość, że chcą cię zabić. - powiedział na koniec. Wiedziałam, że się o mnie martwi. On zawszę zastępował mi brata.

- niech będzie, ale mam swoje warunki - powiedziałam pewnie

- jakie? - zapytał ciekawy

- po pierwsze, nie będę nikogo udawać. Po drugie, mają tam być wszystkie moje skarby. Po trzecie i ostatnie, chcę dalej uczestniczyć w misjach. - powiedziałam pewnie.

- z tobą nie wygram, więc zgoda. - westchnął i na mnie smutno popatrzył.

- kiedy będę musiała, wyjechać do tego idioty? - zapytałam niechętnie.

- jutro o 19 masz samolot. Z tobą pojadą jeszcze bliźniaki. Załatwią wszystkie sprawy z willą. Przenosimy przy okazji bazę. - powiedział ze smutkiem.

- będę strasznie za wami tęsknić. - powiedziałam wstając i przytulając się do niego.

- kochanie ty moje, za 2 tygodnie przylecimy wszyscy do ciebie. Nie masz co się martwić. - powiedział wtulając mnie w siebie.

- po tych dwóch tygodniach będę mogła zamieszkać u was? Nie chcę być u tego dupka. - odparłam.

- jasne. Jakby co będziesz miała cały czas, bliźniaków przy sobie. - powiedział. - no i trzymaj, musisz zadzwonić do tego chuja. - dodał, dając mi kartkę z jakimś numerem.

- muszę do niego zadzwonić? - zapytałam.

- tak. Dzwoń teraz i daj na głośno mówiący. - odparł.

Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i wpisałam numer z kartki. Odebrał po 2 sygnałach. Od razu włączyłam głośno mówiący i położyłam na biurko.

- halo? - zapytał największy idiota na świecie.

- Hej, tu Izabella. - odparłam niechętnie.

- I-Iza-Izabella? To naprawdę ty? - na początku wypowiedzi się trochę jąkał i mówił z takim niedowierzaniem.

- ta. Mogę na jakiś czas u ciebie pomieszkać? - odparłam tak jak ostatnio.

- oczywiście! Kiedy będziesz? - odpowiedział z entuzjazmem.

- w poniedziałek około 10. - lot trwa 15 godzin więc będę około 10.

- dobrze. Podam ci adres SMSem. - powiedział chyba szczęśliwy?

Od razu po tym się rozłączyłam. Nie chciało mi się dłużej gadać z tym idiotą.

- mówiłeś coś, że bliźniaki lecą ze mną? - do pytałam ciekawa

- tak. Muszą załatwić sprawy związane z nową willą. Będzie ona na przeciwko willi tego debila. - powiedział

- mówiłeś im już? - zapytałam

- nie, najpierw chciałem powiedzieć tobie. - odpowiedział mi Cam.

- dobra to chodź, powiemy bliźniakom. - powiedziałam do Cama.

Od razu wyszliśmy z Gabinetu i poszliśmy do salonu, gdzie raczej siedzą chłopacy. Droga nie była daleka więc szybko byliśmy na miejscu. Weszliśmy do salonu i od razu wypatrzyliśmy bliźniaków.

- Mac i Tinus, macie zadanie. Pojedziecie razem i Izabellą do Sydney. Wy macie za zadanie zająć się kupnem willi i wszystkimi sprawami związanymi z przeniesieniem bazy. No i oczywiście macie pilnować Bellę, która dla bezpieczeństwa zamieszka z największym debilem na świecie aka jej bratem. - powiedział wszystko jak najszybciej potrafił i na końcu popatrzył na mnie.

Wszyscy siedzący w salonie spojrzeli na mnie i zrobili smutne minki. Shawn podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. On jest dla mnie jak brat. Tylko jego i Cama traktuje jak swoich braci. Nie tego, który jest ze mną spokrewniony.

- słońce, wierzę w ciebie i wiem, że dasz im tam w kość. Zachowuj się dokładnie tak jak tu, a oni po tygodniu będą ci się już kłaniać. - powiedział mocniej mnie przytulając (czytaj lekko podduszając) Shawn.

- d-d-dusi-sisz - powiedziałam, bo powoli brakowało mi powietrza.

Mendes, gdy tylko to usłyszał, odskoczył lekko ode mnie. Wszyscy w salonie już nie mogli wytrzymać i się na mnie rzucili. Przez ten ciężar upadliśmy wszyscy na podłogę. Leżeliśmy tak jeszcze kilka minut, aż wpadłam na dobry pomysł.

♡     ~~~~~655~~~~~    ♡

* Musisz wyjechać na jakiś czas do brata

Przepraszam, że taki krótki, ale od teraz postaram się wstawiać trochę częściej rozdziały.

Bardzo dziękuję osobą, które nawet przez moje "lenistwo"  nie zwątpiły we mnie i dalej czytają tą książkę

Beautiful Bad SisterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz