ep.3

987 54 30
                                    

Strach tnie głębiej niż miecze.

Hill siedziała w gabinecie dyrektora wraz z profesor McGonagall, która od czasu, do czasu posyłała jej rozczarowane spojrzenia. Ciemnowłosa westchnęła i wróciła do rozglądania się po pomieszczeniu.
Gabinet Dumbledore'a był wielkim i pięknym okrągłym pokojem, pełnym dziwnych odgłosów i przedmiotów. Na stołach o cienkich, wrzecionowatych nogach stały rozmaite srebrne urządzenia. Ściany były obwieszone portretami byłych dyrektorów, którzy zazwyczaj drzemali w ramkach. Było tu również olbrzymie biurko z nogami w kształcie szponów, a za nim, na półce rozsiadła się wyświechtana i postrzępiona Tiara. Kolejną rzeczą, która przyciągnęła zaciekawiony wzrok Gryfonki był wyliniały ptak. Dziewczyna wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę, ale uciekła wzrokiem, gdy mętny wzrok ptaka spotkał się z jej. Ptak umierał, aby urodzić się na nowo.
Nagle do pomieszczenia wszedł dyrektor, uśmiechał się do nas życzliwe, a wokół jego błękitnych oczu pojawiły się dobrze widoczne już zmarszczki.
- Drogi Albusie - zaczęła twardym głosem McGonagall - panna Hill, posiada dziennik Toma Riddle'a.

Wzrok Dumbledore'a stał się nagle ostrzejszy co zdziwiło dziewczynę.

Kim był Riddle, że sam Dumbledore się go obawia?

-  Musisz oddać mi ten dziennik - odezwał się  dyrektor stanowczym tonem, widząc w oczach dziewczyny niepewność kontynuował - Wiem jaki jest czarujący i jak miły potrafi być, ale to kłamstwo. Zwykła gra. Ten chłopak to czyste zło. Musisz oddać mi dziennik zanim będzie za późno, zanim wyssie z ciebie życie, Rose.

Rose milczała dłuższą chwilę, przyswajając słowa siwowłosego mężczyzny, który wysyłał jej uważne spojrzenie spod okularów połówek. Bez słowa chwyciła swoją torbę i wyjęła z niej dziennik, podając go dyrektorowi. Ten odetchnął z ulgą i spojrzał w jej puste brązowe , które teraz tak bardzo przypominały mu JEGO oczy, że aż zamarł.

- Czy mogę już odejść dyrektorze? - odezwała się.

- Tak, jesteś wolna.

Dziewczyna skinęła głową, mamrocząc ciche pożegnanie i wychodząc. Dumbledore utkwił w niej swoje czujne spojrzenie, które odprowadziło ją, aż do wyjścia z pomieszczenia. Gdy przejście zamknęło się za nią, dziewczyna odetchnęła z ulgą. Poczuła nieopisaną ulgę pozbywając się nawiedzonego dziennika. W końcu mogła zacząć funkcjonować jak normalnie.

Skierowała się na kolejną lekcję, którą było OPCM z szerokim uśmiechem na twarzy, czując, że nic nie jest w stanie zepsuć jej tego dnia. Nawet irytujący Ślizgoni.

(***)

Po raz pierwszy od bardzo dawna Rose obudziła się wyspana i wypoczęta. Spojrzała przez ogromne okno na drzewa i spowite mgłą Hogwarckie jezioro. Znad wody dobiegł ją daleki skrzek jakiegoś ptaka. Podeszła do komody i wyjęła z niej mundurek. Idąc do łazienki, zerknęła na zegarek. Dochodziła siódma. Po trzydziestu minutach wyszła ubrana w mundurek a włosy miała związane jak zwykle w ciasnego warkocza. Chwyciła torbę i wyszła.

Pierwszą lekcją były eliksiry, Rose lubiła ten przedmiot, ale nie lubiła, gdy ktoś z Slytherinu sabotował jej eliksir, ponieważ miała lepsze oceny niż on.

Mimowolnie fuknęła pod nosem, widząc grupkę Ślizgonów pod salą od eliksirów. Malfoy obejmował ramieniem Parkinson i szeptał coś do niej, a ona na to chichotała, marszcząc przy tym twarz jak mops, którym przecież była.

Rose przeszła obok nich obojętnie, nie reagując na dziecinne zaczepki Malfoya. Miała nadzieję, że chłopak kiedyś zauważy, że na nie robi to na niej żadnego wrażenia i przestanie.

Zajęła swoje stałe miejsce obok Granger i zabrała się do robienia notatek, co zaskoczyło dziewczynę siedzącą obok.

- Coś ci się stało, Rose? - spytała, patrząc na koleżankę uważnie.

- Nie, wszystko w porządku  - posłała jej uspokajający uśmiech - po prostu biorę się do roboty.

Hermiona uniosła brew - Pod koniec roku? Szkoda, że nie miałaś tyle zapału do pracy na początku roku.

Słowa dziewczyny zirytowały Rose, która mimowolnie upuściła pióro, sycząc w odpowiedzi jadowite - Zajmij się swoim życiem głupia, Szlamo.

Granger zamówiła a jej oczy wypełniły się łzami, co otrzeźwiło Rose, ale było już za późno. Hermiona ze łzami w oczach wybiegła z sali a za nią Potter i Wieprzlej.

- Nie będę tolerował takich scen, panno Hill - odezwał się surowym głosem profesor - odejmuje twojemu domowi dwadzieścia punktów, zgłoś się również do woźnego, może znajdzie ci jakieś zajęcie, aby utęperować twój charakter.

Profesor posłał ostatnie oburzone spojrzenie w stronę skulonej na krześle Rose i wrócił do prowadzenia zajęć, a Hill nadal sztywno siedziała ze zwieszoną głową, czując spojrzenia kierowane w jej stronę. Wiedziała już, że jej życie w Domu Lwa właśnie się skończyło, a wszystko przez tą Szlamę.

(***)

Dla Rose cały dzień był jednym, wielkim koszmarem. Każdy patrzył na nią jakby chciała przeprowadzić zamach na Złote Trio. Jedynym człowiekiem, który wciąż patrzył na nią tak samo był Marcus. Nawet gdy dowiedział się tego od Malfoya a nie od niej dla niego była jego młodszą siostrą a nie Gryfonką, która musi wszyskich akceptować i kochać. On jako jedyny ją znał.

Rose wracała właśnie do dormitorium, czując na sobie nieprzychylne spojrzenia współdomowników przyspieszyła kroku i w oka mgnieniu znalazła się w środku, natrafiając na Megan, która na jej widok szybko wyszła, nie zaszczycając Rose nawet wyrokiem. Hill westchnęła tylko i skierowała się w kierunku swojego łóżka, aby na nie opaść i zasnąć, ale od razu przystanęła w pół kroku, zatrzymując swój wzrok na drewnianej komodzie, na której leżał mały, czarny dziennik i mała notatka.

Rose niepewnie wzięła notatkę do ręki i przeczytała.

Pożałujesz tego.

Hill poczuła nagle jak całe powietrze z niej uchodzi a pokój wiruje. Musiała złapać się mebla, aby nie upaść. Nie wiedziała jakim cudem ten dziennik się tu znalazł, ale musi się go pozbyć, raz na zawszę.

Zniszcz Ten Dziennik Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz