9. plan B

1.5K 65 9
                                        

-Gdzie są te pieprzone kamienie?!— krzyknęłam wyprowadzona z równowagi.

-Zniszczyłem je.— powiedział cicho, na co wyjęłam scyzoryk z jego lewego ramienia i wbiłam w prawe.

-Żartujesz sobie?!— wykrzyczałam i zaczęłam robić mu coraz więcej ran kłutych.

-Lily, opanuj się trochę, bo go zabijesz zanim zakończymy z nim konwercację.— starał się mnie uspokoić Clint. 

-No dobrze.— odpowiedziałam starając się utrzymać spokojniejszy ton wypowiedzi. -Jak to je zniszczyłeś?

-Zrobiłem to, aby nikt więcej nie próbował ich użyć.

-Czyli mam rozumieć, że masz jakieś swoje chore ambicje, które zachciało Ci się spełnić tylko po to aby zniszczyć nam życie?! Zniszczyć je mi?!— krzyknęłam ostro wzburzona. -To już wszystko co chcecie wiedzieć od tego INSEKTA?— zaakcentowałam ostatnie słowo czując jak łzy zbierają mi się w oczach. Kiedy wszyscy przytaknęli i odsunęli się wiedząc, że chcę się na nim wyżyć wyjęłam scyzoryk z jego obojczyka.

-Zabrałeś mi wszystko.— wysyczałam i wbiłam moją broń w jego bok. -Teraz poczujesz co to śmierć, a zadbam żeby była bolesna.— warknęłam i zaczęłam robić otwartą ranę na całej długości jego brzucha. Potem popatrzyłam mu w oczy z pogardą i wbiłam ostrze w szyję, powoli ją rozrywając. Kiedy już wyzionął ducha splunęłam w jego stronę i odwróciłam się w stronę moich toważyszy. -Możemy wracać.

-Co to było?— popatrzył na mnie wielkimi oczami Rocket.

-Zemsta.— odpowiedziałam obojętnie, po czym niechciana łza spłynęła mi po policzku.

***

-Czyli trzeba wprowadzić w życie plan B.— westchnęłam siadając przy stole w siedzibie.

-Nie ma innego wyjścia.— odpowiedział Scott, po czym zaczęliśmy omawiać przebieg całej tej misji. Po paru godzinach wszystko było podzielone.

-Mam nadzieję, że ta cała Ancient One da się szybko przekonać, bo nie mam zamiaru tracić na nią czasu. Najwyżej ją postraszysz, Bruce.— uśmiechnęłam się w jego stronę.

-Na jej miejscu bardziej bałbym się ciebie.— powiedział Steve. -Tym bardziej po tym, co zobaczyłem w Ogrodzie.

-Tak jak mówiłam, to była tylko zemsta.

-Tak się tłumacz.— odezwał się Tony na co dostał w odpowiedzi ode mnie wystawiony język. 

-I ty się uważasz za dorosłą.— zaśmiał się nawiązując do naszej rozmowy.

-Ja? Nie wiem o czym mówisz.— starałam się udawać, że nie wiem o co mu chodzi.

-Dobrze wiesz o czym mówię.— był ewidentnie rozbawiony moją dziecinną reakcją. 

-Pamiętajcie, że cząsteczek Pyma starczy tylko na dwa razy, więc nie wydziwiajcie.

-Jasne.— odpowiedziałam wywracając oczami. -Mówisz o tym przez cały czas, zrozumieliśmy.— westchnęłam przeciągle. -Nie jesteśmy głupi, Scott.

-Polemizowałbym co do niektórych tutaj.— powiedział Tony, na co zaczęłam się śmiać. Jego sprzeczki ze Steve'm są cudowne.

-Oni tak zawsze?— wskazał na nas Scott.

-Starkowie po prostu porozumiejawją się między sobą telepatycznie.— odpowiedziała Nat, na co Ant-Man ponownie spojrzał na naszą dwójkę. 

-Dobra, nie wiem jak wy, ale ja idę na trening, bo nie wiadomo co mnie czeka.— zmaterializowałam się w sali treningowej i zaczęłam ćwiczyć telekinezę.

Następnego dnia od rana chodziłam zestresowana. Tony przez całą noc tworzył jakieś tam kostiumy i zajmował się "portalem". Kiedy weszłam do dość dużej hali - chyba tak mogę ją nazwać, bo to pomieszczenie było potężne - zauważyłam, że Bruce, Steve, Natasha i Scott testują tą całą "podróż w czasie". Stanęłam obok mrożonki i przyglądałam się jak nasza mrówka została wessana do tego dziwnego portalu, a potem z niego wróciła... Ale jako staruszek. Po paru próbach i małych komplikacjach udało się go odzyskać takiego, jakim został wciągnięty.

__________________________

Przepraszam za  wszelkie błędy >.<

Tell Me | Peter Parker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz