💀,,Synu.."💀

3.1K 195 35
                                    

Maraton 3/3

W ciszy patrzyłem na kobietę o śnieżnych włosach oraz blado fiołkowych oczach.. Te oczy.. Tyle TYCH wspomnień..

- Kairo..? - szepnęła zszokowana - Synu.. - powoli do mnie podeszła i położyła dłoń na moim policzku.

- Ni-ie do-do-ty-y-kaj mni-nie.. - odparłem równie cicho, jąkając się. 

Po chwili poczułem spływające po moich policzkach łzy. Lodowate strumienia łez leciały mi z oczu.

- Synu.. Przepra-

- Za co mnie przepraszasz? Za to, że nigdy nie miałaś dla mnie czasu? Za to, że miałaś gdzieś to co robił ojciec? Za to, że pozwalałaś Sean się nade mną znęcać?

- Kairo.. - zaczęła spokojnie. Nigdy nie mówiła takim tonem głosu.. Zawsze w jej głosie było zirytowanie czy też równie często.. Kpina. Która głownie była kierowana do mnie. Zawsze była chłodna.. Miała mnie tyle lat gdzieś! 

Pamiętam dzień jej śmierci..

Miałem wtedy 12 lat. Wracałem wtedy z matką ze szkoły. Miała mnie wcześniej odebrać ponieważ źle się poczułem.. Na dworze było zimno, niczym w zamrażarce. Lał mocny deszcz, duże krople spadały z nieba..

Przednia szyba cały czas była zamazana mimo iż co chwilę zostawała przecierana przez wycieraczkę.. Matka słuchała w radiu jakichś wiadomości.. Nie interesowały mnie one zbytnio. Nie przepadałem za słuchaniem wiadomości czy też news'ów.

Wolałem filmy, seriale.. Ale najbardziej kochałem bajki oraz kreskówki. Zawsze powtarzano mi, że jestem dziecinny. Nie wątpiłem w to.. Byłem taki. 

W pewnym momencie usłyszałem głośny, przerażający huk.. Przerażony spojrzałem na matkę. Dźwięk nie zrobił na niej większego wrażenia.. Prowadziła ze swoją typową, zimną, nieczułą miną. Chciałem coś powiedzieć gdy nagle znowu walnął piorun.

Wypuściłem głośno powietrze, patrząc za szybę. Bałem się burzy.. Co prawda, było jasno.. W końcu była 12-sta.. Wczoraj usłyszałem coś, że zapowiadali burzę od 12-stej do 14-stej. Mówili, aby w tych godzinach najlepiej nawet wychodzić z domów lub aby nawet się zatrzymać gdzieś i przeczekać te dwie godziny, zanim się uspokoi..

Do domu ze szkoły zawsze droga trwała pół godziny.. Sięgnąłem po plecak, znajdujący się pomiędzy moimi nogami, aby sprawdzić godzinę. Gdy znalazłem telefon, włączyłem go i sprawdziłem godzinę. 13:15.. Za 45 minut będzie po wszystkim.. Chodź w sumie wolałbym jednak być teraz już w domu.. W swoim pokoju.. Odizolowany od wszystkich.. Słuchając swojej kochanej muzyki..

Nagle stało się coś okropnego..

Piorun uderzył w wielkie drzewo przed nami.. Mama mimo iż hamowała.. Nie udało się zatrzymać samochodu.. Wielkie drzewo przewaliło się na nasz samochód, robiąc wielkie wgniecenie w dachu.. Chodź w sumie. To nie było nawet wgniecenie! Drzewo całkowicie przygniotło samochód, którego dach przycisnął mnie oraz matkę.. 

Szyby również pękły.. Szkło z okna po mojej prawej, teraz znajdowało się w moim ciele.. Jednak moja matka miała go w sobie więcej.. Nie tylko z okna ale i też szyby przedniej. 

Ostatnie co potem pamiętałem to tylko syreny karetek oraz zamazane sylwetki osób, które próbowały nas wyciągnąć z auta, którego dach coraz bardziej się zniżał..


Ja przeżyłem. Moja matka nie.


Na pogrzebie nie płakałem. Nie uroniłem ani jednej łzy. Mimo iż dzięki niej zawdzięczam to, że istnieje.. Nie potrafiłem patrzeć na nią jak na matkę. Nie umiałem nawet wymusić jednej łzy.


Po jej śmierci. Było jeszcze gorzej niż wtedy kiedy jeszcze żyła.. Siostra jak i ojciec wmawiali mi, że to moja wina.

Że to przeze mnie ona nie żyję.

Że zabiłem ją.

Zabiłem człowieka.

Przez te wszystkie słowa.. Te zdania.. To co oni mi wmawiali..

To zniszczyło moją psychikę.. Która i tak była na wykończeniu.

Wspomnienie uderzyło we mnie a ja.. Chciało mi się wymiotować. Wymiotować z obrzydzenia do NIEJ.. To samo obrzydzenie czułem również do NICH.. 

Królowa w zdziwieniu wpatrywała się w nas. Widziałem, że czekała. Na mój ruch. Na to co powiem. 

W tym momencie przypomniałem coś sobie.. Na dworze są strażnicy. Gdyby tak..

- Straż - odparłem dosyć głośno, nieczułym głosem. Takim jakim zostawałem obdarowany przez osobę, stojącą przede mną.. I ta osoba trzymała mnie za policzek..

Jak ona śmie?

Usłyszałem ten sam głos który.. Podpowiadał mi przy wyrzuceniu z nieba, abym.. Zabił Gabriela. Dwóch strażników weszło do środka budynku w którym była ta cała.. Pracownia? Nie wiem. Nie interesuje mnie.

- Weźcie odsuńcie ode mnie tą kobietę - rzekłem, patrząc na albinoskę, która w szoku i nie dowierzaniu pokręciła głową, jakby nie mogła uwierzyć.

- Synku, proszę cię. Daj mi wszystko ci wytłumaczyć.

- Nie zamierzam z tobą rozmawiać - odparłem bez namysłu. Spojrzałem na Królową, uśmiechała się do mnie pokrzepiająco.

Strażnicy podeszli do mojej ,,matki" oraz odsunęli ją ode mnie na trzy metry. Dałem znak ręką, iż teraz mogą wyjść. Ci posłusznie pokierowali się w stronę drzwi, za którymi potem zniknęli. Spojrzałem na matkę. Po czym zwróciłem się do niej po raz ostatni..

- Do niezobaczenia.. Pani.. Hiyoshi Aiko - powiedziałem pewnie po czym odwracając się na pięcie.. Wyszedłem z tego piekielnego budynku, który służył za pracownie jak i zapewne miejsce zamieszkania.

Za mną wyszła Królowa Alexy.

Po tym wszystkim, wraz ze strażnikami ruszyliśmy do zamku. To był już koniec zakupów. Po tych kilku godzinach, mam dość. I jeszcze Leonardowi obiecałem, że zrobię co tylko będzie chciał, gdy wrócę. 

Uhh.. Mam już dosyć. Jeszcze ta rozmowa z osobą, której nienawidzę.. Mimo to.. Cieszę się. Cieszę się, że to spotkanie..


Było ostatnim.




















*^*^*^* 
Trochę spóźniony.. Dlatego wam to trochę postaram się wynagrodzić..

He is MINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz