Słowa obcych ludzi ranią wystarczająco mocno, ale słowa tych, którym ufamy, są najgorsze.
Rose stała w drzwiach pokoju swojego brata. Pokój chłopaka był o wiele większy niż ten jej w Wieży Gryffindoru. Pokój Marcusa ozdobiony był herbami Slytherinu. W pomieszczeniu znajdowały się cztery ogromne łóżka, każde posiadało ciemnozielone baldachimy, które zwisały z czterech drewnianych kolumn. Na ścianach wisiały pochodnie, oświetlające pomieszczenie. Kamienna podłoga pokryta była ozdobnymi, szarymi dywanami. Z sufitu zwisał miedziany żyrandol, a w niektórych miejscach na ścianach pojawiały się delikatne akcenty szachownicy. W pokoju okna były zasłonięte zielonymi zasłonami. Przez okna można było zobaczyć stworzenia żyjące w hogwarckim jeziorze.
Dziewczyna odwróciła wzrok od okna i podeszła do łóżka, na którym leżał kot jej brata. Adora.
Pochyliła się i pogłaskała kotkę po gęstej, ciemnej sierści, na co ta zamruczała i otworzyła oczy, aby na nowo je przymróżyć.- Rose? - odezwał się zza jej pleców zachrypnięty głos Marcusa.
Rose odwróciła się gwałtownie, napotykając pytający wzrok czekoladowych oczu brata, który prawdopodobnie dopiero wyszedł spod prysznica.
- On wrócił, Marcus - zaczęła Hill łamiącym się głosem - oddałam go, a on wrócił!
Chłopak przyglądał się siostrze kompletnie nic nie rozumiejąc - Dziennik, mówię o tym przeklętym dzienniku - dodała załamana.
Chłopak spojrzał na nią, jakby co najmniej wyrosła jej druga głowa.
- Przysięgam, Marcus. Mogę ci go nawet pokazać przyniosłam go tutaj!
Chłopak jedynie skinął głową i przysunął się bliżej siostry, gdy ta otwierała torbę, ale widząc jej zdezorientowaną minę, westchnął, zabrał torbę z jej rąk, ale w środku nie było nic prócz podręczników.
- Musisz odpocząć, Rose.
Dziewczyna spojrzała na niego zraniona, ale on nie przejął się tym. Nie chciał, żeby jego siostra skończyła jak ich ojciec. W świętym Mungu.
Zanim zdążył coś zrobić Rose wybiegła z jego dormitorium. Zostawiając swoją torbę, która po chwili zniknęła z jego łóżka.
(***)
Rose biegła przez opustoszałe korytarze Hogwartu, a po bladych policzkach dziewczyny spływały łzy. Gdy wspaniała się po stromych schodach prowadzących na Wieżę Astronomiczną, czuła palące spojrzenie na swoich plecach, ale je zignorowała, uznała, że to któryś z duchów ją zauważył i obserwuję. Kiedy znalazła się na wieży z jej piersi wyrwał się gwałtowny szloch a nogi ugieły. Rose zjechała po ścianie, opierając głowę o kolana, szlochając.
- D-dlaczego ja? - wydukała, opierając zapłakany policzek zimną ścianę - co złego zrobiłam?
Rose przymknęła oczy, chcąc na chwilę zapomnieć o tym co stało się w ciągu tych kilku dni. O tym przeklętym dzienniku i o tym, że wraca do niej jak bumerang.
Dziewczynę otrzeźwił przeraźliwy chłód, który owiał jej ciało. Natychmiast otworzyła oczy i pierwsze co zauważyła była jej brązowa torba, leżąca na jej kolanach. Przerażona wstała i niepewnie zajrzała do środka. Zaniemówiła widząc dziennik w środku. Zdenerwowana wyjęła go i rzuciła na środek Wieży.- Incendio - rzuciła i patrzyła jak dziennik się pali, aż zostaje z niego sam pył.
Miała nadzieję, że tym razem to zadziała, że gdy wróci nie zobaczy go ponownie na komodzie.
Po powrocie do dormitorium dziewczyna z ulgą stwierdziła, że dziennika nigdzie nie ma. Szybko przebrała się w piżamę i położyła się spać. Miała dość tego wieczoru. Gdy oczy dziewczyny zamykały się, Rose znów poczuła ten sam chłód i uczucie bycia obserwowaną, jak poprzednio na Wieży Astronomicznej. Myślała, że to jej wyobraźnia robi sobie z niej okrutne żarty, do czasu, gdy poczuła jak ktoś sunie zimną jak lód dłonią po jej policzku, na co gwałtownie otworzyła oczy, ale nikogo nie zauważyła. Rozejrzała się po pokoju i jedyne co przykuło jej uwagę to dziennik, który wydawało się jej, że zniszczyła obok notatnika leżała mała karteczka. Hill chwyciła kartkę i przeczytała ją.
Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, Rose.
CZYTASZ
Zniszcz Ten Dziennik
FanfictionMiłość? Nie, nie tęsknię za nią. Ona nie jest ani najważniejsza, ani najczystsza, nigdy nie stanie się mieszanką doskonałą, raczej brudną cieczą. Zanim ktoś jej posmakuje, powinien ją powąchać. Istnieje jednak ryzyko, że i tak nie zauważy, iż jest t...