19. Nie ignoruj mnie

3K 226 83
                                    

- Dipper!

Szatyn poderwał się do siadu, kiedy do jego świadomości wdarł się gwałtowny okrzyk Wendy. Przez chwilę mrugał szybko, przyzwyczajając się do światła dziennego i przyswajając otoczenie. Rozejrzał się zdezorientowany, zauważając, że jest w salonie. Wtedy przypomniał sobie wczorajszą kłótnię z Mabel i okoliczności, w jakich znalazł się w obecnej sytuacji. Kołdra zsunęła mu się z ramion, które pokryła gęsia skórka w kontakcie z chłodniejszym powietrzem.

Bill wydał z siebie nieartykułowany pomruk, po czym z jęknięciem przewrócił się na drugi bok, naciągając kołdrę na głowę w taki sposób, że wystawały właściwie tylko włosy. Dipper uśmiechnął się pod nosem, zastanawiając się, czy demon na tyle odzyskał świadomość, żeby dotarł do niego sens rozmowy, którą zapewne za chwilę szatyn odbędzie z rudą przyjaciółką. Przypominając sobie o jej obecności, obrócił głowę w stronę wejścia do salonu.

Wendy zatrzymała się w progu, opierając łokciem o framugę. Uniosła brwi, wyglądając na zaskoczoną widokiem łóżka, zajmującego właściwie pół pomieszczenia, jednak po chwili pokręciła tylko głową. W jej oczach na chwilę pojawił się niemal niezauważalny błysk, kiedy dostrzegła, że Dipper nie ma na sobie koszulki. Zaraz jednak jej twarz przybrała bardziej stonowany wyraz.

- Nawet nie będę pytać - machnęła ręką, spoglądając poważnie na przyjaciela - Mamy większe problemy. Stanek dzwonił przed chwilą. Powiedział, że już są w drodze. Jak dobrze pójdzie, wrócą jutro rano.

- I musiałaś mnie budzić już teraz? To jeszcze dużo czasu - westchnął Pines, rzucając się do tyłu z zamiarem zdrzemnięcia się jeszcze chwilę. Instynkt leniwca przezwyciężył naturalną skłonność do martwienia się.

- Już teraz? Jest prawie południe. Dziwne, że Mabel jeszcze nie wstała. Swoją drogą, czemu śpicie tutaj, a nie na górze?

- Powiedzmy, że ja i Mabel trochę się pokłóciliśmy - westchnął.

- Naprawdę? Myślałam, że kiedy wróci do siebie, wszystko będzie raczej dobrze. Zwykle się dogadywaliście - w odpowiedzi otrzymała od szatyna powątpiewające spojrzenie - No dobra. A powiesz mi chociaż, o co się pożarliście?

- Zgadnij - mruknął.

Przez chwilę nikt się nie odzywał. Wendy szurała podeszwą o dywan, jakby chciała znaleźć odpowiedź w układzie włókien na materiale, a Dipper zagapił się w sufit. Wujowie mieli być dopiero za kilka dni. Zdążyłby wymyślić jakąś sensowną historię, powiedzieć komu trzeba i trochę ją uprawomocnić. Na szybko będzie trudniej. Oczywiście mógłby pozwolić Billowi namieszać wujkom w pamięci, albo zrobić cokolwiek, na co pozwalały mu moce, w celu uwierzytelnienia wymówek, ale wolał być przynajmniej względnie szczery. Kto jak kto, ale akurat Ford i Stanek byliby w stanie rozpracować ich mały podstęp.

- Dobra, w takim razie nie będę przeszkadzać. Gdybyś chciał pogadać, wiesz gdzie mnie znaleźć - rzuciła bez entuzjazmu rudowłosa, po czym opuściła salon tak szybko, jak się w nim pojawiła kilka minut wcześniej.

Połowicznie rozbudzony szatyn nagle stracił ochotę do dalszego wylegiwania się. Zrzucił z siebie kołdrę, przeszukał podłogę w celu odnalezienia swoich wczorajszych ubrań, po czym udał się prosto do kuchni. Jedyne, co w tej chwili mogło mu pomóc, to mocna kawa. Zwykle nie pijał czarnej, ale tego dnia postanowił zrobić wyjątek. Kilka minut później zalewał napój wrzątkiem, usiłując nie zasnąć na stojąco. Wrócił do salonu, siadając na krańcu materaca z gorącym kubkiem w dłoniach.

- Corduroy już poszła? - spod kołdry dobiegło przytłumione mamrotanie Billa.

- I to tak paręnaście minut temu - odparł szatyn, kręcąc głową z rozbawieniem - Słyszałeś naszą rozmowę?

Opiekun na pół etatu || BilldipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz