15. Podobno się nie boisz

3K 243 53
                                    

Przełamanie. To dobre słowo na określenie poprzedniego wieczoru. Jednak Dipper, ku własnemu zdziwieniu, nie czuł się tak dobrze, jak podejrzewał, że powinien w obecnej sytuacji. Obudził się w nocy, nie pierwszy raz zresztą. Od kilku dni ogólnie słabo spał i powoli zaczynał odczuwać ogólne zmęczenie. To że zasypiał wieczorem, niekoniecznie kończyło się normalnym spaniem. W większości budził się w nocy lub nie wysypiał przez dziwne sny i myśli przebiegające przez głowę wbrew jego woli.

Tym razem było podobnie. Nie miał żadnego koszmaru, jednak mimo tego nie był w stanie zamknąć oczu ponownie. Czuł, że Bill obejmuje go, przyciągając bliżej siebie. Powinno go to uspokoić, ale skutek był dokładnie odwrotny. Dlaczego? Przecież wieczorna rozmowa tyle wyjaśniła im obu. Jeszcze kilka godzin temu czuł się perfekcyjnie na miejscu, a teraz znowu miał wrażenie, że rzeczywistość zwyczajnie go przytłacza.

Ostrożnie wyplątał się z objęć, nie chcąc przypadkiem obudzić blondyna. Przetarł oczy i podszedł do łóżka, na którym spoczywała jego siostra. Słońce zaczynało już wstawać, mogło być po piątej. Spojrzał na widoczny w półmroku spokojny wyraz na dziecięcej twarzy szatynki. Zaczął zastanawiać się, co powiedziałaby, gdyby o wszystkim się dowiedziała. To znaczy, i tak miała się niedługo dowiedzieć, ale Dipper nie był w stanie przewidzieć jej reakcji, choć znali się najlepiej na świecie.

Ruszył do łazienki. Stanął przed lustrem, skanując odbicie zmęczonej twarzy, krzywego grymasu na ustach i dość mocno już widocznych cieni pod oczami. Śmiało mógł stwierdzić, że zaczynało się robić źle. Długo nie pociągnie z tak nieregularnym trybem funkcjonowania i niewielkiej ilości porządnego snu. W głowie ciągle dźwięczały mu słowa Pacyfiki. Zwariował, pozwalając Cipherowi zwyczajnie zostać w Chacie? Być może, jednak w tej chwili ta konkretna kwestia akurat obchodziła go najmniej.

Zszedł na dół, udając się do kuchni. Wstawił wodę na kawę, po czym przygotował dla siebie śniadanie. Wiedział doskonale, że już nie zaśnie, więc równie dobrze mógł zjeść już teraz. Gdy woda wreszcie się zagotowała, zalał napój. Siedząc przy stole i przegryzając kanapkę, nie mógł przestać myśleć o wszystkim, co się stało. Właściwie wprost przyznał się, że Bill mu się podoba. Trudno było zaprzeczać, podobnie jak wyrzucić z głowy nasuwające się myśli i obrazy blondyna.

Cipher był... inny. Tego nie dało się określić żadnym pasującym słowem, które byłoby w stanie bardziej skonkretyzować naturę demona. Z jednej strony miał ogromną wiedzę o świecie i ludziach. Wiedział doskonale jak sprawić, żeby się bali albo zdobywać zaufanie tych, którzy nie znali jego prawdziwej tożsamości. Był mistrzem w oszukiwaniu i świetnie się przy tym bawił, emanując pewnością siebie na wszystkie strony. Jednocześnie przy Dipperze zachowywał się jak zagubiony przedszkolak w centrum handlowym, który wszystko widzi, ale mało co do niego dociera. Znał drogę na pamięć, a mimo to labirynt nagle stał się na tyle skomplikowany, że nie był w stanie przedostać się przez niego bez pomocy. Dipper miał robić mu za drogowskaz.

Muszę się przejść, zanim do reszty zgłupieję. Szatyn dopił kawę, po czym szybkim krokiem ruszył do wyjścia. Spacer przez las dobrze mu zrobi, a przynajmniej tak mu się wydawało. Mabel i Bill chyba dadzą sobie radę sami przez jakiś czas. Poza tym, gdyby coś się działo, w pobliżu będą też Wendy i Soos. Mimo wszystko w pewnym stopniu ufał Cipherowi i wierzył, że Mabel jest z nim bezpieczna. Jego moc może i nie była zupełnie zregenerowana, ale większość sztuczek wychodziła mu bez problemu. Da radę zająć się pięciolatką przez kilka godzin. Pines, trochę uspokojony tymi myślami, wydostał się poza teren Tajemniczej Chaty, kierując się w przypadkowym kierunku. Gdziekolwiek, byle w las.

^^^

Pukanie do drzwi. Bill uniósł głowę, zastanawiając się, kogo przywiało do nich o dziesiątej rano. Byli już po śniadaniu, Mabel poszła na górę i zajęła się rysowaniem, a demon z nudów postanowił pooglądać telewizję. Siedzenie w Chacie zaczynało go nudzić. Ściszył trochę telewizor i z ociąganiem podniósł się z kanapy. Nie miał najmniejszej ochoty na interakcje z kimkolwiek, nie licząc Dippera, który akurat tego dnia postanowił się zmyć.

Opiekun na pół etatu || BilldipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz