3#

253 39 16
                                    

Gdy schodzili po trzeszczących schodach, Eduard już siedział na podłodze i rozkręcał metalową głowę, w skupieniu badając wystające z niej przewody. Na ich widok nawet nie zareagował.

- Możecie mi to jakoś logicznie wyjaśnić? - Słowacja podszedł do nich z Raivisem uczepionym ramienia. Wyglądał na poirytowanego. - Stoimy sobie, i nagle widzimy, jak z korytarza tam coś wybiega - mężczyzna wskazał konkretny kierunek. - Było srebrne i przypominało robota. Poszło do was, a potem słyszeliśmy tylko krzyki i zza balustrady wypadła nam ta głowa - Słowacja westchnął, a później wskazał Estonię. - Jak Eduard do niej przyskoczył i zaczął oglądać, a później rozbierać, poczułem się jak w domu wariatów. Co tu się dzieje?

- Wiemy niewiele więcej niż ty. - Czeszka uśmiechnęła się krzywo. - Powtórz, skąd to wybiegło? - zaciekawiła się.

- Tam - Słowacja wskazał na schody po prawej, którymi weszli, a później przeniósł palec wyżej. - To ciągle ten sam korytarz, na którym staliście, tylko w przeciwnym kierunku.

- Pewnie ciągnie się przez całą posiadłość - Feliks przyłożył palec do ust w geście zamyślenia. Drugą ręką narysował przed sobą fragment kwadratu. - To stare budownictwo. Bardzo możliwe, że ten korytarz obchodzi dalszą część pomieszczeń dookoła i kończy się tu, po lewej.

- Zauważyliście, że jak na razie wszystko, co się działo, miało związek z prawą częścią domu? - Prusy uśmiechnął się krzywo. - Równowaga nam się zachwiała. Trzeba zbadać też lewe piętro.

- Ty na razie nigdzie nie idziesz! - Czechy pogroziła albinosowi palcem. - W ogóle nikt, nigdzie nie idzie. Wynosimy się stąd - zakomenderowała. - To zbyt niebezpieczne. Gilbert już oberwał, a nie wiemy, czy ktoś więcej nie ucierpi w tak starym domu. Koniec imprezy, chłopcy. Wychodzimy.

- Hej! - Wszyscy obrócili się w stronę Eduarda, który w skupieniu rozkręcał mechaniczną głowę. - To robot. Wspaniały, w pełni humanoidalny robot! Co prawda nie android, nie ma własnej świadomości, ale jest bardzo dobrze zaprogramowany. Oh, gdybym miał laptopa...

- Zaprogramowany na co? - Czechy zbliżyła się i obejrzała wzrokiem zwitek kabli i płytek, który przypominała pozbawiona obudowy głowa. - Co miał robić?

- Tak na wyczucie? - Eduard wskazał palcem dwa prostokąty w plątaninie. - Widzisz to?

- Oczy? - wtrącił się Feliks. - Świeciły na czerwono.

- Przecież to dwie kamerki - uśmiechnął się Estonia. - Tu i tu. Robot był szybki i zwinny, prawda?

Feliks przypomniał sobie, z jaką prędkością zaatakował go potwór, oraz jak szybko odpowiedział na uderzenie Gilberta.

- Ta - zgodził się. - Wyjątkowo. Po tak wielkim cielsku spodziewałbym się raczej powolnych i wyważonych ruchów, ale on był szybki.

- Podejrzewam - Eduard uniósł dłoń - że to robot zwiadowczy, ale muszę zadać jeszcze jedno pytanie, żeby się upewnić. Czy on was zaatakował?

Czechy, Polska i Prusy wymienili spojrzenia.

- Właściwie... Chyba nie - odezwała się Czechy. - Wyglądało to bardziej tak, jakby próbował złapać Feliksa za ramię. Zaatakował Gilberta, ale dopiero wtedy, gdy on sam zachował się agresywnie.

- Więc macie odpowiedź. On miał na celu was obserwować, ale gdy zachowaliście się agresywnie... Pewnie uruchomiły się procedury awaryjne na wypadek ataku.

- To rozumiem. Podstawowym pytaniem pozostaje, dlaczego właściwie te roboty tu są. Skoro to był robot szpiegowski, miał pewnie na celu nas obserwować - zastanowiła się Czechy. - Ale to stary, opuszczony budynek...

- Wygląda na to, że wcale nie taki opuszczony - wtrącił się Prusy.

- To wszystko oznacza, że ktoś musiał się nas spodziewać i zgotował nam całe to powitanie - dopowiedział Feliks, uderzając pięścią o dłoń. - Rosja.

- Tylko po co? - spytał Słowacja. - Co to wszystko ma na celu?

- Ściemnia się - szepnął Raivis. - Eduard, robi się ciemno.

Wszyscy przenieśli wzrok na chłopca. Zamrugał i spojrzał na nich poważnie.

- W piwnicy była krew - powiedział, co zszokowało mocno Czechy. - Zaraz będzie za ciemno, żeby wracać. Musimy iść. Tu nie jesteśmy bezpieczni.

- Nie ma mowy! - Gilbert machnął ręką. - Nie ma szans, żebym stąd wyszedł, zanim nie poznam tego, kto nasłał na mnie tego robota!

- Ja też odmawiam! - Feliks pokręcił głową, wyciągnął z kieszeni gumkę do włosów i zaczął wiązać kucyka. Zdeterminowanie wręcz z niego promieniowało. - Znajdę tego, kto sobie z nas żartuje, a potem złamię mu krzesło na głowie. Wtedy stąd wyjdę. Ale wy... Idźcie. Spróbujemy sobie z Gilbertem poradzić. Nie ma sensu was narażać.

- W porządku - zgodził się ochoczo Słowacja, za co oberwał po głowie od Czeszki.

- Nie zamierzam tu zostawiać waszej dwójki! - warknęła dziewczyna zdecydowanie, wytykając ich palcem. - Kuzyn, może i coś rzuciło ci się na mózg, ale jesteś częścią mojej rodziny. Gilbert... Ty jesteś ranny. Jeśli zostajecie, ja zostaję z wami. Ale jak mnie zabiją, wina spada na was.

- Może być - zgodził się Polska z pozbawionym radości uśmiechem. Później kucnął i odwiązał pochwę z nożem od łydki. Sprawnie owinął paskami lewe ramię i zaczął wiązać. - Myślę, że to sprawiedliwy układ.

Jego przygotowania uświadomiły wszystkim powagę sytuacji. Eduard przymknął oczy i pochylił głowę, jakby zgadzał się z nieuniknionym.

- To... Powodzenia, wszyscy. Macie zadzwonić, jak stąd wyjdziecie - powiedział Słowacja. Widać było po nim wyraźnie, że się waha. Później zerknął na Czechy. - Ty... Nie daj się zabić! I tych idiotów też!

Dziewczyna uśmiechnęła się smutno, ale pokiwała głową i przeniosła wzrok na Estonię.

- Pa - rzuciła i pomachała. - Bezpiecznej drogi.

Eduard pokiwał głową, chwycił pod ramię głowę robota i skinął na Łotwę.

- Pa - powtórzył.

Gdy za trójką zamknęły się drzwi, powietrze nagle zrobiło się cięższe, a cisza bardziej nieznośna.

- Idziemy - zakomenderował Gilbert. Nikt się nie sprzeciwiał - wszyscy jak jeden mąż obrócili się, i, powłócząc nogami w nagłym ataku melancholii, ruszyli w stronę lewych schodów.

- Trzeba znaleźć źródło światła - powiedziała cicho Czechy.

Feliks potaknął pod nosem, a później uniósł głowę i zapatrzył się w ciemne sklepienie.

- Ej, a czy Eduard przypadkiem nie przywłaszczył sobie bez pytanie tej głowy robota, którą zdobyliśmy?...

- Będziesz mu jednej głowy żałował? - spytał Gilbert ciężko. - Nam i tak po nic ona.

- Może Czechy mogłaby użyć jej jako broni - zażartował Polska, próbując rozluźnić nieco atmosferę. - Gdyby rzuciła nim tak mocno, jak tłucze mnie sprzętem kuchennym w wigilię, powaliłaby całą armię!

Dziewczyna postanowiła ukarać kuzyna za mało eleganckie słowa - zwolniła i uderzyła go w ramię.

- Nie mów o mnie takich rzeczy - zarządziła, a później przeskoczyła po dwa stopnie. - Chodźmy znaleźć światło i miejsce, z którego wylazł ten robot. A jak ty, Feliks, obrazisz mnie raz jeszcze, to wrzucę cię do tego pokoju z przegnitą podłoga i będę patrzeć, jak łamiesz się, spadając na parter.

[APH] PosiadłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz