▪XV▪

167 8 0
                                    

Rozalia błąkając się po górze, przypadkiem trafiła na trening Kili'ego i Dwalina. Fili rzadko kiedy opuszczał swoją komnatę, dalej czując osłabienie.
Niewiele myśląc elfka złapała leżący obok miecz i podeszła do krasnoludów.
-Poduczyć cię walczyć?-Dwalin może i tego wprost nie powiedział, ale zadrwił sobie z Lili
-Zmierz się ze mną.
Dwalin wymienił spojrzenie z Kili'm. Siostrzeniec Thorina bardziej popierał Dwalina i bliżej mu było do wyśmiania dziewczyny niż do prawdziwego pojedynku z nią, ale ukrył to, ze względu na szacunek i wdzięczność do Rozalii.
Ona sama przypominając sobie chwilę, w której płynnie pozbawiła życia jednego z orków, chciała sprawdzić, czy nadal potrafi tak walczyć.
-Dobra. Będę łagodny.-Dwalin dalej z niej drwił, ale mimo to wziął broń i podszedł do przeciwniczki
Rozalia udała, że tego nie usłyszała.
Dwalin na początku lekko zaatakował, będąc pewny, że dziewczyna się nie obroni i będzie musiał wycofać atak. Jednak zlekceważenie elfki dało jej moment na obronienie się i szybki atak, dużo pewniejszy niż poprzedni atak krasnoluda.
Kili siedział na murku wyglądając jak dziecko w kinie na swoim ulubionym filmie. Brakowało mu tylko pudełka z popcornem.
Lili nie zważając uwagi na poprzednie uwagi krasnoluda atakowała na tyle skutecznie, że wojownikowi nie pozostawało nic innego jak obrona. Czuł, jakby walczył z wyjątkowo sztywno trzymającym się ziemii elfem. Krasnolud powoli męczył się pojedynkiem, ale nadal nie chciał dopuścić do siebie myśli, że przegra z elfem. I to na dodatek z kobietą.
W międzyczasie do Kili'ego dosiadła się Tauriel, której imię Rozalia poznała już podczas pierwszych dni w Ereborze. Elfki nie znały się za dobrze i chyba miało tak już pozostać na dłużej. Nie pałały do siebie ani miłością, ani złością, ale szanowały się.
Kili zdawał sie być tak wciągnięty w nie swój pojedynek, że zauważył swoją miłość dopiero, gdy dość boleśnie odczuł jej "szturchnięcie".
Po kamienniej posadzce potoczył się miecz upuszczony przez już zbyt wyczerpanego krasnoluda. Dwalin nie powiedział już nic więcej, tylko pozbierał swoje rzeczy i wyszedł z sali treningowej.
-Genialne. Jak ty to zrobiłaś?-Rozalii sam uśmiech wkradał się na usta, gdy widziała krasnoluda zafascynowanego jej walką
-Mnie się nie lekceważy i tylko dlatego pozwolił mi wygrać. Zaczął lekko tym samym tracąc kontrolę nad pojedynkiem.
-Nie pytam jak wygrałaś. Skąd ty tak umiesz walczyć?
-To bardziej magiczna sfera, Kili.
-Tak jak niewidzialność?-Tauriel do tej pory tylko słuchała
W odpowiedzi Lili pokiwała głową.
-Czy on się na mnie obraził?
-Wiesz, rzadko przegrywa.-Kili odpowiedział tak, jakby zadawano mu takie pytania co dwie minuty-E, przejdzie mu.
-Mógłby wygrać, gdyby mnie na początku nie zlekceważył...
-Myślisz, że to coś da, jak bym mu to powiedział? Pff...
-Nie.
Po chwili cała trójka wybuchnęła śmiechem. Hałas jakby tak magicznie przyciągnął Thorina. Gdy krasnoludzki władca zobaczył zmęczoną, z niektórymi kosmykami włosów ułożonymi w zupełny nieład Rozalię z bronią w ręku uniósł lekko brwi, tym samym niewerbalnie pytając o to, co tu się właściwie stało.
-Puszczamy ploty na cały Erebor?-Kili też zauważył spojrzenie Thorina, ale swoje pytanie skierował w stronę rudowłosej elfki
-Czemu nie?-oni się rozumieli lepiej niż niejedna para
Nabrali teatralnie powietrza i na zmianę w skrócie wytłumaczyli wszystko Thorinowi.
-Rozalia
-pokonała
-Dwalina
-w pojedynku
-i się na nią obraził
Kolejny raz dzisiaj wybuchnęli śmiechem, a i nawet zarazili tym samego Thorina.
-Czyli dlatego był taki zły, jak go mijałem...
Rozalia niewinnie przepraszjąco uśmiechnęła się do krasnoluda.
On sam już nie wiedział, jak ma ją traktować. Z jednej strony czuł do niej coś tak silnego, że nie chciał jej skrzywdzić. Jednak czuł też, że nie może o niej tak poprostu zapomnieć.
-Zmęczona?
-Troszkę.
Tym razem spojrzenie Thorina było skierowane prosto na siostrzeńca. Ten za to porozumiewając się z kolejną osobą bez słów rzucił Oakenshield'owi miecz. Thorin bez problemu złapał broń, nie raniąc się. Rozalia powoli rozszyfrowywała wiadomość ukrytą w spojrzeniu krasnoluda.
-Ale...-lekko się zawahała, gdy zrozumiała wszystko
Dębowa Tarcza uśmiechnął się, a Rozalia przewróciła oczami. Nie zamierzała się poddać.
Razem unieśli miecze i je po raz pierwszy skrzyżowali nie używając zbyt wiele siły. Skupiali się na sobie, powoli wykonując kolejne ruchy. Pół elfka wiedziała, że nie używając magii, czego nie zamierzała robić, jest skazana na przegranie tego pojedynku. Ale dziwnie czuła, że jest na to przegotowana. Walczyła nie dla wygranej, ale dla samego pojedynku. Najważniejszy był dla niej przeciwnik. I nie tylko podczas walki.
Pojedynek z każdą sekundą nabierał tempa. Miecze odbite od siebie atakowały i broniły na zmianę. Thorinowi też nie chodziło o wygraną. Czuł, że chce zobaczyć waleczną postawę i delikatne ruchy dziewczyny.

Może i to było prawidłowe, że byli na sobie skupieni, ale to wcale nie przyśpieszało i nie zaogniało pojedynku, tylko zatapiało ich jeszcze bardziej w sobie wzajemnie. Rozalia mogła godzinami wpatrywać się w ciemne włosy, czy przyciągające oczy Thorina. Prawie to samo można było powiedzieć o krasnoludzie. Walczyli prawie zapominając o elfio-krasnoludzkiej widowni. Kili wręcz wlepił się w ich pojedynek kierując wzrok na zminę na każdego. Tylko teraz nawet rudowłosa elfka poczuła delikatną magię unoszącą się wokół i sama obserwowała walkę, nie odciągając od niej Kili'ego.
Ostatecznym płynnym ruchem Thorin wytrącił broń Rozalii i tym samym ruchem zmusił ją do zrobienia kilku kroków w jego stronę. Zatrzymała się kilka centymetrów przed nim, ledwo na niego nie wpadając.
Lili, mimo że bardziej zmęczona od krasnoluda, słyszała jego przyśpieszone bicie serca wywołane zmęczeniem i bliskością Rozalii. Przez kilka chwil stali dość blisko siebie. Pierwszy odsunął się Thorin, a Rozalia lekko zmieszana cofnęła się po broń, którą walczyła. Nie był to Merion, tak samo jak Thorin nie walczył Orcristem. Użyli dwóch nienajgorszych mieczy treningowych.
Thorin tak jak pojawił się w pomieszczeniu, tak z niego wyszedł. Bez żadnych dodatkowych słów.
Rozalia tym razem usiadła na posadzce przed Kili'm i Taurielą zbyt zmęczona na bezcelowe utrzymywanie się na nogach. Ten pojedynek był o wiele bardziej męczący i zdecydowanie była to wina jej przeciwnika. On mógł tam poprostu być, a ona zmęczyła i przejęła by się bardziej niż w obecności innego krasnoluda. To było dużo bardziej magiczne, niż jakiekolwiek zaklęcia.

Young and Beautiful || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏ [najmniej krasnoludzka królowa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz