Rozdział 23- Potrafię cię tylko krzywdzić.

1.1K 45 6
                                    

-Chyba muszę ci coś powiedzieć.- westchnął ciężko.-Ja kiedyś... ja...- nie umiał chyba dobrać słów, bo zaczął powtarzać praktycznie to samo zdanie.- Może chodźmy spać, a porozmawiamy o tym później?- zapytał z nadzieją, że się zgodzę. Nic bardzo mylnego. 

-Nie, albo mówisz, to co chciałeś powiedzieć TERAZ, albo wracam od razu do rodziców. Jestem już spakowana.- powiedziałam poważnie, nie ruszając się nawet na krok, gdy ten podchodził do łóżka. 

-Niech będzie.- westchnął po raz kolejny.- Chodź, usiądź obok mnie.- powiedział i poklepał miejsce obok siebie na łóżku. 

Niepewnie ruszyłam w jego stronę i usiadłam obok niego, ale zachowałam odpowiednią odległość. 

-Więc mów.- ponagliłam go, gdy zaczął zwlekać z odpowiedzią. 

-Ja... ja nie wiem co mam powiedzieć naprawdę. To wszystko zaczęło się tak cholernie komplikować. Nie przywykłem do takiego życia. Nie wiesz, co działo się przez te pięć lat, a mogę powiedzieć, że działo się dużo.- powiedział praktycznie na jednym wdechu. 

-Nic z tego nie rozumiem.- jęknęłam niezadowolona, bo naprawdę chciałaby rozumieć z tego cokolwiek. 

-Kiedy mieszkaliśmy z dziadkami, zmieniłem się. Tak naprawdę zmieniłem się po śmierci dziadka, to było dla mnie coś strasznego. Osoba, która jako jedyna w pełni cię wysłucha i nie osądzi pod byle pretekstem, odeszła ode mnie i mnie zostawiła. Wtedy coś zrozumiałem, ale nie umiałem, nie chciałem się do tego przyznać. Myślałem, że to, co zrobię będzie lepsze niz wrócić na stare śmieci.- pochylił się lekko do przodu i schował twarz w dłoniach.- Jest mi tak cholernie wstyd, że wtedy stchórzyłem, że nie przyznałem się do tego wszystkiego, i że nie wróciłem tutaj już wcześniej. 

-Nadal nic z tego nie rozumiem.- powiedziałam zaskoczona jego słowami. 

-Wiem, ale chodzi po prostu o to, że...- zawahał się, jakby nie był pewnien, czy chce, abym dowiedziała się co takiego się z nim stało.- Chodzi o to, że ja się naprawdę zmieniłem. Nie miałem żadnej dziewczyny na serio i... były po prostu panienki na jedną noc. Nie liczyłem się już z niczyimi uczuciami. Wtedy ważne dla mnie było, że dobrze się bawię, że nie myślę o niczym, że...

-...że nie myślisz o tym, co byłoby gdyby.- dokończyłam, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, co chłopak chciał powiedzieć. Nie mam pojęcia, jakim cudem, ale często myślelismy podobnie, jak nie identycznie. Czasem było to nieco przerażające, ale my przywykliśmy. 

-Dokładnie.- chłopak pokiwał głową.- ... że nie myślę o tym, że zostawiłem tutaj najważniejszą osobę mojego życia, że ją kocham.- powiedział, a ja momentalnie zastygłam w bezruchu.- Dzisiaj chciałem zrobić to samo. Twoja mama ma rację. Potrafię cię tylko krzywdzić.- westchnął i chciał wstać, ale zatrzymałam go. 

-Powtórz to, co przed chwilą powiedziałeś.- powiedziałam, kiedy usiadł z powrotem na łóżku.

-Potrafię cię tylko krzywdzić.- powiedział kompletnie nie patrząc mi w oczy, jakby wstydził się tego. 

-Nie to. To wcześniejsze.- przerwałam mu.

-Że cię kocham.- powiedział i spojrzał w moje oczy. A ja uśmiechnełam się od ucha do ucha. 

Pdniosłam się i usiadłam chłopakowi na kolanach. Ten spojrzał na mnie niezrozumiale, lecz ja jedynie się uśmiechnęłam, ujęłam jego twarz w moje dłonie i pocałowałam delikatnie. Chłopak od razu położył swoje ręce na moich biodrach i pogłębił pocałunek. Skorzystałam z tego, że całkowicie pogrążył się w pocałunku i pchnęłam go lekko na łóżko. Teraz, albo nigdy. 

A million reason not to love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz