17

2.9K 158 24
                                    

Sigyn szła radośnie po korytarzach Asgardu i w głowie obmyślała co powiedzieć gdy spytają ją o Victorię.

– Sigyn – usłyszała głos Thalii za sobą – król wyjechał na Midgard w jakimś celu.

– Bardzo dziękuje za informacje – rudowłosa uśmiechnęła się.

– A wiesz czy czasem nie zabrał jej na Ziemie?

– Kogo? – spytała z udawanym szokiem.

– Victorię, nie widziała jej od balu.

– Może gdzieś się szlaja – odparła z obrzydzeniem po czym odeszła z uniesioną głową.

Godzinę później w lesie.

Krew przestała jej już lecieć i odetchnęła z ulgą. Zastanawiała się jak wydostać się z tego miejsca. Nawet gdyby uwolniła się z łańcuchów wciąż nie wie jak wrócić. Nie mogła wiedzieć jak iść skoro była nieprzytomna gdy Sigyn ją tu zabrała.  Ciszę przerwało burczenie brzucha brunetki. Spojrzała najpierw na brzuch a potem na kromkę starego chleba. Przekręciła głowę by nie patrzyć na to. Zobaczyła małe okienko. To dzięki niemu pomieszczenie nie było skapane w całkowitej ciemności.

Do głowy Victorii przyszedł plan.

– Pomocy! – krzyknęła a po chwili usłyszała kroki.

Była przerażona a zarazem szczęśliwa. Chciała stąd uciec jak najszybciej. Drzwi otworzyły się a w nich stanął blondyn. Nie rozpoznała go od razu ale jego głos go zdradził.

– Czyli Victoria została złapana, skuta i poniżona.

– Demetriusz? Ty przecież nie żyjesz! – wykrzyczała ze zdziwienia.

– Nie ja nie nazywamsie Demetriusz tylko Arys  tylko on umie tworzyć iluzje. Tyle, że ja nałożyłem to na człowieku – odparł i podszedł do niej i ukucnął – wydajesz się przerażona. Nie masz czym póki jesteś grzeczna i cicha.

– Jesteś potworem – wysyczała.

Uśmiechnął się wrednie i podniósł jej podbródek po czym walnął jej twarz druga dłonią. Poczuła jak polik zaczął ją piec od uderzenia.

– Wiesz za co to było? – spytał śmiejąc się.

– Za potwora – odpowiedział.

– Nie – zaprzeczył – za to iż nie pozwoliłaś mojemu bratu dokończyć planów wobec ciebie. Niestety szansa przepadła. Masz nie krzyczeć.

Wyszedł trzaskając drzwiami. Po poliku kobiety spłynęła łza.

~ Musisz nauczyć się urzywać mocy~ przypomniała sobie słowa Tonego.

Wzięła głęboki oddech i uspokoiła się. Wyobraziła sobie że kromka chleba przesuwa się w prawo i w lewo. Nic się nie działo. Zamknęła oczy i starała się przypomnieć lekcje z Tonym. Te miłe wspomnienia i wolność dały jej na chwilę szczęście. Otworzyła oczy i znowu spróbowała. Chleb zaczął przesuwać się w bok. Szczęśliwa tym faktem kobieta zaczęła go unosić i od stawiać. Miała lekkie problemy by kontrolować to ale po kilku minutach szło jej coraz lepiej.

~ Czas na szklankę ~

Zaczęła robić to samo co z kromka starego pieczywa lecz tym razem woda trochę się chwiała. Gdy chciała unieść ją do góry albo za mocno albo za słabo.

Zaczynało jej się udawać gdy szkalnaka spadła bo kobieta lekko się rozkojarzyła. Hałas stłuczonego szkła przykuł uwagę strażnika.

– Miałaś być cicho! – krzyknął i podbiegł do niej – czas byś poniosła karę.

Już szykował się by zadać jej cios w brzuch gdy dostał talerzem w tył głowy. Odłamki szkła wbiła w jego plecy i kark. Popatrzył na nią a następnie upadł na ziemie martwy. Kobieta była roztrzęsiona, że zabiła go. Zobaczyła klucze wystające z jego kieszeni i wyjęła je za pomocą telepatii. Szło jej z trudem ale gdy je chwyciła zdjęła kajdanki i wzięła klucze i wybiegła szybko z domku. Otaczał ją las. Ciemny i nieznany.  Zaczęła biec przed siebie, w nieznanym dla siebie kierunku. Ciągle zahaczała o coś i w końcu zaczęło ją to denerwować.

~ Czy ten przeklęty las się kiedyś skończy?! ~

In the mind of a god • Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz