▪XIV▪

168 8 0
                                    

Góra była teraz szczytem górującym nad wielkim grobowcem, w który zamieniały się pola otaczające Erebor. Grobowej atmosfery dodawał śnieg przykrywający nieruchome ciała. Na białym puchu jeszcze licznie pojawiały się czarne i czerwone plamy. Zima zdecydowanie utrudniała odnajdywanie rannych. Do tego ludzie, mimo że już ze złotem, musieli szukać kupców, którzy sprzedaliby im rzeczy pierwszej potrzeby. Ruiny Dale nie dawały dobrego schronienia bez odpowiedniego remontu, a Erebor wypełniał się krasnoludami, do których dotarły szybko rozprzestrzeniające się informacje o odzyskaniu ojczyzny. Gdy sytuacja wśród ludzi Barda chociaż trochę się ustabilizowała, Gandalf zapowiedział wizytę w Samotnej Górze, którą opuścił szybko po bitwie odprowadzając Bagginsa do Shire. Wizyta czarodzieja nie była przypadkowa i wszyscy dobrze o tym wiedzieli. Thorin miał oficjalnie zostać koronowany na Króla pod Górą.
Rozalia wyczekiwała uroczystości tak podobnie, jak sam Thorin. Dziewczyna mogła pozostać w Ereborze jak długo chciała, a krasnoludzki król dalej twierdził, że i tak nigdy nie spłaci długu, który ma u czarodziejki. Plotki roznosiły się dosyć szybko, nawet wśród stosunkowo niedużej ilości krasnoludów na terenie ogromniej góry. Rozalia była traktowana jak conajmiej żona Thorina. Prawie każdy uważał, że należy się jej ogromny szacunek.
Tylko rzeczą, która martwiła Lili było zachowanie Thorina. Krasnolud jej najzwyczajniej unikał.
-Thorinie...
-Nie mogę teraz z tobą porozmawiać, przepraszam.-Lili zobaczyła delikatny błysk ukrywanego smutku w jego oczach, choć wydawało się, że jedynym powodem tłumaczącym władcę były jego mnożące się obowiązki
Wyglądała tak prawie każda próba ich rozmowy, a dziewczyna wiedziała, że jest coś nie tak. Nie potrafił niczego przed nią ukrywać.
Pół elfka niejednokrotnie próbowała wypytać o to Balina, czy Kili'ego albo Fili'ego. Ostatecznie każdy z nich twierdził, że nie wiedzą nic na ten tamat i w oczach Rozalii nie kłamali. Jedyną osobą, która mogła to wyjaśnić był sam Thorin.
-Thorinie...
-Rozalia, naprawdę przepraszam, ale...-ale to był znowu ten sam głos skrywający smutek
-Mój królu-Rozalia przerwała jego kolejne tłumaczenie w dość skuteczny sposób, ponieważ po tych dwóch słowach krasnolud zamilkł i wsłuchiwał się w słowa dziewczyny-Thorinie...ja widzę, że coś się dzieje. Przecież mi możesz powiedzieć...
-Nie mogę. Właśnie nie mogę. Przepraszam.-ten głos był już inny, w tym głosie już mniej ukrywany smutek był najlepiej słyszalny-Nie chcę robić ci nadzieji...
-Co to znaczy?
-Powinnaś zapomieć o tym, co czułaś do mnie.-teraz jego głos był już pewniejszy, ale nadal smutny-Raz na zawsze.
Dziewczyna spojrzała w pochłaniające oczy krasnoluda, w których po bliższym przyjrzeniu się było widać odbicie książek z jednej z ocalałych biblioteczek. Krasnolud odciągnięty od studiowania map równie dobrze mógł zatonąć w zielonoszarych oczach Lili, które były bliskie nagłej powodzi łez.
-...dlaczego?- tylko tyle zdołała wyszeptać
-Ja to wszystko przemyślałem i...zrozumiałem, że nie powinieniem wogóle dawać ci nadzieji, to byś zapomniała i byłoby teraz dużo prościej. Nie chcę cię ranić, właśnie dlatego to robię...
-...dalej nie rozumiem dlaczego...
-Jestem zwykłym krasnoludem, śmiertelnikiem, ty nie. Nie chcę, byś za mną tęskniła...koronę w Ereborze przejmnie jeden z moich siostrzeńców, są wystarczająco dorośli już teraz-słowa bolały, dużo bardziej niż fizyczne rany, a krasnolud mimo przerw ciągnął dalej-Tak będzie lepiej...

Thorin już po raz kolejny wolał, żeby dziewczyna nie milczała, ale Rozalia nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Coś głęboko podpowiadało jej, że on to robi ze względu na uczucie, jakim ją darzył, a musiałoby być ono wtedy bardzo silne. Ale nie chciała się pogodzić z jego słowami, które były po części prawdą. Zrozumiała, że to od samego początku nie miało sensu. A na dodatek teraz już zupełnie nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Jedynymi najprostrzymi scenariuszami, jakie wymyśliła, było zamknięcie się w swojej komnacie, albo pozostawienie wszystkiego i wyjście zupełnie przed siebie.

Krasnolud wyminął dziewczynę zmierzając w stronę drzwi, ale przechodząc bardzo blisko zatrzymał się. Rozalia bez chwili zastanowienia oplotła na chwilę rękoma jego idealne ciało. Szybko puściła krasnoluda i wybiegła z biblioteczki nadal czując jego zapach. Jego zmieszanego pozostawiła z całą masą wznowionych emocji.

Koronacja odbyła się hucznie i wielu zaproszonych gości wynoszono z uczty. Rozalia była jednym z ważniejszych gości, za których uznawano całą kompanię. Stała po prawej stronie Kili'ego ubrana w chabrową suknię zaproponowaną jej przez Diš. Kolory Ereboru idealnie pasowały do jej jasnych włosów. Goście świętowali nie tylko w jednej sali, ale i cała góra była zapełniona odświętnie ubranymi przybyszami i mieszkańcami. Na jednym z korytarzy Gandalf wychwycił Lili.
-Chodź ze mną. Muszę ci coś wyjaśnić.

Wystarczyły takie dwa zdania, by zaciekawić elfkę na tyle, żeby poszła za czarodziejem.
Ostatecznie Gandalf wynalazł jedną z biblioteczek, które licznie występowały w królewskiej części Ereboru.
-Lepiej mi nie przerywaj. Dokładniej przyjrzałem się twojej magii, bo jak pewnie się domyślasz może być ona niebezpieczna. Wiem już tyle, że posiadasz fragmenty czarnej i jasnej magii. Uzdrawianie czy niewidzialność to tak, zaklęcia, których i ja mogę użyć. Ale przekazywanie części własnego życia istocie, która swoje straciła, to już dość trudna, czarna magia. To jedno zaklęcie- którego użyłaś, chociaż nie do końca świadomie- jest zaklęciem odbijającym się na samym czarodzieju. Twój los teraz jest związany z losem drugiej części twojego życia, którą oddałaś...
-Thorinowi?-Lili przerwała czarodziejowi nie mogąc się powstrzymać
-Tak.-Gandalf nie przeoczył faktu przeszkodzenia mu i ujął to w swoim głosie
-Ale, co to dokładnie znaczy?
-Jeżeli jedno z was zginie, umiera też drugie.
-Możemy razem żyć wiecznie?
-Nie. I to jest właśnie druga część tego, co chciałbym ci przekazać. Zostałaś raniona zatrutym sztyletem, tak?
-Ale prawie tego nie czuję.
-To nie ma znaczenia. Ostrze zabrało ci nieśmiertelność. Nie wiem, ile będziesz żyła. Chociaż narazie o to się nie musisz martwić.
Dziewczyna przez chwilę milczała analizując to, co usłyszała od czarodzieja. Powinna bardziej smucić się z powodu skutków rany, ale ona widziała w tym coś zupełnie innego. Widziała w tym szansę. Szansę miłości.
-Mówiłeś już Thorinowi?
-Nie. -jego głos wskazywał na to, jakby to było oczywiste, a zadane pytanie bezsensowne- Sama mu powiedz.
-...Rozalia Lili Oakenshield. Ładnie brzmi, nie?

Nie, nie pobiegła wpaść Thorinowi w ramiona i wypaplać wszystko, co wie. Miała plan, dosyć brutalny plan, w którym miał ucierpieć ten, który nie zawinił. Brzmiało to strasznie, ale aż takie straszne nie było.
Tego samego wieczoru sprawiała dalej wrażenie szczęśliwej z koronacji, chociaż lekko smutnej, jaka była na codzień.
Główny stół przeznaczony dla kompanii i Gandalfa był prawie pusty. Siedział przy nim tylko najważniejszy dzisiaj krasnolud-Thorin. Rozalia ten fakt wykorzystała. Usiadła na krześle Kili'ego, tym samym siadając obok Thorina. Na sali panował już lekki chaos spowodowany pijanymi gośćmi. Najtrzeźwiejszy wydawał się być Oakenshiel nie zwracający najmniejszej uwagi na elfkę.
Rozalia jednym szybkim i delikatnym ruchem położyła prawą dłoń na lewym policzku Thorina i w tym samym momencie całując prawy policzek króla wyprowadziła go zupełnie z wcześniejszych myśli. Przez chwilę całowała jego szyję błądząc lewą ręką po jego ciele. Krasnolud nie spodziewał się tego i nie reagował zupełnie dalej będąc przekonanym o ich zbyt wielu różnicach. Żaden z gości nie zwracał uwagi na króla, co było normalne w takim stanie obecnych gości.
-...Jesteś pijana...Odpuść sobie...-wyszeptał delikatnie, wciąż ukrywając fakt, że podobało mu się to, bardzo podobało
Lili wręcz odskoczyła od niego oddalając się kawałek.
-Nie jestem pijana! I wiem, że ci się podobało!-odchodząc płynnie potwierdziła głosem brak promili w swoim organizmie, pozostawiając Thorina lekko zdezorientowanego

Zaczynała realizować swój plan.

Young and Beautiful || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏ [najmniej krasnoludzka królowa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz