Pov. Czkawka
-Wojnę? Jaką wojnę? Czy ty siebie słyszysz?! Mój dom, dom, w którym mieszkałem przez dziewięć lat upadł. I mimo, że chciał bym być na ciebie zły to nie potrafię. Po prostu rozumiem, że to nie twoja wina-opadłem obok niego załamany.-Czkawka?-ryknął Szczerbatek, a ja mruknąłem.-Ty płaczesz?
-Co?-spytałem i przetarłem oczy.-Oczywiście, że nie płacze.
-To nic złego-szepnęła cicho Astrid podczas, gdy reszta była cicho rozumiejąc mój stan.-To nic złego płakać, każdy musi czasami ukazać emocje bo nie wytrzyma. To nie było twoja wina. Ani Aaravosa, ani twoja.
-Masz rację-pokiwałem w zamyśleniu głową-to twoja wina!-krzyknąłem na nią. T podskoczyła zaskoczona i odsunęła się ode mnie o krok.
-Czkawka!-oburzył się elf.-Przestań!
-Nie! To wszystko jej wina, to dla niej tu przyleciałem! Tylko dla niej! Ryala widziała jak snułem się smutny i kazała mi tu lecieć, nie chciałem! Wolałem zostać na Krańcu Świata, a teraz co?! Nie mam nawet domu! Nie mam nic! Siostry, domu, ani miłości! Został mi tylko Szczerbatek, on jako jedyny nigdy mnie nie opuścił!
-Zamknij się!-ryknął Aaravos wstając i spoglądając na mnie z góry.-Nic, nie wiesz i nie rozumiesz! Ona do ostatnij chwili walczyła! Rozumiesz?! Do ostatniej chwili broniła tego miejsca, abyśmy mieli gdzie żyć! Nie jesteś sam! Zrozum w końcu, że twój świat to nie tylko Rayla i Szczerbatek! Jesteś dla niej jak brat, a ja jestem jej mężem, więc jesteś moim szwagrem! I nie przerywaj mi jak do ciebie mówię!-dodał kiedy zauważył, że otwieram buzię i kontynuował.-Ludzie z Berk również by ci pomogli, gdybyś ich o to poprosił, ale nie! Nigdy nie możesz o nic nikogo poprosić! Zawsze wszystko robisz sam! Zależy mia na tobie, jakbyś poprosił wezwał bym radę elfów! Razem byśmy ją odbili, ale nie ty wolisz dramatyzować!
-Może taki już jestem!-krzyknąłem stając na przeciwko niego.-Może nie da się z tym nic zrobić!
-Daj sobie pomóc!
-Dobrze!
-Dziękuje!
Obaj usiedliśmy na kanapie i westchnęliśmy.
-Skończyliście?-spytał Pyskacz.-Bo mam wrażenie, że my też tu mamy coś do powiedzenia.
-To źle ci się wydaje-mruknąłem.
-Na Młot Thora, Czkawka! Daj sobie pomóc-powiedziała Astrid i podeszła do mnie. Spojrzałem jej w oczy, a ona położyła dłonie na moich ramionach.-Daj. Sobie. Pomóc. Proszę-ostatnie wyszeptała ledwo słyszalnie.
Pomoc? Nie chodzi o to, że jej nie chcę, ale, że boję się im zaufać. Mimo tego, wiem, że bez nich nie mam szans.
-Dobrze, widzimy się za pół godziny na arenie. I żeby sprawa była jasne, nie robię tego dla was, tylko dla Aaravosa i Rayli, kiedy ją wydostraniemy odzyskamy Kraniec Świata i wrócimy do naszego starego życia. Do tego czasu smoki zostana tutaj, raczej nie nabroją.
Nikt nic nie powiedział, a ja razem z Mordką skierowałem się w stronę areny. W mojej głowie wciąż pojawiały się nowe plany na uratowanie elfki, a każdy z nich stawał się coraz trudniejszy.
Pov. Rayla
Jęknęła i uchyliłam powieki, przyzwyczaiłam oczy do światła, które panowało w mojej celi. Powoli usiadła na łóżku, które stało w rogu i starałam się nie krzyczeć z bólu. Viggo postanowił nie szczędzić mi tortur, ale nie chodziło tylko o cielesne. Mogłam znieść nacięcia na plecach, one się zagoją. Najwyżej zostaną blizny. Mogłam znieść pchnięcia po miechu i dziur po strzałach, przypalone miejsca po pochodniach i ukłucia po wstrzykniętym jadzie, ale ból psychiczny był ponad to. Zawsze kiedy mnie krzywdzili mówili, że moi bliscy, nie żyją, że wysłali drugą identyczną armię na Berk, która wybiła wszystkich. Nie tylko ludzie, ale i smoki. Codziennie odkąd zostałam pojmana słyszałam przepełnione bólem ryki mojej kochanej Zaje. To mi raniło serce. Mimo to najgorsze było kiedy zaciągali mnie do pokoju na końcu korytarza. Tam bowiem cała załowa wyżywała się na mnie...seksualnie. Gwałcili mnie wiele razy i pytali o różne rzeczy. Zamknęła oczy, aby się uspokoić i dotknęłam ręką włosów, w których były dwa małe warkoczyki. Jeden zaplótł mi Czkawka, kiedy odkrywaliśmy nowe wyspy, drugi natomiast zaplótł Aaravos. Na naszym ślubie, jest on misterniejszy, a w naszej tradycji jest to, aby mąż uczesał swojej żonie włosy na znak tego, że jest dla niego piękna, i że on postara się aby taka była. Uśmiechnęła się na myśl o mężu i bracie, a następnie z powrotem skrzywił kiedy ból pleców dał o sobie znać. Żeby pomóc sobie zaczęła nucić cicho starą pieśń, której nauczył ją Runann-May it be an evening star
Shines down upon you
May it be when darkness falls
Your heart will be true
You walk a lonely road
Oh, how far you are from homeMornië utúlië
Believe and you will find your way
Mornië alantië
A promise lives within you now
-Cicho!-ryknął na mnie strażnik, a ja nie zwracając na niego uwagi śpiewałam dalej. A co mi tam! Jestem wojowniczką i nie dam sobie w włosy dmuchać.
-May it be the shadows call
Will fly away
May it be your journey on
To light the day
When the night is overcome
You may rise to find the sunMornië utúliëBelieve and you will find your way
Mornië alantië
A promise lives within you now
A promise lives within you now*-Wytłumacz mi coś drogie dziecko-cała się pięłam na ten głos. To Viggo i mogę się założyć, że jest z nim Ryker.-Czego nie rozumiesz w słowie cicho?
-Wszystko-odparłam patrząc mu hardo w oczy i uśmiechając się kpiąco. Nie myliłam się starszy braciszek Czarcioustego (Viggo) stał po jego prawicy z charakterystycznym dla niego uśmieszkiem.
-Moi ludzie zaraz ci to wytłumaczą. DOSADNIE-zadrżałam z obrzydzenia kiedy przejechał palcem po moich ustach. Nie mogłam się powstrzymać i przywaliłam mu prawym sierpowym.-Cholera! Właśnie wydałaś na siebie wyrok-złapał mnie za włosy i przycisnął do ściany-MNIE SIĘ NIE BIJE!-ryknął mi do ucha, a z oczy poleciały mi zły.
-Czkawka, gdzie jesteś?-szepnęłam i znowu zemdlałam.
*May it be-Enya
Viggo Czarciousty
Ryker Czarciousty
CZYTASZ
Jak Wytresować Smoka~Smoczy Książę
FanfictionCzkawka ma dosyć ciągłego bycia popychadłem. Kiedy podczas jednego z ataków smoków, udaje mu się zestrzelić Nocną Furię i zdobyć w niej przyjaciela, nikomu o tym nie mówi. Pewnego dnia, pęka i postanawia uciec. Odlatuje z Berk i trafia na wyspę, kt...