Więzy krwi nie gwarantują miłości bliźniego
Marcus siedział na błoniach, obserwując grę swoich przyjaciół, a odznaka prefekta Slytherinu błyszczała na jego piersi. Chłopak czekał na swoją siostrę,z którą umówił się tutaj, a ta spoźniała się już dobre kilkanaście minut, przez co zaczynał się martwić. Jego siostra nigdy się nie spóźniała.
Jego ponure myśli przerwali nadchodzący Gryfoni, wśród których rozpoznał swoją siostrę. Dziewczyna posłała im sztuczny uśmiech i podeszła do brata, który był wyraźnie zirytowany.
- Czekałem na Ciebie dobre dwadzieścia minut, gdzieś ty była?
Rose posłała mu przepraszające spojrzenie i usiadła obok brata, który w jej zachowaniu dostrzegł coś dziwnego.
- Coś się stało?
Rose zagryzła wargę a po jej ciele przeszedł zimny dreszcz, czuła się chora, gdy przypominała sobie o dzienniku.
- Ten dziennik, o którym ci wczoraj wspominałam - zaczęła Rose, wzrok mając wbity w stadion - on mnie przeraża - dodała nieco ciszej - zna moje imię, choć go okłamałam - przeniosła wzrok na brata, którego twarz była bez wyrazu, jedynie oczy wyrażały czystą troskę i strach o nią.
- Oddaj go - powiedział twardym głosem - nie chcę, aby coś ci się stało, Rose.
- Masz rację, oddam go McGonagall - zgodziła się, czując nieprzyjemne kłucie w brzuchu.
Chłopak uśmiechnął się zwycięsko, przytulając siostrę, która ze śmiechem odepchnęła go od siebie, ale on tylko mocniej zacisnął uścisk.
- Jesteś okropny - wymamrotała, wtulając się w niego z uśmiechem - niszczysz mi wizerunek.
Marcus wybuchnął śmiechem i spojrzał spod łba na dziewczynę - To ty jeszcze jakiś masz?
Dziewczyna zamarła, starając się ukryć to jak zabolały ją słowa brata.
Odsunęła się od niego i posłała mu sztuczny uśmiech - Pójdę już, muszę oddać dziennik McGonagall.
Marcus widząc zmianę w zachowaniu dziewczyny, załapał ją za ramię, gdy schodziła w dół schodów i zatrzymał. Chciał się odezwać, ale przerwał im idący w ich stronę Theo Nott.
- Hill, chodź już - jego skrzeczący głos, boleśnie odbijał się w głowie Rose, na co skrzwiła się - idź się przebrać, teraz twoja kolej.
Marcus spojrzał to na siostrę, w której oczach tlił się ból i na boisko, na które pragnął wrócić.
Niechętnie puścił rękę siostry, posyłając jej przepraszające spojrzenie.- Porozmawiamy później, dobrze?
Dziewczyna skinęła tylko głową, odwróciła się na pięcie i odeszła. Z całych sił próbując nie płakać, nie chciała pokazać, że decyzja jej brata ją zabolała, ale tak naprawdę jej serce znów zostało złamane. Znów przez rodzinę.
Rose starając się opanować weszła do zamku i skierowała się do sali trasmutacji, gdzie zwykle bywała profesor. Tak było i tym razem. Starsza, siwowłosa kobieta siedziała przed biurkiem, otoczona przez ogrom prac uczniów, które dokładnie sprawdzała. Rose pewnym krokiem weszła do pomieszczenia, zwracając tym uwagę nauczycielki, która zmierzyła ją karcącym spojrzeniem.
- Nie potrafisz pukać, panno Hill? - odezwała się spokojnym tonem.
- Przepraszam, pani profesor - przeprosiła dziewczyna, patrząc jak starsza kobieta chowa prace do biurka - jeden z pierwszorocznych dał mi pewien dziennik... - zaczęła Rose a jej głos zadrżał - znalazł go w łazience Marty i kazał go oddać - sięgnęła do torby, wyjmując czarny notatnik a szok wymieszany z przerażeniem na twarzy nauczycielki zaskoczył dziewczynę.
- Musimy go szybko oddać dyrektorowi - powiedziała McGonagall, odbierając ode mnie dziennik, wstając od biurka i kierując się do drzwi, ale zatrzymała się w pół kroku - pisałaś coś w nim?
Profesor patrzyła na Rose, jakby doskonale znała już odpowieć na zadane pytanie, ale czekała.
- Tak.
Kobieta zaczerpnęła gwałtownie powietrza i wyszeptała - Coś ty narobiła, Rose.
![](https://img.wattpad.com/cover/194690479-288-k680632.jpg)
CZYTASZ
Zniszcz Ten Dziennik
FanfictionMiłość? Nie, nie tęsknię za nią. Ona nie jest ani najważniejsza, ani najczystsza, nigdy nie stanie się mieszanką doskonałą, raczej brudną cieczą. Zanim ktoś jej posmakuje, powinien ją powąchać. Istnieje jednak ryzyko, że i tak nie zauważy, iż jest t...