Wyszłam z sali gimnastycznej, bo nie migłam juz tam wytrzymać. Ten chłopak to dupek, zadufany w sobie dupek, który myśli, że może wszystk a tak nie jest. Skierowałam się do samochodu Chris'a, aby tam na niego zaczekać, bo nie miałam zamiaru wracać na pieszo.
-Lexie, zaczekaj!- krzyknął ktoś za mną. Odwróciłam się i jak się okazało był to Chris.
-Przestań Chris. Idź, po swoje rzeczy, przebierz się i wracajmy do domu. Mam dość tego wszystkiego na dzisiaj.- powiedziałam opierając się o maskę jego auta.
-Lexie, tutaj nie chodzi o to. Po prostu po co mu to powiedziałaś?- zapytał podchodząc do mnie.
-Bo miałam ochotę. Czasem prawda boli, cóż każdego coś kiedyś boli, czyż nie?- zapytałam sarkastycznie.
-Myślałem, ze juz to przerabialiśmy.- powiedział chłopak i potarł swój kark.
-Bo tak było. Ale chyba nie chcesz go bronić?- powiedziałam i skrzyżowałam ramiona.
-Nie o to chodzi, po prostu nie chcę, żeby zawsze w jakiejś sytuacji działo się to co przed chwilą.
-To co przed chwilą, czyli co?!
-Mam na myśli twoje napady, a o czym myślałaś?! Czasem może być to niodpowiednie do sytuacji.
-Jeszcze próbujesz mi coś teraz wmawiać!- krzyknęłam, bo tego było już dla mnie za wiele.
-Widzisz? O tym mówię. Chcę ci tylko pomóc, jakoś to przezwyciężyć.- powiedział spokojnie.
-Ciekawe jak? Przez tyle lat próbowali mi pomóc specjaliści i jakoś średnio im to wyszło, jak sam widzisz.- powiedziałam i odwróciłam się do niego tyłem, bo po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Spokojnie.- powiedział Chris i odwrócił mnie do siebie.- Chcę ci z tym pomóc. Po prostu. Może jednak się uda. Trzeba walczyć i wierzyć, że będzie dobrze. Tylko daj sobi pomóc.- dodał i spojrzał na mnie.
Pokiwałam głową, bo byłam już kompletnie wykończona dzisiejszym dniem. Chris pociągnął mnie do siebie i przytulił. Całkowicie się temu oddałam. Westchnęłam tylko cicho, bo po dziurki w nosie miałam tych wszystkich sytuacji, które dzieją się ostatnio w moim życiu.
Tak krótki okres czasu, a tak wiele nowych dla mnie rzeczy i osób. Nowych a jednak starych. Jakie to życie bywa przwrotne...
-Poczekasz a samochodzie? Pójdę po swoje rzeczy i możemy jechać do domu.- powiedział cicho Chris.
-Dobrze.- powiedziałam jedynie i wsiadłam do auta, żeby poczekać na chłopaka.
Nie zajęło mu to długo, bo już po kilku minutach był z powrotem ze swoją torbą sportową. Wrzucił ją na tylne siedzenie, a sam zajął miejsce kierowcy.
-Zabieram cię na kolację.- oznajmił.
-Skąd wiesz, że mam ochotę?- prychnęłam.
-Lexie, proszę nie zachowuj się jak dziecko tylko dlatego, że jakiś palant powiedział coś głupiego.- spojrzał w moją stronę.- Poza tym nie jadłaś nic od obiadu a już 19. Dlatego jedziemy do jakiejś małej knajpki na fajne jedzonko.- powiedział i uśmiechnął się. Mimowolnie uczyniłam to samo.
-Ale zaraz potem odwozisz mnie do domu. Jestem zmęczona całym tym dniem.- powiedziałam i spojrzałam przez okno.
-Okej, niech ci będzie. O której jutro zaczynasz?- zapytał skupiając się na drodze.
-O 8.
-Podwiozę cię.- uśmiechnął się kolejny raz.
-Przecież wiem, że masz na później. Nie musisz specjalnie wstawać, żeby zawieźć mnie do szkoły. Jestem duża dziewczynką, więc chcę być tak traktowana a nie niańczona na wszystkie sposoby. Umiem o siebie zadbać i bardzo dobrze mi szło przez kilka ostatnich lat.
CZYTASZ
A million reason not to love you
RomanceLexie: Od zawsze była nie zwracała na siebie uwagi. Nigdy nie miała z niczym ani nikim problemów. Ukojenie znajduje w siatkówce, którą uwielbia od pewnego czasu... Ale czy nagłe pojawienie się ukochanej osoby z dzieciństwa wniesie do jej życia now...