5. To jego wina

4.1K 309 264
                                    

W pierwszej chwili Bill nie do końca wiedział co się stało. Otworzył oczy, ale widział tylko niewyraźne zarysy mebli. Panowała niezaprzeczalna ciemność, musiała trwać noc. Leżał na podłodze, usłyszał urwany krzyk, na pewno nie swój. Trochę bolało go biodro, musiał spaść z łóżka. Ciekawe uczucie, pomyślał, siadając na dywanie. Spojrzał w górę, żeby dostrzec siedzącego na łóżku Dippera. Szatyn oddychał szybko, zaciskając dłonie na włosach. Co się stało? I dlaczego blondyn leżał na podłodze?

Spojrzał w stronę drugiego łóżka, ale Mabel wydawała się ciągle spać. To dobrze, przynajmniej nią nie trzeba było chwilowo się martwić. Wendy też raczej spała, nie powinna wlec się na górę. Na pewno przy spadaniu na podłogę zrobił trochę hałasu, ale doszedł do wniosku, że mimo wszystko są bezpieczni. A nawet jeśli jakimś cudem ruda zdecydowałaby tutaj wleźć, pewnie najpierw by zapukała. A przynajmniej taką miał nadzieję, bo nieszczególnie miał ochotę się tłumaczyć.

Powoli wstał, a biodro zabolało mocniej, na co lekko się skrzywił. Owszem, ciekawym przeżyciem było czuć ból, ale z drugiej strony trochę przeszkadzał. Spojrzał ponownie w stronę Dippera. Przez okno wpadło mocniejsze światło, księżyc wyszedł zza chmur. Nawet w skąpym oświetleniu Bill nie miał problemów z dostrzeżeniem, że szatyn dygocze, a czoło pokrywają krople potu. Blondyn zaczął się stresować. Nie tym, że stanie mu się jakaś krzywda albo że Pines go wyrzuci, w końcu mieli umowę. Martwił się o to, że chłopak będzie chciał porozmawiać, albo że trzeba go będzie uspokoić i pocieszyć. A Bill był człowiekiem od kilkunastu godzin i nie zdążył się jeszcze przeszkolić w tym kierunku.

Usiadł powoli na brzegu materaca, a Dipper zdawał się nie zwracać na niego najmniejszej uwagi. Jednak kiedy demon delikatnie położył dłoń na ramieniu szatyna, ten zadrżał i szybko odsunął się możliwie najgłębiej pod ścianę, praktycznie przyciskając do niej całe ciało. Było źle, a Cipher był tego boleśnie świadomy. Sosenka mu nie ufał, wcześniej mało co rozmawiali, zajmował się Mabel z konieczności, a nie w wyniku tego, że jest odpowiedzialny i milutki. Nie byli przyjaciółmi, ba, blondyn nie miał pojęcia, co działo się z Pinesami przez ostatnie lata. Co powinien robić?

- Źle wyglądasz, Sosenko - zaczął ostrożnie i cicho, nie chcąc obudzić Mabel.

- Co ty nie powiesz? - warknął szatyn w odpowiedzi, jednak po chwili potrząsnął głową - Przepraszam. To po prostu... Miałem koszmar i tyle. To nic takiego.

- I dlatego trzęsiesz się jak galareta, a włosy masz tak mokre, jakbyś stał w deszczu na środku autostrady? To nie może być nic. I wiem, nie znam się zbyt na ludzkich uczuciach, ale trochę je rozpoznaję. Wiem, kiedy ludzie się boją, stresują, są silni czy słabi, kiedy mogą walczyć, a kiedy się poddają. Mnie nie oszukasz, widzę, że się boisz. Bardzo. I to bez włażenia ci do głowy, więc doceń.

Bill nie mógł się powstrzymać przed dodaniem do swojej wypowiedzi odrobiny cynicznej ironii. Prawdopodobnie sytuacja nie powinna go bawić, ale zbyt długo był demonem zabawiającym się ludzkim strachem, żeby zrezygnować z takiego stylu bycia z dnia na dzień. Zwłaszcza, że ciało człowieka było tylko na zewnątrz, w środku ciągle był sobą. Ku jego zaskoczeniu, Dipper na te słowa lekko się uśmiechnął. Wyszło to blado i odrobinę przerażająco przez światło księżyca, ale i tak nie tego blondyn się spodziewał. Przewidywał płacz, może złość czy nawet cios wymierzony w swoją stronę. Wszystko, ale na pewno nie uśmiech.

- Masz rację, boję się. Pewnie cię to bawi, jak na Billa Ciphera przystało. Jeśli chcesz, mogę ci opowiedzieć mój sen. To byłoby wykazanie się odrobiną zaufania w twoją stronę, więc doceń.

Bill uśmiechnął się pod nosem, słysząc jak Dipper go przedrzeźnia. Ale przynajmniej nie czekały go pocieszanki, a to zdecydowanie dobra wiadomość. Mógł słuchać i może przy okazji dowiedzieć się czegoś pożytecznego. Bo to, że Pinesowie nie byli w Wodogrzmotach już kawał czasu zdążył zaobserwować sam. Skinął głową. Dipper przekręcił się na łóżku, żeby siedzieć wpoprzek z plecami opartymi o ścianę. Demon usiadł obok w podobny sposób, jednak zachowując dystans. Nie chciał dotykać szatyna, tak na wszelki wypadek, dla bezpieczeństwa.

Opiekun na pół etatu || BilldipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz