▪I▪

713 24 2
                                    

Płacz.
Rozpacz.
Miłość, która od tak szybko odeszła. Zapłakana kobieta pochylona nad zimnym ciałem córki. Nic już nie pomoże. Straciła wszystkich i została sama. Już wtedy wiedziała, że sobie nie poradzi. Wiedziała, że tęsknota będzie ją rozrywać od środka.
Nadzieja wysychała ze łzami. Smutek opanował wszystkich zebranych na tej uroczystości. Tylko ostatnie słowa kapłana odbijały się od marmurowych nagrobków. Śmierć jest wszędzie. Nikt nie jest w stanie zmienić tego. Nastąpiła chwila ciszy. Nawet płacz bliskich nie był słyszalny.
-...Była taka silna...-trzy słowa wyszeptane w stronę trumny pozostaną na długo zapamiętane
Nic tak nie mogło zaboleć matkę jak śmierć dziecka. Jedynej córki, która została brutalnie zamordowana...

Dwudziestolatka pamiętała ulicę. Bardzo dobrze jej znaną ulicę Warszawy, na której wtedy mieszkała. Była już kilka kroków od budynku, gdy poczuła ból. Potworny ból w całym ciele. Krzyczała, ale tylko chwilę. Później czuła pustkę. Jedno wielkie nic. Tak jakby zasnęła. Jednak dziewczyna nie spała. Ona...umarła. Śmierć była prosta. Zniknęła ze świata.
Poczuła, że ma siłę otworzyć oczy. Zobaczyła pustkę. Białą mgłę otaczającą ją ze wszystkich stron. Wisiała w mgle. Nagle wszystko zaczęło obracać się i szeptać. Szeptać między sobą. Tak jakby nicość była czymś. Rozalia pozwoliła swobodnie opaść swoim powiekom. Przemęczone ciało dziewczyny zmusiło ją do snu. Śniła o nicości otaczającej ją. Nie bała się. Nie cieszyła. Nie smuciła. Czuła tylko zmęczenie. Musiała wypocząć. Jeszcze nie była gotowa.
Nagle biała nicość zniknęła razem ze zmęczeniem. Ustąpiła ciemności i obolałym mięśniom. Rozalia znowu czuła. Teraz wszystkie emocje wróciły. Leżała. Ciemność była jak najbardziej wskazana, jeśli dziewczyna miała w dalszym ciągu zamknięte oczy. Skupiła się na otworzeniu ich. To co zobaczyła nie tylko ją przeraziło. Wyzwoliło to dość dużo emocji. Gdy przypomniała sobie ostatnią rzecz, jaką pamięta to wszystkie jej mięśnie zesztywniały. Wiedziała co się stało. Umarła. Mimo to mogła teraz otworzyć oczy. Zobaczyła...znowu śmierć. Ale czy mogła umrzeć ponownie?
Wszystko wokół niej było takie inne. Nieznane jej. Nigdy nie widziała tych gór, lasu czy jeziora. Ale to nie to było teraz największą zagadką. Dużo bardziej ciekawiło dziewczynę, czy ten miecz przy jej przełyku mógł ją zabić. Chociaż kto normalny w dwudziestym pierwszym wieku nosi przy sobie miecz i do tego grozi nim komuś? Rozalii wydawało się to nienormalne, ale ona nie była już w świecie opanowanym przez telefony. Była bardzo daleko. Jeszcze o tym nie wiedziała. Nie wiedziała, że po śmierci zaczęła nowe życie. Zupełnie inne.
Spojrzała na zakapturzoną postać pochylającą się nad nią z mieczem.
-Kim jesteś?-spytał właściciel broni
Dziewczyna nie odpowiadała. Przecież umarła. To się nie mogło dziać naprawdę.
A jednak. Nie słysząc odpowiedzi postać przycisnęła broń do skóry dziewczyny. Rozalia poczuła ból. Nie mogła czuć bólu, jeśli jej ciało leży kilka metrów pod ziemią. A jednak to się działo naprawdę. Tu i teraz. Tak jakby dostała drugą szansę od świata. Uświadomiła sobie, że to nie był koniec tylko nowy początek. Jedno ją teraz ciekawiło. Jej ciało. Jest na zupełnie innym świecie, jej poprzednie ciało leży już zapewne kilka metrów poc ziemią, a dziewczyna odczuwa ból. Zignorowała postać zagrażającą jej życiu i podparła się na łokciach. Miała na sobie brązowe spodnie i taką samą bluzkę. Miała także długi, szary płaszcz. Jedyną różnicą w jej ciele były szczuplejsze nogi, takie, o których zawsze marzyła. Nie widziała swojej twarzy. Nie wiedziała jak teraz wygląda, gdy się uśmiecha. Może tak samo, jak przed trafieniem tu?
-Jak wyglądam?- nie powstrzymała się i zadała to pytanie postaci przyglądającej się jej z ciekawością
-Nie odpowiedziałaś na moje poprzednie pytanie- tym razem rozmawiali bez miecza przy gardle dziewczyny
-Zrozum, nie wiem kim jestem. Nie wiem jak wyglądam. Nie wiem dlaczego tu jestem. Nie pytaj się mnie, tylko podaj mi jakieś lusterko. Chciałabym zobaczyć swoją twarz.- Rozalia sama nie wiedziała, dlaczego zaufała postaci
-Masz chociaż jakieś imię?
-W poprzednim życiu miałam na imię Rozalia...
Nieznajomy zdjął kaptur i spojrzał na nią swoimi szarymi oczami. Miał ciemne włosy do ramion. Patrzył na dziewczynę z troską, ciekawością i współczuciem. Mimo, iż Rozalia nie znała tego człowieka czuła, że jest do niej nastawiony przyjaźnie.
-W poprzednim życiu?- powtórzył słowa dziewczyny
-...to był chyba inny świat...świat przepełniony pośpiechem...jest bardzo dużo różnic między tym światem, a moim poprzednim...nikt nie ma przy sobie miecza. Nikt nie chodzi tak ubrany...
-Bez miecza? A inna broń?
-Broń? Tam byłaby zbędna, nawet karalna. Miecze i łuki są od tysięcy lat w muzeach.
-Co to "muzeum"?
-Miejsce, w którym są stare, cenne rzeczy. Można tam pójść i je pooglądać.- dziewczyna uśmiechała się tłumacząc to
-Ale dlaczego w takim razie trafiłaś tu?
-Nie wiem. Miałam tam 20 lat. Szłam ulicą. Poczułam straszny ból, a potem...nic. Zupełna pustka. Tak jakby wszystko ze mnie wyparowało. Potem spałam. Dość długo. Dalej już pan wie, co się stało.
- Nie mów do mnie "pan". Jestem Aragorn.-mężczyzna wyciągnął dłoń z lekkim uśmiechem
-Sama nie wiem zabardzo jak się przedstawić, ale...Jestem Rozalia, miło mi Ciebie poznać.-dziewczyna uścisnęła wyciągniętą dłoń
-Mi także.
Rozalia uśmiechnęła się delikatnie. Zaufała temu człowiekowi- o ile to był człowiek.

Young and Beautiful || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏ [najmniej krasnoludzka królowa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz