9

3.7K 181 98
                                    

Loki szedł korytarzem i nikt nie śmiał mu wejść w drogę. Szukał wzrokiem strażnika który wyszedł dziś z Victorią na targ. Był zły na niego. Każdy wie, że to jeden wielki kobieciarz który działa na zasadzie zdobyć, zaliczyć, zostawić. Gdy w końcu go odszukał zobaczył, że szedł w stronę komnaty kobiety. Loki przybrał maskę obojętności i powolnym krokiem do niego podszedł. Demetriusz skłonił się i powitał:

– Witaj Królu. Piękny mamy dzień.

– Dla ciebie nie będzie – powiedział z lekkim uśmiechem.

Strażnik zmarszczył brwi nie wiedząc o co chodzi królowi.

– Straż! – zielonooki zawołał pozostałych strażników którzy nie wiedzieli o co chodzi – ten o to chciał zabić midgardkę.

– Królu ja tego nie chciałem zrobić – bronił się – ja nawet nie mam przy sobie broni bo skończyłem obchód.

Wyciągnął ręce w geście niewinności. Strażnicy popatrzyli na króla a on po chwili powiedział:

– A co masz w rękawie?

Strażnicy szybko schwytali Demetriusza bo z rękawa wystawał mały sztylet. Nie wiedział skąd on tam się wziął. W tym czasie Victoria wyjrzała z komnaty by sprawdzić co to za dziwne hałasy a gdy zobaczyła niebieskookiego trzymanego w sposób jaki trzyma się więźniów zakryła usta dłonią. Loki zobaczył ją i po chwili powiedział do schwytanego strażnika:

– Jutro z rana idziesz pod bat a dalej się zobaczy.

– Przysięgam jestem niewinny – bronił się.

– A skąd sztylet w twoim rękawie? – spytał pogardliwie kłamca – zabrać go.

Po chwili ciągnęli go po ziemi a gdy przechodzili koło brunetki obdarzył ją  wymuszonym uśmiechem. Loki podszedł do kobiety i objął ramieniem na co ona się spieła.

– Nic ci nie jest? – spytał z troską.

– Nie nic – odpowiedziała mu i odsunęła się od niego i od razu poszła do komnaty.

Zamknęła ją i ponownie zakryła usta dłonią. Po jej polikach leciały łzy.

~ Czy on chciał mnie zabić? ~

Zsunęła się po drzwiach i oparła o nie głowę. Zastanawiała się czemu jej życie tak się komplikuje. Widziała przecież, że trzymał sztylet ale jakoś nie chciała w to wierzyć. Po chwili przetarła łzy i wstała.

Rano

Obudził ją dźwięk otwieranych drzwi. Lekko uchyliła powiekę i zobaczyła Martę. Niosła książki a na nich bukiet róż. Odstawiła książki na biurko a kwiaty włożyła do wazonu. Odsłoniła firanki i światło wpadło do jej pokoju. Zmierzała w stronę brunetki a ta szybko zamknęła oczy udając, że śpi.

– Wstajemy – powiedziała radośnie – nowy dzień nastał. I chyba znalazłam ci kogoś byś się nie nudziła.

Kobieta usiadła i przeciągnęła się ziewając.

– Dzień dobry Marto – odpowiedziała posyłając jej uśmiech – o kogo ci chodzi?

– Ah Coralina to cudowna dziewczyna. Jest moją córką i bardzo chciała cię poznać. ( ktoś oglądał Coraline? Bo według mnie to super horror dla dzieci)

Po chwili weszła dziewczyna o ciemnych włosach i niebieskich oczach. Była ubrana w zwiewną szarą sukienkę. Ukłoniła się i przywitała:

– Dzień dobry pani. To zaszczyt przybywać w jednym pomieszczeniu z  tobą.

Victoria przyjaźnie się do niej uśmiechnęła i stwierdziła, że na ziemi miałaby pewnie z 17-18 lat. Na pierwszy rzut oka widać było dziecięca radość.

– Dobrze czas by panienka się ubrała bo cały dzień nie możesz chodzić w koszuli nocnej – ponagliła ją Marta.

Kobieta wstała z łóżka i podeszła do szafy wyciągając białą suknie. Poszła do łazienki. W tym czasie Marta poprosiła by jej córka pościeliła łóżko.

Brunetka wyszła w białej sukni. Ramiona były marszczone i złapane kalmrą. Szeroki, wszyty pasek w rozmiarze gorstetu. Miła tkanina i przewiewna. Marta klasnęła w ręce.

– Wyglądasz jak księżniczka. Taka lekka i delikatna jak piórko.

– Dziękuje za miłe słowa.

– Coralina zostań z Victoria i pomagaj jej a ja idę zobaczyć co się dzieje w kuchni.

Po czym Marta wyszła. Dziewczyna odprowadziła ją wzrokiem a potem na brunetkę. Wyjmowała coś z biurka a po chwili zobaczyła: dwie kartki papieru i dwa natemerowane ołówki. Wzięła też dwie podkładki i podała jej jeden zestaw.

– Wiesz w którą stronę jest ogród? – spytała Victoria.

– Tak – odpowiedziała szybko – ale ja nie mogę się bawić bo jestem służbą. Król mnie za to zabije – ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem jakby się bała, że ją usłyszy.

– Wstawie się za tobą. W końcu to ja cię do tego chce namówić. A teraz choćmy.

Wyszły na dwór po kilku minutach. Kobieta była oszołomiona, że w ogrodzie było tak pięknie.

In the mind of a god • Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz