Hell is empty and all the devils are here.
Rose stała przed ogromnym srebrnym lustrem, w którym odbijało się jej żałosne w odbicie. Dziewczyna z lustra w niczym nie przypominała Rose, sprzed kilku miesięcy. Szczuply palec ciemnowłosej badał ciemnoczerwoną bliznę na jej mostku, która odznaczała się na jej bladej skórze. Rose tkwiła ze spojrzeniem wbitym w zgrabną, delikatnie pochyłą literę, a jej żołądek mimowolnie podniósł się do gardła, na wspomnienie szalonego chłopaka.
- Dlaczego mi to zrobiłeś - wyszeptała, a z jej czekoladowych oczu popłynęły łzy.
Głośne kroki odbiły się echem od ścian pogrążonej w mroku łazienki. Rose otarła szybko łzy i przemyła zapłakaną twarz zimną wodą. Otarła twarz ręcznikiem i odsunęła się od umywalki, której kran szybko zakręciła. Z rur wydobyło się dziwne bulgotanie i po chwili w łazience pojawił się duch Marty, która zaczęła głośno zawodzić.
- Dlaczego muszę wybierać takie dziwne miejsca - wymamrotała do siebie Rose, kierując się w stronę wyjścia z łazienki, którą zajmowała Marta.
Rose skierowała się z powrotem do Skrzydła Szpitalnego, ale zatrzymała się gwałtownie, słysząc kroki zza sobą, które odbijały się od kamiennych ścian zamku. Kiedy odwróciła się na pięcie, stanęła oko w oko z nikim innym jak Ginni Weasley.
Średniego wzrostu dziewczyna o dużych, piwnych oczach wpatrywała się w stojącą przed nią Rose. Intensywne rude włosy dziewczyny, opadały na jej szczupłe, blade ramiona. Dziewczyna promieniowała niesamowitą pewnością siebie, co bardzo zaskoczyło stojącą kilka kroków dalej Rose.
- Trzeba było zostawić tą sprawę w spokoju, Hill - odezwała się spokojnym a jednocześnie mrożącym krew w żyłach tonem rudowłosa - ale ty nigdy nie potrafiłaś nie wściubiać nosa w nie swoje sprawy.
Rose przewróciła oczami, nie przejmując się słowami młodszej o rok Gryfonki, która mierzyła ją przeszywającym spojrzeniem.
- Doprawdy, Weasley? Idź poszukaj Pottera i dalej śliń się na widok jego brzydkiej twarzy - odpowiedziała Rose, ze złośliwym uśmiechem na ustach - pytanie brzmi, czy tak naprawdę nią jesteś?
W mgnieniu oka szczupła dłoń rudowłosej znalazła się na szyi Rose i mocno zacisnęła, odbierając jej powietrze.
- Jesteś mądrzejsza niż myślałem - głos wydobywający się z malinowych ust Ginny nie należał do niej - aż szkoda mi Cię zabić, moja droga Rose.
Uścisk dłoni zniknął z szyi Rose a ta mogła nareszcie swobodnie oddychać. Chwilę potem w stronę dziewczyny pofrunęło zaklęcie a ona upadła bez życia na kamienie. Ostatnim co zobaczyła nim ogarnęła ją głucha, przerażająca dziewczynę ciemność, były czerwone tęczówki, należące do potwora z jej koszmaru.
***
Rose obudził przeraźliwy chłód, który spowodował u niej silne dreszcze. Rose niepewnie otworzyła oczy i zamarła. Nie znajdowała się w swoim łóżku w Skrzydle Szpitalnym, ale na zimnej posadzce w nieznanym jej pomieszczeniu. Ubrania Rose były całe przemoczone i brudne przez wodę w której leżała. Rose czuła dziwne uczucie niepokoju w dole brzucha, kiedy rozglądała się po ogromnym pomieszczeniu. Hill znajdowała się na samym jej środku tajemniczej komnaty, która wypełniona była dziwną zielonkawą poświatą. Wysokie kamienne kolumny, ozdobione były splecionymi ze sobą wężami, których oczy niebezpiecznie błyszczały rubinową czerwienią. Rose podniosła się z trudem z kałuży w której leżała, wtedy serce stanęło jej namoment. U stóp ogromnego posągu nieznanego Rose czarodzieja leżało drobne ciało dziewczyny, którą od ta natychmiast rozpoznała. Ginny Weasley leżała nieprzytomna kilkanaście metrów od niej. Jej długie, rude włosy całe były mokre i lepiły się od krwi, która sączyła się powoli z rany, którą miała na bladym czole.
Rose czym prędzej udała się w stronę nieprzytomnej nastolatki. Uklęknęła obok młodszej dziewczyny i z ulgą stwierdziła, że ta oddycha.
- Żyjesz, Gin- Rose przysunęła się bliżej rudowłosej, szukając jej różdżki, aby ich wydostać.
- Nie na długo - odezwał się mężczyzna znikąd, przyciskając do szyi Rose koniec różdżki.
Rose czując napierającą na jej kark różdżkę głośno przełknęła śline, wstała i stanęła oko w oko z Tomem Riddle'em, a raczej czymś co go przypomniało. Tom przypomniał bardziej ducha niż człowieka, jego postać była jakby rozmazana. Wydawał się nierealny, lecz stał przed Rose z okrutnym uśmiechem goszczącym na jego bladych ustach i emanując hipnotyzującą wręcz charyzmą.
- Co zrobiłeś Ginny? - warknęła Rose - to przez ten dziennik, prawda?
Riddle uśmiechnął się, unosząc brwi - wciąż mnie zaskakujesz, Rose - oznajmił spokojnie chłopak, aby po krótkiej przerwie kontynuować - twoja przyjaciółka potrzebowała przyjaciela a ja stałem się nim dla niej. Słuchem, gdy nikt jej nie słuchał i pocieszałem, gdy nikt nie widział jej smutku - na jego wąskie usta wpłynął ponownie okruty uśmiech, co zmroziło krew w żyłach Rose - ale biedna Ginny nie znała moich prawdziwych planów. Nadal bezgranicznie mi ufała, powierzając każdy swój sekret w moje ręce. Bardzo głupie z jej strony, nie sądzisz, Rose? - spytał, patrząc w czekoladowe oczy dziewczyny przed nim - ty nie ufasz i dlatego nie skończyłaś tak jak ona.
CZYTASZ
Zniszcz Ten Dziennik
FanfictionMiłość? Nie, nie tęsknię za nią. Ona nie jest ani najważniejsza, ani najczystsza, nigdy nie stanie się mieszanką doskonałą, raczej brudną cieczą. Zanim ktoś jej posmakuje, powinien ją powąchać. Istnieje jednak ryzyko, że i tak nie zauważy, iż jest t...