Świat jest teatrem, aktorami ludzie,
którzy kolejno wchodzą i znikają.Rose przewróciła oczami w odpowiedzi na słowa ciemnowłosego chłopaka, którego postać otulała gęsta mgła. Riddle stał przed nią z pewnym siebie wyrazem twarzy, który przywodził jej na myśl pewnego Ślizgona, którego Rose tak bardzo nie lubiła.
- Uwolnij mnie i Ginny - powiedziała stanowczym tonem Hill.
Na wąskie usta chłopaka wpłynął okrytny uśmiech - Uwolnić? Niby po co? - odpowiedział krótko - co bym tym osiągnął? - nie słysząc odpowiedzi ze strony brązowowłosej Gryfonki, kontynuował - kompletnie nic, za to wy - zrobił krok w stronę stojącej przed nim dziewczyny - aż za wiele.
Serce dziewczyny przyspieszyło, ale nie zamierzała pokazać chłopakowi, że się go boi. Byłoby to głupie z jej strony.
- A czego chciałbyś w zamian? - rzuciła na jednym wdechu, ukrywając trzęsące się dłonie.
Chłopak milczał przez dłuższą chwilę, nim odpowiedział.
- Ciebie.
Rose myślała, że to co usłyszała, to tylko omamy słuchowe, ale zadowolony z siebie wyraz twarzy Riddle'a uświadomił ją, że się myli.
- T-ty... - zaczęła zirytowana Rose - Nie jestem rzeczą - policzki dziewczyny pokryły się gniewnym, ciemnoróżowym rumieńcami.
Chłopak wolno pokiwała głową - W takim razie zostań tutaj i daj jej umrzeć - wskazał bladym palcem na leżącą w lodowatej wodzie Ginny - nie zostało jej dużo czasu.
Wzrok Rose powędrował w stronę Ginny, która była jeszcze bledsza niż gdy ta ją znalazła. Ciężar w piersi dziewczyny powięks
zył się. Rose nienawidziła tego okropnego uczucia, uczucia wyrzutów sumienia, które zżerały ją od środka.- Zgodzam się, ale obiecaj, że ją odeślesz.
Riddle bez słowa zgodził się na warunki, które postawiła mu Rose. Wyciągając do niej szczupłą, o wiele wyraźniejszą dłoń, którą dziewczyna z wahaniem chwyciła w swoją mniejszą.
Brązowowłosa czarownica nie zdążyła nawet mrugnąć okiem a gęsta mgła, która otaczała chłopaka pochłonęła i ją. Zabierając w nieznane jej miejsce. Pomieszczenie w którym się znalazła przypominało jej scenę z horroru, które tak uwielbiała oglądać. Był to ogromny ale bardzo zaniedbany salon. Drewniane okna zabite były deskami, przez które ledwo przedostawały się promienie słoneczne, oświetlając odrobinę ponury salon. Brudna, marmurowa podłoga pozbawiona była kilku płytek a leżący na niej szary dywan posiadał trzy duże, czerwone plamy. Rose łatwo przyszło domyślić się, że od dawna nikt nie mieszkał w tym przerażającym dworze i specjalnie nie była tym faktem zaskoczona. Kto chciałby kupić tak okropny dom.
- Chodź za mną - z zamyślenia wyrwał ją głos stojącego za nią chłopaka, który nie czekając na nią zaczął iść przed siebie, aż zniknął za dużymi, pokrytym pajęczynami drzwiami.
Hill szybko go dogoniła, nie chcąc zostawać sama w salonie. Idąc przez długi, mroczny korytarz, na którego ścianach wisiały zniszczone portrety czarodziei, którzy być poprzednimi właścicielami mrocznego dworu.
- Dlaczego wybrałeś akurat to miejsce? - zapytała, kiedy jej wzrok padł na spalony portret młodej kobiety.
- Jest wygodne.
Z pomiędzy malinowych ust dziewczyny wyrwało się prychnięcie - Chciałeś powiedzieć przerażający. To miejsce jest okropne.
Ciemnowłosy zignorował słowa dziewczyny, która przygląda się wszystkiemu z obrzydzeniem wymalowanym na jasnej twarzy.
- Wchodź do środka - powiedział, stanowczym tonem Riddle, stojąc w wejściu jednego z wielu pokoi - dalej, nie mam całego dnia.
- Przestań zachowywać się jak dupek to być może to przemyślę - odpyskowała mu, zirytowana jego zachowaniem Gryfonka.
Chłopak prychnął, nie zwracając uwagi na słowa dziewczyny, wpychając jej drobne ciało do środka pokoju.
Oburzenie Rose zostało zastąpione przez ogromne zaskoczenie. Pokój w którym się znajdowali był przestronny, jasny i zadbany w przeciwieństwie do reszty dworu.
- Widzę, że ci się podoba twój nowy pokój, moja droga.
Słowa chłopaka podziały na Rose jak kubeł zimnej wody. Odwróciła się gwałtownie na pięcie i stanęła oko w oko z wyższym od niej chłopakiem. Na usta Toma wpłynął pełen chorej satysfakcji uśmiech. Rose wiedziała wtedy, że nieświadomie dała się wplątać w jedną z jego chorych gierek, ale nie zamierzała być jego kolejną ofiarą.
- Bardzo.
CZYTASZ
Zniszcz Ten Dziennik
Hayran KurguMiłość? Nie, nie tęsknię za nią. Ona nie jest ani najważniejsza, ani najczystsza, nigdy nie stanie się mieszanką doskonałą, raczej brudną cieczą. Zanim ktoś jej posmakuje, powinien ją powąchać. Istnieje jednak ryzyko, że i tak nie zauważy, iż jest t...