2. Nie będziemy tego tolerować

3.7K 147 231
                                    

Wychodziliśmy ze szkoły.

-Do jutra.— oożegnałam się z brunetem. On uśmiechnął się szeroko i poszedł w kierunku swojego domu.

-Aww, jesteście tacy uroczy.— powiedziała Amber.

-Zamknij się.— warknęłam. -I tak obie wiemy, że na pewno żyję we friendzone'ie.— westchnęłam.

-Oj tam głupoty gadasz.— poklepała mnie po plecach i nagle syknęła. Zrobiłam pytającą minę.

-Aha, poraził mnie prąd.— powiedziała zdziwiona.

-Po prostu mam naelektryzowane ubrania.— wzruszyłam ramionami.

-A może masz moce?— zaśmiałyśmy się. Rozeszłyśmy się do domów i po chwili rzuciłam się na łóżko zasypiając.

***

-... Szkoda, że nie jestem w szkolnej drużynie, bo z chęcią bym z wami pojechała.— powiedziała Amber.

-No niestety, nie należysz do inteligentnych ludzi.— poklepałam ją po ramieniu. Ona zrobiła smutną minę i otarła niewidzialną łzę.

-Ale wiesz co?— zapytała z tym swoim pedofilskim uśmiechem. -Będziesz tam z Peter'em.

-Przypominam, żyję we friendzone'ie.

-A później się okaże, że kochaliście się w sobie nawzajem, ale po prostu baliście się sobie to powiedzieć.

-Ile ja bym dała za chociaż coś takiego...— z transu rozbudził mnie głos Peter'a.

-Halo, Lily, wracaj do nas.— machał mi ręką przed twarzą. Lekko potrząsnęłam głową i na niego spojrzałam.

-Przepraszam, zamyśliłam się.

-Ja już dobrze wiem o kim ty myślałaś.— pedofil Amber mode on.

-O kim?- zapytał Peter.

-O tob...— nie dokończyła, bo zatkałam jej usta.

-Chyba nie powinnaś o tym mówić.— popatrzyłam na nią morderczo.

-Własnemu przyjacielowi nie powiesz?— Peter zrobił swoje oczy szczeniaczka. Zakryłam moje narządy wzroku, a Amber i Pete się zaśmiali.

-Ty dobrze wiesz, że to na mnie działa.— fuknęłam odkrywając oczy. On się tylko szeroko uśmiechnął.

-Przynajmniej mam na ciebie jakiś sposób.

-No ale to nie fair.— założyłam ręce na piersi.

-Całe życie jest nie fair.— wystawił mi język. Przymrużyłam oczy i powtórzyłam gest bruneta.

-Awh.— do moich uszu dotarły głosy jakiś trzech dziewczyn.

-To są te "wyznawczynie"?— zapytałam z zażenowaniem i uniesioną brwią.

-To tylko część.— uśmiechnęła się szeroko Amber.

-O nie. Nie będziemy tego tolerować. Chodź Peter, trzeba wymyślić plan jak wybić im to z głowy, bo to psychiczne i nienormalne.— powiedziałam i razem z brązowookim wyszłam z pomieszczenia. Po krótkiej chwili zastanowienia zapytałam: -Zrywamy się? Nie ma sensu tu z nimi siedzieć, zaraz zaczną nas prześladować.— popatrzyłam wyczekująco w jego stronę.

-Jasne.— uśmiechnął się i parę sekund później zadzwonił dzwonek. Rozejrzałam się i jedyną sensowną kryjówką okazał się kantorek. Jak najszybciej pociągnęłam za sobą Peter'a i schowaliśmy się w środku. Gdy wszyscy nauczyciele się rozeszli, wyszliśmy i czym prędzej wybiegliśmy ze szkoły.

-To co, gdzie idziemy? Masz jakiś pomysł?— zapytałam.

-Może park?— zaproponował.

-Okey.— zaczęliśmy się kierować w stronę wspomnianego parku rozmawiając przy tym zawzięcie. Gdy byliśmy na miejscu, usiedliśmy na jednej z ławek i wznowiliśmy rozmowę o wszystkim i o niczym, i to właśnie na tę czynność przeznaczyliśmy najwięcej czasu.

Gdy wróciłam do domu, poszłam tradycyjnie spać, ale zdziwiła mnie jedna rzecz. Zasnęłam na kanapie w salonie, a obudziłam się w moim pokoju, przykryta po uszy kocem. Jeszcze dziwniejszą rzeczą jest to, że nigdy nie lunatykowałam. No cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz. Wzruszyłam ramionami sama do siebie i popatrzyłam na zegarek.

-Piąta...— westchnęłam i zaczęłam się ogarniać. Jakoś o szóstej zeszłam do kuchni, gdzie zastałam ojca.

-Dziś zawiozę cię do szkoły.— uśmiechnął się, co ja odwzajemniłam. Gdy byłam już w pełni gotowa, razem z tatą wyszłam z domu i wsiedliśmy do Astona Martina Vulcan, stojącego na podjeździe.

Tell Me | Peter Parker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz