29

2.3K 155 23
                                    

Dzień później

– Nie sądziłam, że – kobieta zaczęła mówić i nie wiedziała jak dokończyć zdanie.

– Że mam serce? Że mam uczucia wobec innych? Że nie brzydzę się pomóc innym?! – po tym zdaniu wściekł się i wstał z fotela – w sumie nie dziwie się. Gdzieś tam nadal uważasz mnie za potwora.

Wyszedł wściekły i gdy zobaczył, że mała Nyala biegnie zarzucił maskę spokoju i czekał na nią. Dziecko biegło w żółtej, lekkiej i przewiewnej  sukience.

– Dzień dobry Królu – ukłoniła się.

Marta w cały jeden dzień nauczyła ją jak najlepiej manier, kultury i podszkoliła ją w języku. Była bardzo zdziwiona, że ta mała istotka miała taką chęć do zgłębiania wiedzy. Jadła wszystko co jej podano i do każdego odnosiła się z szacunkiem.

– Witaj. Czegoś potrzebujesz?

– Chciałabym em – lekko zmarszczyła czoło przypominając sobię odpowiednie słowo – zobaczyć się z Victorią. I mam pytanie o ile mogę je...zadać.

– Spróbuję na nie udzielić odpowiedzi.

– Czemu służba nie wie  jak nazywać Victorię? Mówią na nią ta od króla lub zakładniczka lub Midgardka. A przecież ona jest królową – powiedziała entuzjastycznie.

– A skąd pomysł że jest królową? – spytał ją uśmiechając się.

– Bo skoro ty jesteś tu królem i mnie...przygarnąłeś to oznacza że jesteś moim niby tatą a ty Królu kochasz Victorię a ja traktuję ją jak mamę więc jest Królową – po tym zaśmiała się z szczęścia.

Totalnie go zatkało pierwszy raz nie wiedział co powiedzieć. Kochał ją. Najpierw Stark przypomniał mu, że nie powiedział takiego prostego zdania a teraz dziecko mówi mu, że traktuję go jak ojca i uważa ich za rodziców bo widzi, że ją kocha. A on tego nie powiedział.

– Victoria jest w swojej komnacie ja niestety muszę iść.

– Królu mogłeś powiedzieć że Królowa jest w swojej komnacie – odparła i poszła przed siebie.

Loki stał tak jeszczę chwile a gdy zrozumiał, że stał jak ten słup soli ruszył z genialnym pomysłem.

W tym czasie Nyala dotarło do komnaty kobiety i gdy tylko była już w pomieszczeniu ukłoniła się czym zdziwiła ją.

– Nyala nie musisz przede mną się kłaniać. Pamiętasz jestem tylko Midgardką co prawda z mocą ale Midgardką.

– Ależ jesteś królową. Jesteś moją drugą mamą. Mogę cię przytulić? – spytała gdy przypomniała sobie o zmarłych rodzicach.

Niebieskooka kiwnęła głową i usiadła na fotelu a dziewczynka na jej kolanach. Wtuliła się w nią i kilka słonych łez spłynęło po jej policzku.

– Nyala już nie musisz się bać – powiedziała spokojnie brunetka – jak narazie tu jest twój dom i jesteś bezpieczna – głaskała ją przy tym po główce – masz mnie a nawet Lokiego.

– Tyle, że boję...się – przetarła rączkami oczy – że zginiecie..jak moi rodzice.

– Spokojnie tu jest straż, nic nam nie grozi – zapewniła ją.

– Nie – zaprzeczyła – bo...bo mieliśmy mało plonów i...i ja byłam mała i...i dostałam najwięcej jedzenia i...i gdy położyliśmy się spać ja...ja spałam i się obudziłam ale...ale oni nie. Spali – mówiąc to płakała.

Nic nie mówiąc kobieta jeszcze mocniej przytuliła dziewczynkę wiedząc, że rodzice umarli z głodu. W progu komnaty stanął Loki i przysłuchiwał się rozmowie i słysząc to starał się nie okazywać słabości. Gdy Victorią zobaczyła go lekko skinęła głową by podszedł a on wykonał to polecenie. Z początku nie wiedział czy przytulić je czy nie ale zachęcił go ciuchutki i słodki głosik:

– Przytul mnie.

Gdy to zrobił poczuł przyjemne ukłucie w sercu i radość. Tkwili tak przed dobre pięć minut za nim wszyscy odsunęli się.

– Mogę was nazywać mamą i tatą?

Spojrzeli się po sobie i mierzyli wzrokiem.

– Nayla ale wiesz o tym, że nie jesteśmy małżeństwem? – bardziej stwierdziła niż spytała.

– Ale kochacie się i nie potrzebne jest wam...małżenstwo? – powiedziała.

Po chwili usłyszeli pukanie do drzwi a w nich stanęła Marta, ukłoniła się widząc króla.

– Ja po Nyale oczywiście jeżeli nie przeszkadzam.

– Oczywiście, że nie – odezwał się Loki – z resztą chciałem też porozmawiać sam na sam z królową – ostatnie zdanie podkreślił.

Kobieta lekko zmarszczyła brwi i zastanawiała się o co chodzi tym razem zielonookiemu. Służącą pokiwała głową i wyszła prowadząc dziewczynkę za rączkę. Brunetką odprowadziła ich wzrokiem a gdy znikli za drzwiami spojrzała na Boga kłamstw który stał przed nią.

– Wstań – zarządał.

– Co jej powiedziałeś? – spytała – przecież my nawet nie jesteśmy jej prawnymi opiekunami, nie mówię cieszę się, że mogę jej pomóc ale my rodzicami?

– Czasami za dużo mówisz moja królowo.

Uśmiechnął się do niej i przyciągnął ją bliżej siebie i popatrzył w jej oczy.

– Mogę cię pocałować? – spytał nie odrywając wzroku od jej niebiseskich tęczówek.

– Nawet gdybym powiedziała nie i tak byś mnie pocałował – stwierdziła.

– Jesteś bardzo spostrzegawcza za to cię kocham.

Na te słowa złączył ich usta w długim pocałunku pełnym różnych emocji. Gdy zabrakło im tchu brunetka nie wytrzymała i spytała:

– Ty serio mnie kochasz?

– Gdybym nie kochał nie całowałbyym cię.

In the mind of a god • Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz