Rozdział 1- Nie, to niemożliwe. Nie po tym wszystkim.

2.1K 86 36
                                    

Wstałam dzisiaj jak zwykle o 7. Był kwiecień. Do szkoły mam na 9, wyjątkowo. Stwierdziłam, że mam dużo czasu, więc na spokojnie mogłam zrobić sobie śniadanie. 

Postawiałam dzisiaj na owsiankę z owocami. Nie zajęło mi to dużo czasu, więc mogłam też obejrzeć telewizję. Spojrzałam na zegarek przed ósmą. Mam jeszcze czas.

Nie spieszyłam się. Poszłam do pokoju i usiadłam przy toaletce. Nałożyłam krem korygujący, korektor. Pomalowałam rzęsy i brwi. Na usta nałożyłam pomadkę ochronną.

Kiedy spojrzałam na zegarek była 8:30. Stwierdziłam, że czas się ubrać i iść do szkoły. 

Założyłam jeansy i cienki, luźny sweterek. Rozczesałam moje długie brązowe włosy. Wzięłam telefon, plecak i zeszłam na dół. Tam założyłam trampki, po czym wyszłam w drogę.

Do szkoły nie miałam daleko 10-15 minut spacerkiem. Włączyłam muzykę na słuchawkach i poszłam prosto do szkoły.

Kwadrans później już byłam na miejscu. Widziałam Sophie siedzącą na murku przy wejściu.

-Hej, Soph. Co tam?- zapytałam na wejściu i przytuliłam przyjaciółkę.

-Cześć. Dobrze. Mam dzisiaj sprawdzian z francuskiego. Nie wiem, czy przeżyję.

-Oh , daj spokój. Pewnie i tak dostaniesz pięć, jak zawsze.

-Watpię, ale wiesz co? Mam nowe plotki.

-Co? Jakie? Od ciebie zawszę dowiem się czegoś nowego.- zaśmiałam się, bo tak było.

-Okej, więc słuchaj. Podobno ma przyjść do nas ktoś nowy. Podobno jakiś chłopak. Przenosi się tutaj. Słyszałam, że w poprzedniej szkole miał problemy. Wagarował, ale dobrze się uczył o dziwo.

-Ooo, a to coś nowego. Wiesz o nim coś jeszcze?- Spohie zamyśliła się chwilę.

-Hmmm podobno jest rok starszy od nas. Ma na imię.... Chr... Chris. Teraz już pamiętam a nazywa się...Berns.

-Co?! Jak się nazywa?!-krzyknęłam chyba zbyt głośno, bo kilka osób się na mnie spojrzało.

-Chris Berns. Przecież mówiłam.

-Nie, to niemożliwe. Nie po tym wszystkim.

-Co? Co mówisz?- zapytała moja przyjaciółka.

-Nic. Muszę do toalety. Mam nadzieję, że zdążę przed lekcją.- uśmiechnęłam się słabo.

-Wszystko okej?

-Tak, tak. Spotkamy się pod klasą, okej?

-Jasne. Poczekam na ciebie.

Poszłam szybko do toalety. Nie zwracałam uwagi na ludzi wkoło mnie. Nagle na kogoś wpadłam. Byłam gotowa na zderzenie mojego tyłka z ziemią, ale to nie nastąpiło. Zamiast tego poczułam silne ramiona owijające się wokół mojej talii.

-Przepraszam, spieszyłam się. Nie chciałam.- powiedziałam patrząc w ziemię.

-Nie, to ja przepraszam. Jestem tu nowy i niezbyt znam szkołę.- usłyszałam ten głos i zamarłam.

Nie, to nie możliwe. To nie może być on. Spojrzałam w górę i to był chyba cios ostateczny. To on. Stoi obok mnie i że zdziwieniem patrzy na mnie.

-Lexie? To ty? Nie wierzę!

-Chris. Tak myślałam, że skądś znam ten głos. Ale nie podejrzewałam, że to ty.

-Tak się cieszę, że cię widzę. Musimy porozmawiać, muszę ci wszystko opowiedzieć i musimy porozmawiać.

-Przepraszam, ale teraz się spieszę. Muszę do toalety, a zaraz będą lekcje.

A million reason not to love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz