Rozdział 2

1.1K 51 13
                                    

Od razu poszedłem do właściciela restauracji, aby porozmawiać z nim o kosztach itp. Gdy wróciłem do sali zobaczyłem coś, czego na pewno żaden rodzic nie chciałby zobaczyć. Gabriel (uznajmy, że tak miał na imię młodszy syn od purple guy'a xD) zwisał z paszczy jednego z animatroników i był cały we krwi. Przed sceną stał Mike z kolegami. Podbiegłem do Gabriela i wyciągnąłem go z robota, po czym zadzwoniłem po pogotowie.
-Co tu zaszło?! - spytałem Mike' a i jego kolegów.
-No bo... Gabriel chciał go dotknąć, a on się na niego rzucił... - odpowiedział mój syn.
Po chwili na miejscu zjawiła się karetka, a ratownik kazał mi jechać z nimi. W szpitalu czekałem 2 godziny, zanim z sali wyszedł lekarz.
-Pana syn żyje, ale jest w stanie krytycznym... Radziłbym się przygotować na najgorsze. - powiedział

NAZAJUTRZ.
Razem z Michaelem weszliśmy do sali. Mike usiadł przy łóżku brata i się rozpłakał, a ja tylko wsłuchiwałem się w dźwięk z monitora, który oznaczał, że Gabriel żyje. Po chwili jednak coś się zmieniło... *piiiiiiiii...* Zrozumiałem, że oznacza to iż jego serce przestało bić. Szybko zawołałem lekarza, który kazał nam wyjść z sali. Po 20 minutach z niej wyszedł.
-Przykro mi panie Afton, ale pana syna nie dało się już uratować... - powiedział, a ja poczułem jak łzy napływają mi do oczu.
-Pan sobie żartuje, prawda? - spytałem z niedowierzaniem.
-Nie... Pana syn nie żyje... Przykro nam...
W tym momncie się rozpłakałem na dobre. Rzuciłem Mike'owi klucze z domu i wybiegłem ze szpitala. Skierowałem się do pobliskiego parku i usiadłem na ławce dalej płacząc. Wyciągnąłem z kieszeni nóż motylkowy, który zawsze nosiłem przy sobie i zacząłem nacinać swoją rękę. Jeden... Dwa... Trzy... Cztery... Pięć... Nagle usłyszałem głos mężczyzny....

(No i to tyle na dziś! Mam nadzieję, że wam się spodoba {jeśli wgl ktoś to czyta xD} Dziękuję jeśli to czytasz ^=^)

~Sayonaraa

To musi być miłość! ( Dave x Caton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz