16

1.1K 58 16
                                    

Pov. Czkawka
-Co teraz zrobisz?-spytała Astrid kiedy się od siebie odsunęliśmy.

-Nie wiem-podrapałem się po karku-myślałem, że może zostanę u was na trochę...

-Naprawdę, o Bogowie Czkawka to cudownie-to powiedziawszy uderzyła mnie w brzuch odblokowując tylną płetwę.

-Uważaj zniszczysz sprężynę, strasznie trudno się ją reguluje-dziewczyna roześmiała się szczerze, a ja schowałem ją.

-Nic się nie zmieniłeś. To jak lecimy?

Pokiwałem głową, podniosłem maskę i wsiadłem na Szczerbatka.

-Kto pierwszy na miejscu!-krzyknęła blondynka i wystartowała w stronę Berk.

Tylko zapomniała o jednym. Ona z Wichurą latają razem może rok, a ja z Mordką 9 lat. Wystartowaliśmy i w ułamku sekundy je dogoniliśmy.

-Ej-zaśmiała się, a Mordka strzelił plazmą przyciągając uwagę ludzi z Berk.-Gotowy?

Pokiwałem głową na nie i zaśmiałem się, następnie zanurkowaliśmy i wylądowaliśmy na placu przed górą. Rozejrzałem się ciekawy, bo nie poznawałem większości miejsc.

-Trochę się tu pozmieniało-powiedziała blondynka widząc moje zagubione spojrzenie.-W kuźni są robione siodła i wymieniane zęby smokom, a na dawnej arenie jest Smocza Akademia.

-No to dość spore zmiany-mruknąłem i odwróciłem wzrok znowu napotykając wrogie spojrzenie.-Czemu wszyscy się na mnie gapią?

-Jesteś tu nowy-wzruszyła ramionami.-W sensie wiesz o co chodzi, na dodatek dosiadasz smoka jakiego nigdy wcześniej nie widzieli. Jaka ma być ich reakcja.

-Chyba za bardzo przywykłem do otwartości i subtelności elfów.

-No może trochę-popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się.-Załóż maskę, żeby prze przypadek ktoś cię nie poznał.

Mruknąłem coś pod nosem i założyłem hełm. Szczerbatek poszedł za Wichurą w stronę budynku przed, którym było mnóstwo ludzi.

-Cześć Astrid.

-Witaj Astrid.

-O Astrid.

-Hej Astrid.

Uniosłem zaskoczony brwi, dziewczyna jest tak znana, że na mnie nikt nawet nie zwrócił uwagi. Może to nawet i dobrze.

-A to kto?-spytała nagle podczas całego gwaru mała dziewczynka wskazując na mnie rączką.

Wszyscy momentalnie zamilkli i zaczęli się we mnie wpatrywać. Jedni z zaciekawieniem, inni z odrazą, a jeszcze inni z pogardą. Zdenerwowałem się.

-Mój przyjaciel prowadzę go do wodza.

-Nie musisz, wódz tu jest-obróciłem się i spojrzałem na rudobrodego.

Nic się nie zmienił, no może przybyło mu siwych włosów i zmarszczek.

-Cześć tato-zdjąłem maskę i stanąłem przed mężczyzną.

Wszyscy rozdziawili usta i wybałuszyli oczy, tylko jednak osoba skoczyła na mnie i wyściskała.

-Czkawka, chłopcze, nie masz pojęcia jak strasznie za tobą tęskniłem!-Gbur zgniótł mnie w niedźwiedzim uścisku.

-Py...Pyska...cz, du...sisz-wystękałem.

-Ojć, przepraszam. Ja po prostu strasznie się cieszę na twój widok. Znowu będę miał z kim rozmawiać w kuźni. Bo zostaniesz?

-Czy na zawsze, nie wiem-odparłem mimo, że znałem odpowiedź-ale na jakiś czas z pewnością.

-To fantastycznie!

Nagle ludzie ożyli i zaczęli podchodzić do mnie i Morki, dotykać, mówić coś i szeptać. Olałem ich, choć było to wnerwiające. Znowu stwierdziłem, że są kompletnym przeciwieństwem elfów. Mordka jednak stwierdził, że dość tego i ryknął na całe gardło. Wszyscy zamilkli i odskoczyli dobre 3 metry w tył. Wyprostowałem się i popatrzyłem na nich z obojętnością wypisaną na twarzy. Tą minę podpatrzyłem od Runnana niedawno po tym jak go poznałem. Elf zawsze taką przybiera, kiedy chce postawić na swoim. Oznacza ona mniej więcej, mam cię gdzieś, ale i tak cię słucham. Czasami można z nim zwariować.

-A ty wodzu, cieszy się wódz, że Czkawka wrócił-spiąłem się na to pytanie i spojrzałem na ojca, który wciąż się we mnie wpatrywał.

-Ja nie...-zasmuciłem się w duchu, no tak, ale czego się mogłem po nim spodziewać-wierzyłem, że cię jeszcze zobaczę. Chodź do mnie?-mężczyzna rozłożył ramiona, a ja się niego niepewnie przytuliłem.

Dziwne to uczucie. W sensie nie raz się z kimś przytulałem. Raylą, Aaravosem, Runnanem, Amają, Astrid, ale to uczucie co czuje teraz. To jest nie do opisania, tak jakbym w końcu był w dobrym miejscu.

-Chodź do domu! Mamy sobie tyle do powiedzenia-Stoick odsunął się ode mnie i poprowadził do naszego starego domu.

Weszliśmy do środka, ja, Mordka, a za nami tata. Schyliłem głowę, w wyrazie szacunku dla Gruchotnika. Posłałem nieme pytanie tacie, a ten tylko skinął głową. Przeskakując po trzy stopnie na raz wpadłem do swojego starego pokoju i uroniłem jedną łzę. Szybko ją starłem i podeszłem do biurka. Spojrzałem na stare szkice broni i innych dziwadeł i uśmiechnąłem się.

-Dużo się nie zmieniłeś-mruknął Szczerbatek.-Na Krańcu świata masz dużo takich dziwadeł i tego typu szmelcu.

-A ty z kont znasz takie słowa?-spojrzałem na niego podejrzliwie.

-Od Zaje.

-No tak, a ta zna je od Rayli i wszystko jasne-roześmialiśmy się i zeszliśmy na dół.

Szczerbol położył się obok Gruchotnika, a ja usiadłem na preciwko taty i zacząłem mu opowiedać wszystko co robiłem przez te lata. Nie wiem z kont u mnie taka wiara, że nikomu tego nie powie. Po prostu czułem, że nie chce mnie znowu stracić.

Pov. Rayla
-Rayla uważaj!-wrzasnął Aaravos, a ja wykonałam beczkę.

Elf podleciał do mnie na Aspenie, a ja już z tond czułam jaki jest zestresowany.

-Co robimy, nie odeprzemy ich?-spytał.

westchnęłam od trzech dni atakują nas łowcy. Nie dajemy już sobie z nimi rady, powoli przejmują władze nad wyspą.

-Ratuj co się da-odparłam poprawiając swój kaptur, a mój mąż zrobił to samo.-Zabierz wszystkie projekty i wynalazki Czkawi, mikstury i inne. Czego nie zdołasz zniszcz. Niech smoki ci pomogą, a kiedy to zrobicie uciekajcie w stronę Berk.

-A co z tobą?-spytał, a pół maska tłumiła jego głos.

Kiedy do nad dołączył przestał się ubierać tak jak wcześniej, a zaczął bardziej jak ja. Spodnie, wysokie buty i takie tam. Lepsze to niż jego wcześniejsze ciuchy, bo w nich by sobie teraz nie dał razy. Na szczęście te są z tego samego materiału, więc nie ma on problemów z ich noszeniem. Zaje strzeliła plazmą w strzały, które leciały w naszym kierunku i warknęła na mnie.

-Wiem, wiem sory-mruknęłam.

Znowu spojrzałam na dumy, z których uciekały smoki trzymając różne rzeczy. 

-Leć na Berk-powtórzyłam.-Kraniec Świata upadł, niech szykują się na wojnę. Postaram się ich zająć, a wy uciekajcie.

Mężczyzna pokiwał głową i odleciał w stronę chat. Poklepałam smoczyce po głowie i zanurkowałyśmy. Zatopiłyśmy może trzy statki kiedy poczułam jak trafiają nas siecią i wpadamy do wody. Wyciągnęli nas, a ja spojrzałam w stronę oddalających się smoków. Spróbowałam przesłać swoje myśli mężowi.

Kraniec Świata upadł.

Później zemdlałam od mocnego uderzenia w głowę.




Jak Wytresować Smoka~Smoczy KsiążęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz