7

4.3K 179 119
                                    

Gdy tylko drzwi zamknęły się szybko pobiegła do swojej komnaty.  Zatrzasnęła drzwi i w sukni rzuciła się na łóżko. Teraz do niej dotarło to, że prawdopodobnie nigdy nie zobaczy przyjaciół ani rodziny. Zaczeła płakać choć starała być dzielna. Czułam, że utraciła część życia. Mogła dostawać drogocenne i piękne suknie, służące na zawołanie, ochronę, mogła czytać, chodzić po ogrodzie, jeść i śpiewać lecz czuła się jak ptak uwięziony w złotej klatce. Po chwili ze zmęczenia zasnęła.

Do jej pokoju teleportwał się Loki by powiedzieć, że życzy jej dobrej nocy lecz gdy zobaczył ją skuloną na pościeli coś pękło mu w sercu na ułamek sekundy. Ukucnął przy niej i pogładził ją po poliku. Nie uszło mu na uwadze, że kobieta płakała bo mokre ślady po łzach zostały. Siłą wyciągnął kołdrę spod niej i przykrył. Patrzył na nią jak śpi. Była wtedy taka niewinna, krucha i stwierdził, że ją można tak łatwo skrzywdzić.

Rano

Brunetka otworzyła oczy ponieważ promienie słoneczne zaglądały do jej pokoju. Usiadła na łóżku i stwierdziła, że nie przykrywała się kołdrą a kobieta nie mogła od tak wyjąć z pod niej kołdrę. Na szafce nocnej był liścik od Lokiego bym była wyszykowana na 10 by zjeść z nim śniadanie.

~Czyli Loki tu był jak spałam? Czemu on w ogóle tu przychodzi? ~

Wstała podeszła do szafy i wyjęła w jej mniemaniu suknię która nie będzie aż tak ciężka jak poprzednia. Poszła do łazienki by wziąć orzeźwiającą kompiel. Bardzo długo meczyła się by zdjąć suknie ale w końcu jej się udało.

Po kompieli założyła suknie i spojrzała na lustro. Niby zwykłą suknia a była piękna. Granat połączony ze złotem idealnie się skomponowany. Ramiona były zakryte lecz suknia odsłaniała trochę plecy. (Media) Victoria zasiadła do toaletki i zaczęła rozczesywać włosy. Nie miała ochoty na jakieś wyszukane fryzury więc zostawiła je w takim stanie jakie były po rozczesaniu. Nałożyła delikatny makijaż i tym razem założyła balerinki. Po chwili spojrzała na zegar i zobaczyła, że jest punktualnie 10. Szybko wybiegła z komnaty i udała się do jadalni. Bała się, że Loki może coś jej zrobić.

Weszła jak poparzona do jadalni i zobaczyła, że śniadanie zostało podane ale sam Loki jeszcze nie je.

– Dzień dobry – powiedziała by być kulturalnym.

– Spoźniłaś się – powiedział nie patrząc na nią.

– Wiem – odpowiedziała szeptem.

– Następnym razem pilnuj czasu. Smacznego.

Spojrzała na talerz i zobaczyła jajecznice. Zaczęła ją jeść i nie zdziwiła się bo jedzenie znowu było wyśmienite.

Loki patrzył na kobietę i myślał jak zacząć rozmowę. 

~ Jak tu jej nie przestraszyć ~ zadawał w myślach to pytanie.

– Jak ci się spało? – spytał przerywając ciszę.

– Dobrze – odpowiedziała patrząc na talerz.

– Możesz chodzić po zamku i go zwiedzać oprócz więzienia. Dziś jest targ więc jeżeli będziesz mieć ochotę możesz iść i coś kupić.

– Nie mam pieniędzy – odpowiedziała.

– W komnacie na biurku są.

Dalej nic nie mówili. Jedli w ciszy i tak jak wczoraj kobieta pierwsza wyszła.

Doszła do swojej komnaty i spostrzegła pieniądze na blacie biurka. Wzięła je i schowała do torebki.

Po chwili wyszła i starała znaleść drogę do miasta. Błądziła po korytarzach i zobaczyła strażnika odwróconego do niej tyłem. Podeszła i zapytała:

– Przepraszam pana – zaczęła – czy wie pan jak wyjść z pałacu do miasta?

Po chwili mężczyzna obrócił się i szeroko uśmiechnął. Victoria od razu go rozpoznała.

– Demetriusz – powiedziała z uśmiechem na twarzy.

– Czyli nie zapomniałaś o mnie? – spytał z szerokim uśmiechem pokazując rząd białych zębów – idziesz do miasta, to może pójdę z tobą? Jeszcze się zgubisz.

– Przyda mi się pomoc – odpowiedziała radośnie.

– Pomoc tak pięknej damie to zaszczyt.

Znowu zarumieniła się na jego słowa i lekko spuściła głowę.

– Lubie kiedy się rumienisz – powiedział szeptem – wyglądasz wtedy tak słodko.

In the mind of a god • Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz