Pov. Mayel
Machnęłam skrzydłami i spojrzałam za siebie. Fen, Doug i Salani uśmiechnęli się jednak brak tam było radości. Chwilę przed wylotem znowu połączyła się ze mną Abes i powiedziała abyśmy polecieli do Obrońców Skrzydła. Niestety brakuje nam szczegółów, więc teraz nurkujemy ku wyspie.
-Jak myślisz. Co się mogło stać?-spojrzałam na Douga i rozłożyłam bezradnie ręce na boki.
-Nie mam pojęcia, ale sądząc po głosie pani to musi być źle-pokiwali głowami, a ja odwróciłam się. Rozłożyłam skrzydła aby wyhamować i wylądowałam na drewnianym podeście obok Śmiertnika Zębacza i Nocnej Furii.-Pani-skłoniliśmy się przed blondynką w niebieskiej zbroi przytulonej do boku smoczego jeźdźca.
-Mayel, witaj przyjaciółko-uśmiechnęła się i podała mi rękę, którą przyjęłam i podniosłam się z ziemi, a za mną reszta. Nikt nie był obrażony, że Astrid przywitała mnie jako pierwszą, ponieważ jakieś 8 lat temu wybrała mnie przywódcą o czym świadczy złota belka na moim pasku.-I wy witajcie. Cieszę się, że jesteście z nami w tak ciężkim czasie.
-Co się stało?-spytał Fen, a w tym samym czasie ze stajni wyszedł Aaravos obejmujący Raylę. Nie to mnie jednak zdziwiło najbardziej, mimo że przytulająca się para elfów to nie był codzienny widok. Starali się oni bowiem w miarę możliwości kryć z emocjami. Jednak teraz białowłosa bydła cała zapłakana, a w jej oczach na nowo tworzyły się łzy. Jej mąż przytulił ją mocno szepnął jej coś na ucho po czym dał buziaki w policzki, czoło, nos, a na koniec w usta. Przytulił ją jeszcze raz i nie puszczając jej ręki podszedł do nas uśmiechając się sztucznie. W jego oczach było widać zmęczenie oraz niewyobrażalny ból i cierpienie. Kiedy stanęli obok nas elfka skinęła nam głową i wtuliła się mocniej w ramiona męża.
-Witajcie, cieszymy się mogąc zobaczyć was całych i zdrowych-skłoniliśmy się przed Aaravosem, jednak jego głos nie był taki jak dawniej. Zachrypnął i stał się smutniejszy jakby białowłosy miał problem, z którym nie mógł sobie poradzić.
-Witaj panie, co się stało?-spytałam już poważnie zaniepokojona.
-Viggo ma naszą córkę-wstrzymałam oddech. Hazel była niesamowitą dziewczyną i mimo, że spotkałam ją zaledwie parę razy w moim życiu to byłam pewna, że nikomu nie życzę takiego losu, zwłaszcza dziecku swoich bliskich przyjaciół. Do tego Czarciousty był szaleńcem i bałam się co mógł wymyślić.
-Co w takim razie zrobimy pani?-znowu obróciłam się do Astrid, która westchnęła i poprawiła włosy.
-Niestety Mayel nie zdziałamy za wiele, ponieważ Viggo zrobił jej coś. Sprawił, że przestała sama myśleć. Teraz to on nią steruje, staram się odkryć sposób jak się tego pozbyć, jednak chwilowo nikt z nas nie ma żadnego pomysłu. Wiem, że nie minęło dużo czasu, ale liczy się każda minuta.
-Jak możemy pomóc?-spytał Doug.
-Liczę, że znacie jakieś zaklęcia czy cokolwiek co nam pomoże. Viggo mówił, że to co on jej zrobi nazywa się Bezdusznym prochem-Fen głośno wciągnął powietrze, a wszyscy na niego spojrzeli.-Słyszeliście kiedyś o czymś takim?
-Mój ojciec przez to zginął-odparł chłopak.-Jest to substancja w wszystkich strzech stanach skupienia pozyskiwana z kwiatów. Sprawia ona, że osoba, która ją zażyje staje się kompletnie bezwładna i podatna na rozkazy innych, a mówiąc innych mam na myśli osobę, która jako pierwsza się do niej odezwie.
-Wiesz może jakie jest na to lekarstwo?-wszyscy spojrzeli an Raylę, w której oczach była wielka nadzieja.
-Nie. Ja go nie znalazłem. Nie udało mi się uratować mojego taty, dlatego nie pozwolę abyście wy musieli stracić córkę-podeszłam do niego i przytuliłam.-Wiem za to jak osłabić tego działanie. Gdyby udało nam się w jakiś sposób odizolować Hazel od Viggo zyskalibyśmy więcej czasu do namysłu co zrobić.
-Niestety tego też nie da się zrobić-podrapałam się po karku w zamyśleniu.
-Może jednak się da-wszyscy spojrzeliśmy na Raylę, w której oczach była zimna determinacja.
-Co masz na myśli?-spytał Czkawka, a ona się uśmiechnęła chytrze.
-Już ty się nie martw.
Pov. Rayla
Całą ósemką lecieliśmy po nocnym niebie kierując się w stronę Krańca Świata. Po mojej prawej byli Czkawka, Astrid i mój mąż, a po drugiej Mayel, Fen, Doug i Salani. Między nami natomiast leciała Alain, nasz plan. Liczyliśmy, że kiedy Hazel usłyszy dźwięk jej bliski, czyli na przykład skrzek smoczycy to wyrwie się z złego wpływu Viggo. Dolecieliśmy nad wyspę i zaczęliśmy atakować tak by wywabić Łowców, jednak stało się coś czego nie przewidzieliśmy. Zaskoczyli nas od tyłu i zaczęli strzelać sieciami z dwóch stron broniliśmy się dzielnie, ale w końcu wszyscy skończyliśmy spętali. Mężczyźni zabrali nas na wyspę i postawili przed Czarcioustym, jego bratem oraz jakąś kobietą. Miała białe włosy jak i cerę, jednak oczy były granatowe i obłąkane. Z włosów wyrastały rogi, jak te mego męża, a ja od razu zrozumiałam kogo widzę.
-Hazel!-krzyknęłam, a w moich oczach zebrały się łzy. Kobieta nawet nie zareagowała, a Viggo zaśmiał się sztucznie.
-Ona ciebie nie słyszy moja droga Raylo, teraz należy do mnie-z pod moich powiek wydostały się pierwsze słone krople.
-Skąd znaliście nas plan?-spytał mój brat starając się zachować kamienną twarz.
-Ależ to bardzo proste mój drogi-odparł mężczyzna, po czym znów zwrócił się do mnie.-Co powiesz na spotkanie rodzinne?-na sygnał dany przez niego dwójka jego ludzi przyciągnęła ku nam ledwo przytomną elfkę o obłąkanym spojrzeniu.
-Babcia-szepnęłam, kiedy ją rozpoznałam.
-Bardzo dobrze-pochwalił mnie Viggo.-A teraz zamknijcie ich, mamy parę wysp do podbicia, a ja chce wypróbować nową zabawkę-to powiedziawszy poklepał Hazel po głowie.
-Zostaw ją!-krzyknęłam, na co jeden z łowców uderzył mnie z całej siły w głowę i zemdlałam.
CZYTASZ
Jak Wytresować Smoka~Smoczy Książę
FanficCzkawka ma dosyć ciągłego bycia popychadłem. Kiedy podczas jednego z ataków smoków, udaje mu się zestrzelić Nocną Furię i zdobyć w niej przyjaciela, nikomu o tym nie mówi. Pewnego dnia, pęka i postanawia uciec. Odlatuje z Berk i trafia na wyspę, kt...