▪IX▪

187 12 0
                                    

Na szczęście dziewczyny, konie nie były potrzebne długo. Po kilkunastu minutach drogi dotarli na brzeg wysokiego lasu. Z daleka las wyglądał normalnie, lecz po zbliżeniu się do drzew odrazu było widać, że coś jest nie tak. To była Mroczna Puszcza teraz jeszcze bardziej mroczna niż bywała wcześniej.
-Rozwiążcie i puście konie wolno, niech wrócą do swojego właściciela.-Gandalf zawołał w stronę pilnujących koni krasnoludów-Mój koń zostaje!
-Opuszczasz nas Gandalfie?-Bilbo zapytał czarodzieja, a ten potwierdził obawy hobbita
Czarodziej udzielił im kilku ważnych wskazówek, zapowiedział, gdzie mają na niego czekać i odjechał w przeciwną stronę.
-Idziemy! Nie schodzimy ze ścieżki, której pilnujemy bardziej niż broni!-przywódca kompani zwołał wszystkie krasnoludy do siebie i wszedł do puszczy
Rozalia nie podchodziła do niego teraz, kiedy widziała, że nie jest w najlepszym humorze. Wchodząc do tego lasu musieli być wyjątkowo ostrożni. Nie wiedzili, co tu może mieszkać i strach był normalną rzeczą. A nie mieli innego wyjścia.
Las był chory i zarażał tym krasnoludy. Zgubili ścieżkę i mieli serdecznie dosyć tego lasu. Chcieli jak najszybciej z niego wyjść, a tylko krążyli wokół kilku drzew czując się coraz gorzej. Hobbit jako istotka bardzo pomysłowa nie czekając na pozwolenie krasnoludów wdrapał się na jedno z najwyższych drzew i tym samym zrobił najlepszą rzecz, jaką mógł wtedy zrobić. Odetchnął zdrowym powietrzem i chciał poinformować krasnoludy. Wiedział dokładnie, w którą stronę należy iść.
Zszedł z drzewa i nikogo nie zobaczył. Cała historia z ogromnymi pająkami się zadziała i hobbit uratował krasnoludy i Rozalię przed zjedzeniem. Tylko...pojawiły się elfy. Oddział leśnych elfów ze swoim księciem na czele. Złapali krasnoludy i zaprowadzili ich do swojego pałacu.
Odrazu wychwycili z krasnoludzkiego tłumu Rozalię. Rozpoznali także Thorina. Wiedzieli już, po co krasnoludy przedzierały się przez puszczę. Zabrali im wszystkim broń i wtrącili do lochów jak zwykłych niewolników. Kompania zdecydowanie nie zasłużyła sobie na takie traktowanie, chociaż faktem pozostaje, że weszli na tereny leśnych elfów.
-W górze są i klejnoty, których ja porządam...uczciwy układ-wypuścimy was wolno w zamian za drogocenne klejnoty z wnętrza góry. Co ty na to, Thorinie?
-...Nie! Nie wchodzę w żadne układy z elfami!
-Straże! Pilnować go! Zgnijesz w moich lochach. Sto lat dla elfa to zaledwie mrugnięcie oka...Ale ty...Kim ty jesteś? Wyglądasz jak elf, zdecydowanie elf, ale jakiś takiś mały...-przy ostatniej części zdania przeszedł obok dziewczyny pokazując dokładnie, ile wystarczy, że podniesie rękę, żeby sięgnąć jej głowy.
Zapewne taki ruch byłby łatwą drogą do wyprowadznia obrażanego z równowagi. Rozalia miała to jednak w głębokim poważaniu i równie dobrze mogłaby się pośmiać z "ogromnego efla", jak on z niej.
-Jestem pół elfem.-krótko, zwięźle, sucho
-...i pół?-zbyt ciekawski był elficki król
-I pół orkiem, jeżeli się nie mylę...-tutaj niechętną do odpowiedzi dziewczynę wyręczył elficki książe i nie za bardzo się to samej zainteresowanej podobało-...ma czarną krew. Tylko jedna rasa szczyci się taką krwią.
Dziewczyna dalej milczała, ani nie potwierdzając, ani nie zaprzeczając.
-Ciekawe połączenie...Tylko męczy mnie pytanie: Jak?-Thranduil przerwał dla niektórych bardzo niepewną ciszę
Wszystkiemu przysłuchiwał się trzymany przez strażników krasnoludzki król.
-Podstępem orków.-dziewczyna miała już serdecznie dość tej rozmowy
-Koniec o tym, kim jesteś. Pół elf i pół ork. Tylko co mają z tym wspólnego krasnoludy? Narażasz się na niebezpieczeństwa, kochana. Możesz przecież zostać tutaj z nami. Oni kiedyś zdechną jak szczury w tych swoich podziemiach...ty możesz żyć wiecznie. Nie wolisz zostać naszą księżniczką?-propozycja króla wydawała się być taka kusząca
Kolejną warstwę ciszy Rozalia domurowała do tej konwersacji. Gdy już stał konkretny mur między nią i elfickim królem, ona nie chciała go burzyć. Dalej nie odpowiadała.
-Odpowiedz!
-Jestem częścią Kompanii Thorina Dębowej Tarczy, podpisałam umowę. Nie mogę jej zerwać, czyli nie mogę z wami zostać. Chyba, że właściel kompanii zgodzi się na zerwanie umowy.
Dość szybko Thranduil przeniósł wzrok na krasnoluda. Uparty, honorowy i dość nerwowy krasnolud przysłuchiwał się każdemu słowu z coraz większą złością. Nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Był wręcz pewny, że dziewczyna zostawi krasnoludy i wybierze ciepłą komnatę w elfickim pałacu, albo że chociaż poprosi o powrót do Rivendell. Ale napewno nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
-Ona jest moim skarbem. Jeżeli nadal chce pozostać ze mną, niech pozostanie. Nie oddam jej tak łatwo.
Takie słowa z ust króla wypowiedziane przeciwko drugiemu władcy same w sobie były pełne uczucia. A to jakie spustoszenie wywołały w Rozalii już nawet nie było porównywalne do niczego. "Ona jest moim skarbem...moim...skarbem..."-Rozalia mogłaby tego słuchać trzy dni i trzy noce i nadal by to ją nie znudziło. Zarumieniła się i nie umknęło to uwadze krasnoluda.
-DOŚĆ! Wyprowadzić ich do lochów!-słowa Thorina wywołały dokładnie taką złość w elfie, jaką miały wywołać
Obydwoje zostali zamknięci w lochach obok reszty kompani. Cele były dosyć daleko i na samym końcu, przy celi Kiliego właśnie rodziło się małe, ale za to silne uczucie. Jednak przy celi Thorina nie było nic słychać z konwersacji elfki i krasnoludzkiego księcia.
-Proponował układ? Zgodziłeś się, Thorinie?-Balin pokładał nadzieje w to, że choć raz Thorin pomyśli w bardziej strategiczny sposób
Otóż nie. Białobrody dowiedział się dość szybko, że to nie miało szans się udać.
-To była nasza ostatnia nadzieja.
-Nie ostatnia...-krasnoludy przez chwilę nie wiedziały, co miał na myśli Thorin
-Bilbo!!!
-Cicho bądźcie, bo nic się nie uda!
Ostatecznie udało się i beczki były już na ostaniej prostej, ale...brama, strażnicy, orkowie, Kili, strzała, ucieczka, i tak dalej.
Ostatecznie z pomocą elfów krasnoludy ocalały i Tauriela dowiedziała się o zatrutej strzale. Poszła w las, a za nią Legolas.
Wszystko toczyło się tak, jak miało się potoczyć.
Bard zabrał grupkę i przetransportował ich wszystkich do miasta. Rozalia ucierpiała z nich wszystkich najmniej, ponieważ od ludzi różniła się tylko wzrostem i delikatnie urodą. Została uroczo potraktowana jako daleka kuzynka przemytnika i bez problemów weszła do miasta. Gorzej z krasnoludami, które o mało co nie skończyły za burtą razem z beczkami wypełnionymi rybami.
Thorin próbował omijać Rozalię, a ta specjalnie nie szukała go. Czuła, że coś jest nie tak, ale nie zrobiła niczego złego i nie ukrywała się.

W domu Barda Dębowa Tarcza obserwował przez chwilę krasnoludzką kuszę umieszczoną na jednej z wież miasta. Balin i Bilbo także dołączyli do tej sceny z opowieścią o smoku i czarnych strzałach. Teraz za to z końca pokoju przysłuchiwała się temu Lili.
-Podziwiam Cię, pół elfko. Wybrać nas ponad pałac? Góra jest cenniejsza, ale dalej nie nasza. Nie wolisz mieć pewności?-kolejne słowa Thorina budujące relację jego i Rozalii zaczynające coś prawdziwego, bo wypowiedziane przy Bilbo i Balinie nie mogły być nieszczere.
-Warto było to powiedzieć dla tych słów, które usłyszałam potem.
Krasnolud oderwał wzrok od broni i spojrzał na swój skarb-Powiedziałeś to szczerze? Czy tylko dla wrażenia przed elfem?
-Czy jedno wyklucza drugie?
Wszystkie słowa były dobrze zaplanowane i wypowiedziane dopiero po szczegółowej analizie. Przy tej rozmowie była także cisza, ale nie była ona niezręczna.
Rozalia nie odpowiedziała tylko użyła jednej ze swoich kryształowych broni. Uśmiech był tutaj najodpowiedniejszy.

Young and Beautiful || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏ [najmniej krasnoludzka królowa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz