Victoria obudziła się z rana i poczuła, że materac jest jakoś bardziej zapadnięty. Odwróciła się na drugi bok i zobaczyła śpiącego Lokiego. Usiadła na łóżku i przeanalizowała co się wczoraj stało. Loki uratował ją przed Demetriuszem. Na szczęście niebieskooki umarł.
– Hej, wszystko okey – usłyszała głos Lokiego.
Poczuła dłoń na ramieniu i szybko wstała. Bała się dotyku po wczorajszej akcji.
– Chyba tak. Dziękuje – odpowiedziała mu.
– Jak to było wczoraj?
– Wczesniej prosił mnie o przyjście do ogrodu. Nie przyszłam. Później zgłodniałam i udałam się do kuchni po ciastka – wyznała.
– Czyli dlatego znikają – uśmiechnął się.
– Ale on pojawił się w kuchni i... – w jej oczach pojawiły się łzy – gdy uciekłam pierwszym pokojem był mój. Schowałam się pod łóżko i nawet nie zauważyłam, że zamknął pokój. Gdy poszedł do łazienki ja po biegłam i mnie złapał.
Na wspomnienie tamtego dnia łzy leciały jej tak jak wtedy. Poczuła ramiona które obejmują ją. Wzdrygła się.
– Już jesteś bezpieczna – powiedział.
Po tym objęła go czując, że naprawdę jest już bezpieczna.
Loki poczuł, że kobieta się go teraz nie boi. Polubił to uczucie. Czuł wtedy ciepło i bezpieczeństwo.
Następny dzień
Kobieta siedziała przy biurku i kończyła rysować Lokiego. Nie wyszła poza komnatę nawet na minute.
– Dzień dobry – usłyszała głos Coraliny.
– O hej.
– Chciałabyś może wyjść na miasto?
– Nie mam nastroju – odpowiedziała obojętnie.
– A może pojdziemy upiec ciastka? Twoje ulubione czekoladowe?
– To chodźmy – wstała i podeszła do drzwi.
Coralina uśmiechnęła się i wyszła z jej komnaty. Szły i po chwili były już w kuchni. Zabrały się za pieczenie.
Dwie godziny później
Uśmiechnięte od ucha do ucha, zajadały się ciasteczkami na kanapie w Victorii komnacie.
– Powiem to jeszcze raz – kobieta mówiła z pełną buzią, aż przełknęła – są przepyszne.
– Zgadzam się.
Wzięły ostatnie dwa ciastka i zjadły je.
– Czemu wszysko co dobre musi się kiedyś skończyć? – powiedziała smutna Coralina.
– Życie nie rozpieszcza.
Usłyszały jak drzwi się otwierają i po chwili patrzyły na zdyszaną Martę.
– A więc to tutaj się podziałyście – powiedziała próbując wyregulować oddech – latam po zamku jak szalona od dwóch godzin. A wy do kuchni poszłyście i zjadacie ciasteczka kiedy to ja zawału dostaje.
– Na obronę dodał, że same je upiekłyśmy – dodała Coralina.
– Król mnie zabije jak dowie się, że Victoria pracowała. Miałaś odpoczywać.
– Pieczenie to nie taka ciężką znowu praca – machnęła na to ręką – pomogło mi to zapomnieć i przy okazji świetnie się bawiłyśmy – uśmiechnęła się na wspomnienie bitwy na mąkę.
– Mam nadzieje, że chociaż posprzątałyście.
– Tak, że aż można się przejrzeć.
– A zostawiłyście chociaż kilka ciastek? – spytała Marta.
– Niestety nic nie zostało – Coralina pokazała pustą tacę.
– Coralino odpoczęłaś i się najadłaś to teraz pomożesz mi – po tym Marta wyszła a za nią jej córka.
Victoria została sama w pokoju i z nudów zaczęła nucić sobie piosenkę. Nie umiała śpiewać i nawet jej pani z muzyki to potwierdziła. Nucąc zaczęła rysować portret Coraliny i Marty. Gdy skończyła szkic wzięła akwarele i kubek z wodą.
– Całkiem ładnie ci wychodzi rysowanie – usłyszała przy swoim uchu.
Odwróciła się i a pędzel poleciał w powietrze. Trafił na twarz Lokiego który po chwili był w niebieskiej farbie na buzi. Kobieta starała się zapanować nad śmiechem.
– To da się zmazać? – spytał ją próbując być spokojnym.
– Tak – odpowiedziała i wzięła dwie chusteczki, jedna mokra a druga sucha i mu podała.
Po chwili przetarł plamę.
– Masz jeszcze tu – powiedziała Victoria i wytarła nową chusteczką jego polik.
– Powiedz mi jedną rzecz – zaczął – skąd odruch malowania ludzi?
– To było niechcący – broniła się.
CZYTASZ
In the mind of a god • Loki Laufeyson
Fanfiction• Zwykła dziewczyna o normalnym życiu. Niestety nawet sama nie wie, że jej życie nigdy nie będzie takie samo po spotkaniu pewnego Nordyckiego Boga • Ta książka była pisana dawno temu gdy chodziłam do podstawówki więc może być cringe.