Rozdział 22- Chyba muszę ci coś powiedzieć.

1K 39 9
                                    

Chłopak momentalnie spojrzał na mnie, a ja chciałam się tylko nie rozpłakać. Zamknęłam oczy, wzięłam wdech i odwróciłam się na pięcie, żeby odejść. Nie chciałam się sprowokować. Nie tym razem. To by za dużo znaczyło. Za dużo informacji można wywnioskować z mojego zachowania, a tego na pewno bym nie chciała. 

Weszłam do środka, zabrałam moją torebkę z kuchni i skierowałam się od razu do wyjścia. Nie wiem, gdzie dzisiaj będę spać, czy w ogóle będę. W najgorszym razie, wrócę do rodziców. Wyszłam z budynku o razu coś we mnie pękło. Zaczęłam płakać. Nie chciałam, ale nie potrafiłam przestać. 

Szłam przed siebie ulicą, nie miałam pojęcia dokąd iść. Nie obchodziło mnie to. Nie chciałam po prostu rozmawiać. Z nikim. A miał mi nie zepsuć wieczoru. Chyba się nie zrozumieliśmy. A ja prawie... boże, nie chcę nawet o tym myśleć. 

Westchnęłam ponownie i skierowałam się do parku. Był blisko mojego domu, ale tam też nie chciałam iść. To byłaby moja ostateczność. Pewnie nie uniknęłabym pytań a nie mówiłam?, nie chciałam tego. 

Ponownie usiadłam na jednej z ławek blisko stawu i po prostu patrzyłam przed siebie, zanosząc się płaczem. Nie chciałam płakać. Nie był tego wart, ale nie umiałam przestać. Czy tak jest zawsze, jak się kogoś kocha? 

Co?! Ja nie... nie kocham go... Ale kogo ja próbuję oszukać. Chyba wszystkich w koło łącznie ze mną.  

-Lexie! Lexie!- zaczął mnie ktoś wołać. Chciałam uciec, nie miałam sił.- Lexie, gdzie jesteś?! Proszę cię, odezwij się, wszyscy się martwimy.- tak, a ty z pewnością najbardziej.- Lexie, odezwij się. Proszę.- powiedział ponownie. 

Lecz ja siedziałam cicho, nie odzywałam się. Nie chciałam rozmawiać z nikim. Na pewno nie teraz. Jednak on chyba tego nie rozumiał, bo kilka chwil później pojawił się obok mnie. 

-Lexie, proszę cię...- powiedział cicho. 

-Zostaw mnie!- krzyknęłam, a po moich policzkach spłynęły kolejne łzy. 

Odwróciłam głowę, bo nie chciałam, żeby chłopak cokolwiek zobaczył, ale nie udało mi się. Chris kucnął przede mną i odwrócił moją głową tak, abym na niego spojrzała. Ja zamknęłam oczy. 

-Lexie, proszę. Chcę tylko z tobą porozmawiać, niczego więcej od ciebie nie oczekuję, skarbie.- powiedział błagalnym tonem .

-Nie nazywaj mnie tak!- krzyknęłam ponownie i chciałam się podnieść, ale on mi to uniemożliwił.- Co robisz?! Przepuść mnie! Chcę wrócić do domu!- zaczęłam się z nim szarpać. 

-Lexie, proszę cię nie krzycz. Uspokój się. Pójdziemy do domu, tylko proszę, porozmawiajmy. Normalnie, bez krzyku, po prostu porozmawiajmy. 

-Wydaje mi się, że nie mamy o czym.- powiedziałam patrząc gdzieś w dal. 

-Jesteś pewna?

-Tak, jestem p...- chłopak nie pozwolił mi skończyć tego, co chciałam powiedzieć, bo złączył nasze usta. 

Z początku nie oddawałam pocałunki, ale kiedy naparł na mnie jeszcze bardziej poddałam się. Całowaliśmy się żarliwie, a pocałunek w naszym przypadku wyrażał więcej niż tysiąc słów. Chłopak przejechał językiem po mojej wardze, prosząc o dostęp, który udzieliłam mu natychmiastowo. Całowaliśmy się dobrych kilka minut.

Jednak po dłuższej chwili oprzytomniałam. Byłam na niego zła. Co ja gadam?! Byłam wściekła, wkurzona! Jak on mógł? Nie rozumiem tego...

Od razu, kiedy te wszystkie myśli do mnie powróciły, odepchnęłam chłopaka i spojrzałam na niego złowrogo. 

A million reason not to love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz