Rozdział 15

615 28 7
                                    

CATON

Szedłem sobie właśnie parkiem, gdy nagle zobaczyłem postać, która stała na moście przy rzece. Gdy podszedłem bliżej, rozpoznałem w tej postaci Aftona. Od razu wszystko wróciło... Dalej go kochałem, ale próbowałem o nim zapomnieć, co jednak nie wyszło. Coś we mnie ruszyło. Pobiegłem w jego stronę, a gdy byłem już blisko, on skoczył do wody, więc przyspieszyłem i wszedłem do rzeki. Po chwili wyłowiłem nieprzytomnego Dave'a i zadzwoniłem po karetkę, która zjawiła się po chwili.


DAVE

Otworzyłem oczy i zobaczyłem wszechobecną biel... Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zorientowałem się, że jestem w szpitalu. Po jakimś czasie do pomieszczenia wszedł... Caton... Nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa...

-H...Hej... - zaczął - Chyba trochę wtedy przesadziliśmy... Ty byłeś pijany, a ja zdenerwowany... Przepraszam...

-To ja powinienem przepraszać... To wszystko moja wina... Ale tak się cieszę, że cię widzę! - powiedziałem i usiadłem.

-To przeze mnie chciałeś się zabić, prawda? - spytał po chwili

-...Między innymi... - powiedziałem nieco ciszej

-A co się stało? Poza tym, że cię zostawiłem? - zapytał

-No...Mój robot zabił mi córkę... Czułem wtedy, że straciłem już prawie wszystkich...

-I skoczyłeś, tak? Przepraszam... - powiedzial i mnie przytulił

-Już ci mówiłem, że nie musisz przepraszać! A teraz... Jakbyś mógł, zawołałbyś lekarza, bo czuję się lepiej i chcę  stąd wyjść

Po moich słowach Caton wyszedł z pomieszczenia, a ja po chwili zasnąłem...


***


(Sorry, że taki krótki, ale na razie wena mnie nieco opuściła, więc no... Ale postaram się pisać więcej i myślę, że następny rozdział będzie ostatni z tej części ^-^)


~Do kiedyś xD

To musi być miłość! ( Dave x Caton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz