- Czyli Łotwa był waszym agentem?
- Tak, od początku. - Ludwik siedział sztywno wyprostowany, z dłońmi na kolanach. - Przekazywał nam o was informacje.
- Nie, żeby kamery nie pokazywały dość - wtrącił się Rosja. Obrócił w palcach widelec, patrząc na stojące przed nim ciastko z bitą śmietaną. - W sumie mieliśmy pełny pogląd na sytuację.
Siedzieli wszyscy, za wyjątkiem Ameryki i Estonii, którzy poszli zająć się robotami, w głównym holu posiadłości, przy stole zastawionym przekąskami. Wpatrując się w biały obrus, w ciepłym świetle lamp, Czechy miała wrażenie, że jest w zupełnie innej rzeczywistości. Czuła się tak, jakby nagle obudziła się z wyjątkowo paskudnego koszmaru.
Syknęła. Białoruś spiorunowała ją spojrzeniem, po czym wróciła do opatrywania zadrapań na jej rękach.
- ... Wy naprawdę rzuciliście we mnie nożem - uzmysłowiła sobie nagle Czechy. Wszyscy, za wyjątkiem zjadającego w zastraszającym tempie lody Feliksa, spojrzeli w jej kierunku. - Mogliście mnie zabić!
- Nikt nie celował w głowę - odparł spokojnie Niemcy. - W razie wypadku za drzwiami czaili się moi ratownicy medyczni. Nie chcieliśmy nikogo zabić...
- Mów za siebie - wtrąciła cicho Białoruś.
- ... Postanowiliśmy zrobić wam po prostu taką niespodziankę escape room. Przynajmniej bawiliście się dobrze?
Wymowna cisza, przerywana mlaskaniem, wystarczyła za odpowiedź.
- Ale największym zaskoczeniem - odezwał się nagle Słowacja - był Prusy. Co w ogóle się z nim stało?
Wszyscy zerknęli na Gilberta, który siedział na uboczu z książką w dłoni. Zerknął na nich jednym okiem, mimo to udając, że nie patrzy.
- Gilbert może i grać czasem głupka - odezwał się Ludwik po chwili namysłu. - Ale Prusy toczył wiele bitew. I umie więcej, niż pokazuje na co dzień.
- Pięćdziesiąt twarzy Gilberta - odezwał się Polska z pełnymi ustami. Opatrunek głowy zjechał mu na jedno oko, więc poprawił go niedbale. - Ja tam nie jestem zaskoczony tą pruską mendą. Ale mam inne pytanie. Skoro mieliśmy tylko testować te wasze paskudne roboty, po co porozrzucaliście nam jakieś głupie znajdźki?
- Znajdźki?
Czechy wyciągnęła z kieszeni marynarki pierścień z herbem. Ivan odebrał go od niej z namaszczeniem.
- Ach, mój pierścień. - Założył go na palec. - Nie, nic nie rozkładaliśmy. To po prostu jest moja stara posiadłość. Co nieco tu zostało.
- Dlaczego nie jestem zaskoczony, że znajduje się na mojej ziemi... - Polska odłożył pudełko i sięgnął po kolejne. Na ich zaskoczone spojrzenia uśmiechnął się pod nosem. - Baluję za wasz hajs. - Sięgnął po łyżeczkę i natychmiast wziął trochę. - Skoro Prusy i tak nie chce mi oddać kastetu, żebym mógł przywalić tej ruskiej i niemieckiej cholerze.
Gilbert, nie patrząc, powoli uniósł w jego kierunku środkowy palec.
- A burza? - przypomniała sobie nagle Czeszka. - To też wasza sprawka?
Rosja i Niemcy spojrzeli po sobie.
- Na początek wybraliśmy po prostu burzowy dzień - przyznał Ludwig. - Potem, z czasem, podkręcaliśmy efekt głośnikiem i efektem wody spływającej po oknach. Najtrudniej było z tamtym zburzonym pokojem, mieliśmy całą instalację...
- Ale uśmiechnęło się do nas szczęście i gdy Czechy spadła, padało, więc nie musieliśmy jej używać - dokończył Ivan. - Chociaż, jako gracz była już spalona, bo spadając widziała część mechanizmu. Na szczęście Polska nie podszedł na tyle blisko, bo jego też musielibyśmy porwać.
- Mogliście próbować - mruknął Feliks groźnie. - Gryzę.
Po jego słowach na chwilę zapadła cisza.
- Czyli to wszystko nie było warte zamieszania - stwierdził w końcu Słowacja, nieufnie sięgając po małą bezę. - Nie było wielkiej tajemnicy ani pasjonującej historii. Oprócz naszych zachowań nie było nic, dla czego warto by było to czytać.
Prusy powoli uniósł kieliszek z winem.
- A jednak wygląda na to, że oni w większości bawili się dobrze - odparł, obracając się i pociągając łyk. - Nie czujecie się teraz jak psychopaci, że cieszyło was nasze cierp-
- Gilbert. - Czechy wstała. Ukłoniła się krótko. - Dziękujemy za czytanie posiadłości. Myślę, że dla nas zabawa była równa waszemu zadowoleniu.
- A jak nie, to zażalenia proszę kierować do mojego prawnika. - Polska wywalił buty na stół.
- Feliks!
- Ty nawet nie masz prawnika...
- Ceniliśmy sobie wasze oceny razem z autorką - kontynuowała Czechy, patrząc na towarzyszy ze zmarszczonymi brwiami. - Ale zapewne sama wam to zaraz powie.
- To co...
- Chyba czas na nas.
- Dziękujemy!
***
Ja wiem, że to nie najoryginalniejsze wyjście :'). Musicie mi wybaczyć. Od czasu, gdy ostatni raz pisałam coś z Hetalii, minęło sporo czasu - umiejętności zostały, ale plot zdążył się nieco podziurawić.
Ale bardzo wam dziękuję! Pamiętam wrzucanie pierwszych rozdziałów Posiadłości, gdy z przykrością zauważałam, że bardzo mało osób wyraża nią zainteresowanie. W porównaniu do momentu aktualnego, gdy takiej ilości osób zależy na tym, żeby zobaczyć kolejną część, to tylko blade wspomnienie! Wasze zaangażowanie grzeje moje serduszko^^. To ogromna radość, zobaczyć, że tak się da :D.
Zapewne jest to jednak koniec moich Hetaliowych tworów, przynajmniej na najbliższy czas. Niestety, ta część mojej historii jest już nieco za mną ;]. Przeszłam na tworzenie autorskich projektów i mam ich taką ilość, że i tak nie wyrabiam ze wszystkim. Do tego czekają mnie studia, a to wiadomo, sporo czasu zabiera.
Czy to znaczy, że już nigdy nie napiszę nic w tym uniwersum? Niekoniecznie, może zdziadzieję na starość i postanowię wrócić xDDD. A tak serio, to nie daję gwarancji, że kiedyś mi się nie zachce. Nie usuwam też tego, co już tu jest.
Od kilku lat tak chodzi za mną takie jedno ff ze Zwiadowcówwwwww... To można zrobić tak lepiej...
Ale ale! Dziękuję z całego serduszka za komentarzyki, serduszka i gwiazdki <3. Mam nadzieję, że chociaż przez chwilę dobrze się bawiliście. Stay tuned i nie rezygnujcie z marzeń.
Bye!^^

CZYTASZ
[APH] Posiadłość
AdventureWszystko jest w najlepszym porządku, dopóki dostajesz sms-a z informacją o imprezie i przepisujesz adres. Wszystko jest w porządku również wtedy, gdy idziesz we wskazane miejsce z rodziną i znajomymi. Wszytko jest w porządku do momentu, gdy zdajesz...