Rozdział 8-Przykro mi, ale moje serce bije w kierunku humanistycznym.

1.4K 56 3
                                    

-O co chodzi z czym?- zapytałam.

-Jak to z czym?- zdziwiła się- Przede wszystkim to co z twoją nogą. Widziałam jak utykasz.- spojrzała na mnie poważnie.

-Boże nic wielkiego.- westchnęłam ciężko.

-I to nic wielkiego kazało ci iść do trenera?- zapytała.

-Skąd wiesz, że o tym rozmawialiśmy?- naskoczyłam na nią- Czuję się jak w jakiejś pieprzonej bańce, która ma zaraz pęknąć. A ty mnie pytasz, czy wszystko dobrze z moją nogą?!-krzyknęłam lekko podrażniona- Jeśli chcesz wiedzieć, to ja to dla mnie akurat najmniejszy problem teraz!- powiedziałam wściekła. 

-Dziewczynki, cicho proszę. Jesteśmy w bibliotece.- zganiła nas bibliotekarka, po czym wróciła do swojego zajęcia.

-Nie poznaję cię Lexie. Nigdy taka nie byłaś. Nie krzyczałaś, nie przeklinałaś. Co się stało z tamtą dziewczyną? Gdzie jest tamta Lexie, moja przyjaciółka.- powiedziała smutno.

-To nadal ja. Nie znałaś mnie takiej, bo prawdę mówiąc nikt mnie takiej nie znał. Po prostu taka jestem. Jeszcze wiele o mnie nie wiesz.- powiedziałam zabierając swoją torbę i wychodząc z biblioteki. 

Potrzebowałam świerzego powietrza, więc mój cel był prosty. Szkolne boisko. Nie przemyślałam tylko jednego. Klasa Chrisa miałac akurat w-f. A korzystając z dość dobrej pogody, ćwiczyli na dworze. No to jestem zgubiona, pomyślałam i skierowałam się na trybuny. Miałam nadzieję, że będę mogła pobyć sama, ale niestety lekko się przeliczyłam. Kilka minut później lekcja się skończyła, a chłopcy poszli się przebrać do szatni. Chwilę później postanowiłam wrócić już do budynku, żeby zdążyć na kolejną lekcję, jednak pewna osoba mi to uniiemożliwiła. Ciekawe kto prawda? Jak się pewnie domyślacie był to Chris. Chciałam go wyminąć, jednak ciemnowłosy mi to uniemożliwił. 

-Czego chcesz?!- krzyknęłam zadziwiając samą siebie.

-Spokojnie mała. Chciałem tylko porozmawiać. Na spokojnie dodał po chwili.

-Um, sorry nie teraz. śpieszę się. Muszę zdążyć do klasy. Mam matematykę.- powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku szkoły.

-Odprowadzę cię.- powiedział chłopak i uśmiechnął się szelmowsko w moją stronę. 

Nie odpowiedziałam nic tylko szłam dalej. Chris dotrzymywał mi kroku.

-Czemu zawdzięczałem twój dzisiejszy wybuch gniewu?- zapytał cicho.

-Sam się o to prosiłeś, więc chyba warto zrobić rachunek sumienia, jesli mam być szczera.- odpowiedziałam prosto. 

-Hej, chciałbym porozmawiać normalnie. Bez żadnych kłótni, czy nagłych wybuchów.- powiedział, gdy zatrzymaliśmy się pod salą- Po prostu porozmawiać. Jak kiedyś, gdy mówiliśmy sobie wszystko, co nas trapiło.- powiedział.

Chyba jednak nie wszystko, pomyślałam sobie, przypominając coś sobie. Chyba jednak nie wszystko Chris. 

-Co ty na to?- te słowa wyrwały mnie z letargu. 

-Przepraszam, zamyśliłam się.- przyznałam i spóściłam głowę.

-Pytałem, czy może wyskoczymy gdzieś w piątek wieczorem i porozmawiamy?- spojrzał przenilkiwie w moje oczy. 

-Cóż nie wiem.- powiedziałam szybko- Jak na razie nie mamy o czym rozmawiać.- powiedziałam i weszłam do klasy zostawiając chłopaka samego na korytarzu. 

Kiedy znalazłam się w sali zobaczyłam Sophie siedzącą w ławce i rozmawiającą z jedną z dziewczyn z klasy. Kiedy podeszłam do ławki spojrzała tylko na mnie i nie przerywała rozmowy. Musiała być nizwykle interesująca, albo i nie sądząc po jej znudzonej minie. Nie zamierzałam jej przerywać tej konwersacji, bo sama się o to prosiła. 

A million reason not to love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz