▪VIII▪

206 11 0
                                    

Ta chwila, mimo że była bardzo lubiana przez wszystkie strony, nawet przez gapiów nie mogła trwać wiecznie. Kompania musiała iść dalej i to akurat się nie zmieniło. Także nie zmienił się na gorsze stosunek krasnoludów wobec Rozalii. Możnaby było nazywać ją Lili, ale większość poznało ją jako Rozalię i będzie ją znało jako Rozalię do końca. Jedyne co się zmieniło, to kolejność, ustawienie kompanii. Ostatni stali się pierwszymi, czyli Thorin złapał Rozalię za rękę, wyciągnął na początek i ustawił ją obok siebie. Gdy już znalazł jej nowe miejsce puścił jej rękę i miał nadzieję, że dziewczyna nie wróci na tyły. Chciał mieć ją przy sobie. Mógłby się tłumaczyć, że to Gandalf kazał jej pilnować, ale oszukiwał by wtedy nawet siebie.
Uczucia krasnoluda były bardzo nietypowe. Potrafiły siedzieć cicho w środku, albo wyrywać się na zewnątrz. Były też sytuacje, w których Thorin najchętniej pozbył się tych wszystkich emocji. Ale to właśnie one najczęściej dają siłę do walki.
Więc sytuacja wyglądała tak. Thorin i Rozalia na samym początku. Za nimi najczęściej Kili i Fili, Gandalf był wszędzie i nigdzie, a to było zależne od tego, gdzie właśnie była prowadzona najciekawsza rozmowa. A na samym końcu wylondował biedny Bombur.
Pierwsi szli prawie w totalnej ciszy. Rozalia nie miała kłopotów z nadążeniem za krasnoludem. Czasami nawet krasnolud nie dorównywał Rozalii, ale obydwoje mieli dobrą kondycję.

Thorin wyciągając dziewczynę na początek nie miał konkretnego celu na myśli. Chciał mieć ją blisko siebie.
Rozalia dalej toczyła walkę. Bitwa z uczuciami była bardzo nierówna, a szczególnie niekorzystna dla dziewczyny. Poprostu przegrywała.
I po kilku minutach takiego cichego marszu Rozalia odważyła się zrobić coś, czego nie chciała robić.
Złapała Dębową Tarczę za rękę. Nie robiła tego jakoś nachalnie, na siłę, czy mimo woli krasnoluda. Delikatnie wsunęła swoją niedużą dłoń w jego męską, większą od jej dłoni dłoń. Zasugerowała mu tylko delikatnie, żeby złapał ją za tą rękę i nie puścił.
Thorina lekko zdezorientował gest dziewczyny. Najpierw spojrzał na nią, potem na ich już teraz złączone ręce, a potem znowu na jej twarz.
Z perspektywy Rozalii nie wyglądało to tak uroczo. Kranolud najpierw miał kamienną twarz, ale przy drugim spojrzeniu uśmiechnął się do niej i złapał delikatną dłoń dziewczyny. Wtedy motylki w brzuchu Lili postanowiły ożywić się nagle. Motylki nie znikały przez długi czas. Dalszą część drogi do domu Beorna król trzymał za rękę dziewczynę. Wyglądali oboje naprawdę uroczo.

Oczywiście nie byli świadomi planu Gandalfa do ostatniej chwili, kiedy na końcówce musieli przed ich gospodarzem uciekać i schronić się w jego domu. Byli już wszyscy zmęczeni i nie myśleli o niczym innym jak znaleźć siebie kontek do spania. Rozalia nie utrudniając sobie życia grzecznie rozłożyła koc na wolnym kawałku posadzki i położyła się na wykonanym własnoręcznie łóżku. Już dawno tęskiła za łóżkiem w królestwie eflów. Było ciepłe i wygodne. Chociaż, gdy król zupełnie przypadkiem znalazł miejsce tylko przy Rozalii to już nie było dziewczynie tak zimno. Kranolud samą obecnością wywoływał masę emocji w dziewczynie. Chwile, które mogła wykorzystywać na bezkonsekwetne przyglądanie się Thorinowi były chwilami, do których najchętniej wracała.
-Jak tam podróż, młoda?-zaczął szeptem krasnolud
-Młoda? Nie jestem taka młoda.
-Ale młodsza ode mnie.
-Skąd ty to wiesz?-tutaj Rozalię to trochę bardziej zaciekawiło
-Od Gandalfa.
-I ci powiedział, ile mam lat, a mi nie?! Jak ja go tylko dorwe...-...to może się Gandalf bać, oj biedny Gandalf...
-Już lepiej zostaw czarodzieja w spokoju, bo ci się jeszcze przyda. Ale tak, jesteś na tym świecie w sumie dwadzieścia trzy lata, a dwudzieste czwarte urodziny będziesz mogła obchodzić dokładnie w dzień Durina.
-...czyli tak jakby musimy dotrzeć do góry na moje urodziny?
-No tak.
-Jeszcze nam tylko smok zostanie i będziemy mieć podwójny powód do świętowania.
-Jak nam się uda...
-Uda się. I nadzieja jest na pierwszym miejscu listy potrzebnych nam rzeczy, mój królu.
-Lili, nie jestem królem bez królestwa, bez poddanych, bez korony...za to ty tak. Twoja matka pochodzi z królewskiego rodu, a i twój ojciec i dziad mają pod ich rozkazami kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt, czy kilkaset uzbrojonych i gotowych do walki oddziałów. Jesteś księżniczką, nawet gdyby jeden z rodziców się do ciebie nie przyznał.
-Thorinie...powiedziałam "mój królu", tego nic nie zmieni...
Krasnolud, gdy dokładniej zrozumiał słowa dziewczyny uśmiechnął się. Właśnie ten uśmiech Rozalia z każdą chwilą coraz bardziej "lubiła" i specjalnie doprowadzała do sytuacji, w których pojawiał się na twarzy Dębowej Tarczy.
A obiekt zainteresowań Rozalii zainteresował się samą zainteresowaną. Krasnoludzki władca powoli zauważał dodatkowy miecz kompanii, tylko tu nie o miecz chodziło, a o jego właścicielkę.

Noc minęła spokojnie, jak na ostatnie noce podróży krasnoludów. O świcie do domu wrócił gospodarz, ale nie miał tak strasznie złych intencji wobec gości, jak to wyglądało dzień wcześniej.
...-Nie lubię krasnoludów.  Są ślepe na los tych, których uważają za groszych od siebie. Ale bardziej nienawidzę orków. Czego wam trzeba?
Plan Gandalfa się udał, a ich gospodarz nie rozszarpał ich na strzępy. Rozalia usłyszała, o co poprosili Beorna. Konie
-Oho, ciekawe ile ujadę...
-No co tam Rozaa?-Kili jak gdyby wyrósł obok dziewczyny- Przecież jechałaś już na koniu?
-Mówisz o tym koniu z Rivendell? Akurat to ja na nim tylko siedziałam, on sam jechał. Takie konie potrafią same prowadzić, dopóki się czegoś nie wystraszą.
-Jazda na koniu nie jest taka trudna. Poprostu to ty prowadzisz konia i musisz o tym wiedzieć.
-Noo zobaczymy. I tak dostanę tego konia i i tak będę musiała na nim jechać, więc no. No zobaczymy, Kili.
I tutaj przy powtarzającym się "no" Rozalii obydwoje zaczęli się śmiać.

Dziewczyna nie skupiała się już na tym, czy sobie poradzi na koniu. Zajęła się pakowaniem rzeczy i przygotowywaniem zwierzęcia do drogi.
-Jedź blisko mnie.-te słowa Thorina wzbudziły jeszcze większe zaufanie w oczach Rozalii
Zamiast odpowiedzi krasnolud otrzymał uśmiech dziewczyny. Nie umiał mu się oprzeć, nie potrafił ukryć emocji i spodziewał się protestu Rozalii. Próbował wmawiać sobie, że nie troszczy się o nią najbardziej. Próbował nie zauważać jej i nie myśleć o niej. Próbował dalej ukrywać uczucia, które miał i zawsze idealnie maskował obojętnością.
Rozalia mogłaby zauważać odwajemnione uśmiechy, wzrok i troskę Thorina, tylko dalej pochłonięta walką z emocjami wmówiła sobie skutecznie, że to się nie mogłoby udać. Dziewczyna zawsze znalazła jakieś wytłumaczenie gestu krasnoluda i dalej była przekonana, że jej uczucie jest nieodwajemnione.
A coraz dłużej skrywane uczucie staje się coraz silniejsze.

Young and Beautiful || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏ [najmniej krasnoludzka królowa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz