Jaka jest różnica między kaprysem a dozgonną miłością? Ta, że kaprys trwa trochę dłużej.
Rose została odprowadzona przez zgryźliwego skrzata do gabinetu Toma. Pomieszczenie te znajdowało się na ostatnim z czterech pięter dworu. Gabinet starszego chłopaka był ponurym i słabo oświetlonym pomieszczeniem. Przy ścianach stały regały, na których znajdowało się wiele nieznanych dziewczynie książek. Wiele z nich było w językach, o których Rose nawet nie słyszała.
Czarownica siedziała sztywno w miękkim ciemnozielonym fotelu, wpatrując się tępym wzrokiem w swoje ciasno złączone dłonie. Kiedy nagle drzwi gabinetu otworzyły się z nie małym hukiem, a do środka wszedł wściekły Riddle.
- Zbieraj się, wychodzimy - powiedział zdenerwowany chłopak, szarpiąc ją za ramię, siłą wprowadzając z gabinetu - Nie ociągaj się, nie mam na to czasu - warknął, schodząc po długich, stromych schodach.
Rose chciała odpyskować chłopakowi, którego stalowy uścisk palców na jej ramieniu zostawiał fioletowe ślady na jej skórze. Zanim jednak czarownica zdążyła wydusić z siebie cokolwiek, na dole w salonie pojawiło się kilkanaście osób ubranych w długie, czarne szaty. Ich twarze zasłaniały maski, które z wyglądu przypominały ludzkie czaszki.
- Mój Panie, ludzie Dumbledore'a próbują przedostać się przez barierę - przemówił jeden z ludzi Toma - Samego starca jednak nie widać.
Riddle zignorował słowa mężczyzny, ciągnąc nastolatkę w przeciwnym kierunku, gdzie znajdowała się jadalnia. Pchnął ją do środka i wyciągnął z tylnej kieszeni ciemnych spodni naszyjnik.
- To nasz świstoklik - oznajmił chłodnym tonem ciemnowłosy były Ślizgon - Zabierze nas stąd do mojej kwatery.
Rose przyjrzała się mu nieufnie, ale chwyciła wraz z Tomem za naszyjnik, na którym wyryty był emblemat Domu Węża. Przedmiot zakręcił się w koło po wypowiedzeniu słowa w nieznanym dla Rose języku i przeniósł ich do nieznanego dziewczynie pomieszczenia, w którym znajdowała się ktoś jeszcze. Był to wysoki i szczupły czarodziej, odziany w liliową, długą szatę. Miał srebrne włosy i brodę tej samej barwy. Oczy starca były błękitne, przeszywające duszę młodych czarodziei.
- Dyrektorze, Dumbledore! - krzyknęła Hill, szarpiąc się w silnych ramionach chłopaka i wyrywając mu się i biegnąc w stronę dyrektora, lecz z nóg zmiotło ją zaklęcie wymierzone w jej stronę.
Zaskoczona nastolatka z trudem uniosła głowę i zobaczyła stojącego zza plecami Marcusa. W jego bladej dłoni znajdowała się ciemna różdżka, która drżała po mocnym naciskiem alabastrowych palcy brata ciemnowłosej. Jego ciemne, duże oczy wpatrywały się w nią z dozą nieufności i niepewności.
- Bracie? - wyszeptała, czując ciepłe palce zaciskające się na jej ramieniu - Dlaczego?
- Nie mów do mnie bracie - splunął Marcus, patrząc z nienawiścią na Rose- Nie jesteś już moją siostrą po tym co zrobiłaś!
Należały one do Toma, który w oka mgnieniu znalazł się przy Rose, oszałamiając brata dziewczyny i stając do walki z Dumbledore'em, który przyglądał się im z boku. Rose nie czekając chwili ruszyła w stronę brata, aby odebrać mu różdżkę i pomóc Tomowi, ale zatrzymał ją głos dyrektora.
- Pozwól jej odejść, Tom. Ona nigdy nie będzie taka jak Ty. Znienawidzi Cię kiedy dowie się o tym co zrobiłeś swojej rodzinie, Myrtle i wielu innym ludziom. Jakim potworem jesteś.
Z pomiędzy ust chłopaka wydostało się głośne prychnięcie i z lekceważącym uśmiechem przemówił - Nie wspominałem już, że uśmiercanie Szlam mnie nie interesuje? Od wielu miesięcy mam nowy cel - na usta Riddle'a wpłynął przebiegły uśmiech - A jak dobrze wiesz, Dumbledore. Nigdy nie pozwolę jej odejść, więc lepiej skończ grać na moim sumieniu, bo robi się to żałosne.
Rose uśmiechnęła się zwycięsko i złapała za różdżkę brata, na której odruchowo jego palce zacieśniły swój uścisk. Ciemne oczy spojrzały w te należące do niej, otwierając szeroko i patrząc z furią na dziewczynę. Brązowowłosa przełknęła głośno śline i wycofała się widząc jak brat mierzy w jej stronę. Podczas, gdy Riddle nadal był zbyt zajęty starcem, żeby zauważyć scenę toczącą się tuż za nim.
- Marcus, proszę... - załkała błaganie, wstawając z klęczek - nie rób tego.
- Muszę to zrobić, Rose - odpowiedział krótko - Zabiłaś Ginny Weasley i przymierzyłaś się z Czarnym Panem, jesteś zdrajczynią!
Z oczu nastolatki płynęły strumieniami łzy, kiedy brat powtarzał jak mantrę, że ich zdradziła i musi za to zapłacić . Rose poczuła nagle, że traci grunt pod nogami, kiedy w jej pierś uderzyło zielony promień z różdżki Marcusa. Czuła, że coraz pada w niekończącą się przepaść oraz, że coraz trudniej się jej oddycha. Aż jej ciało zdarzyło się z twardą, betonową powierzchnią. Ostatnim co usłyszała Rose zanim ogarnęła ją wszechobecna ciemność był Tom, który krzyczał jej imię.
![](https://img.wattpad.com/cover/194690479-288-k680632.jpg)
CZYTASZ
Zniszcz Ten Dziennik
FanfictionMiłość? Nie, nie tęsknię za nią. Ona nie jest ani najważniejsza, ani najczystsza, nigdy nie stanie się mieszanką doskonałą, raczej brudną cieczą. Zanim ktoś jej posmakuje, powinien ją powąchać. Istnieje jednak ryzyko, że i tak nie zauważy, iż jest t...