15

3.3K 190 109
                                    

Po incydencie na tęczowym moście minęły już 3 dni. Lokiego przez ten czas nie było więc Victoria mogła trochę ochłonąć. Zwiedzała zamek wraz z Coraliną i piękły ciastka, babeczki i pizzę. Zanosiły to strażniką by przekazali to Iron Man'owi i Kapitanie Ameryce.

Podczas jego nieobecności mogła w końcu założyć coś innego niż suknię. Zwykły szort i luźna bluzka wystarczały jej. Każdy patrzył się wtedy na nią ze zdziwieniem.

Coralina wraz z Victorią weszły zdyszane do komnaty. Postanowiły, że pobiegaja z rana dla zdrowia. Obie usiadły na fotelu.

– Kiedyś biegłam więcej i nie miałam takiej zadyszki – powiedziała kobieta.

Gdy w końcu wyrównały oddech uslyszały jak Marta wchodzi do pokoju.

– Macie ładnie wyglądać bo król za godzinę przyjedzie i goście – powiedziała – panienko czas goni.

Marta wyjęła białą suknie z złotymi zdobieniamy. Ramionczka opadały na ramiona. Uczesała ją i umalowała. Brunetka wybrała beżowe szpilki i po chwili była już naszykowana. Po chwili słychać było trąby. Wszyscy służący, strażnicy ustawili się przy wejściu do pałcu. Czarnoswłosa ustawiła ją najbliżej drzwi.

Kobieta widziała zbliżające się postacie. Pierwszy był Loki a po chwili do niego pod biegła kobieta o rudych włosach w dość skąpej sukni. Król wywrócił oczami i spojrzał na brunetkę posyłając jej uśmiech.

Za nimi szła para. Kobieta miała długą żółtą suknie na ramiączkach i piwne oczy. Trzymała za rękę mężczyznę o prawie czarnych oczach i ciemnej karnacji. Każdemu posyłała uśmiech.

Potem służba weszła do środka.

– Jak tu pięknie – odpowiedział kobieta w żółtej sukni.

– Tak bo to pałac Lokusia – odpowiedziała rudowłosa a widząc, że Loki zdenerwował się na jej słowa dodała – oj co źle powiedziałam?

– Chce wam kogoś przedstawić – zaczął i podszedł do Victorii – pochodzi z Midgardu i pomogła mi podbić go. To jest Victoria – wskazał na nią.

– Zwyczajna śmiertelniczka? Pomogła tobie? – prychnęła rudowłosa.

– Sigyn choć raz nie komentuj czegoś – warknął Loki – to jest Thalia i – pokazał na parę ale przerwał mu mężczyzna.

– Nie jest godna słyszeć mojego imienia.

– Zapraszam na obiad – zaproponował  król.

Widząc, że Victoria nie wie czy powinna iść dodał:

– Ty też Victorio.

Pierwszy raz słyszała jak mówił jej po imieniu. Była lekko zdziwiona. Szła z tyłu pogrążona w myślach.

– Hej – usłyszała – jak na służbę za ładnie się ubierasz.

Zobaczyła Sigyn.

– Nie jestem służbą – odpowiedziała.

– Zwykła midgardka, nie urodziwa pewnie beztalencie. Powiedz czemu Loki cię tu trzyma? Spędzacie ze sobą noc?

– Nie – szybko zaprotestowała wymachując rękoma – nigdy w życiu.

– Niech tak zostanie. Mam dla ciebie jedną radę. Nie zbliżaj się do mojego Lokusia. On jest mój – po czym odeszła.

– Jest mocno zazdrosna. Zerwali ze sobą dawno temu a ona nadal go kocha i tak jakby na niego poluje – pojawiła się koło niej Thalia – nie bierz tego dosłownie co ci powiedziała. Jesteś piękna a na pierwszy rzut oka widać, że król cię naprawdę kocha. Nie protestujących bo wiem co mówie.

– On mnie? To on ma uczucia?

– Tak ale dobrze je ukrywa.

Po tym wszyscy weszli do jadalni i zajęli swoje miejsca. Jedli w ciszy nie wiedząc od czego zacząć. Była to niezręczna cisza.

– To Loki kiedy nasz ślub? – spytała Sigyn starając się być słodką.

– O 25:65 – odpowiedział nie podnosząc wzroku z jedzenia.

– Nie ma takiej godziny – odprała oburzona – ty mnie nie kochasz?!

– Już od dawna. Pod wieczór odbędzie się bal nie spóźnijcie się.

In the mind of a god • Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz