Rozdział VI

15.1K 976 228
                                    

- Żartujesz? - Ron wpatrywał się w Harry'ego z szeroko otwartymi ustami, przez co każdy przy stole mógł zobaczyć znajdującego się w środku pogryzionego tosta. Hermiona powstrzymała odruch wymiotny na ten widok.
- Nie. Mówię poważnie. To koniec.
- Koniec czego? - Ginny opadła na siedzenie obok Harry'ego i zabrała się za szykowanie sobie śniadania. - Boże, Ron, zamknij paszczę, bo to obrzydliwe!
- Harry zakończył wojnę z Malfoy'em.
- To Malfoy zakończył wojnę ze mną. Sam wyszedł z tą inicjatywą.
Ginny w milczeniu żuła bułkę.
- To chyba dobrze, co? Masz wystarczająco problemów w życiu.
Harry skinął głową. Zgadzał się z nią w stu procentach.
- Tylko na co teraz będziesz marnował życie co? - zakpiła rudowłosa.
- Na naukę i myślenie o tym jak przetrwać do końca roku. - odpowiedział Harry.
Obudził się w wyjątkowo dobrym nastroju. Nie pamiętał, kiedy było mu ostatni raz tak lekko na duszy. Zdobył się nawet na uśmiech, gdy mijał Bezgłowego Nicka, a Wielkiej Sali rzucił się na jedzenie, tak jakby nie miał nic w ustach od lat. Ron nie krył ekscytacji z powodu poprawy humoru przyjaciela, wierząc, że to przyspieszony cud Bożego Narodzenia, ale Hermiona sceptycznie podchodziła do tej nagłej zmiany. Miała nadzieje, że to zasługa Draco, a nie początek choroby afektywnej dwubiegunowej. Gdyby się okazało, że Harry wyszedł z depresji aby wejść w fazę manii - wtedy byliby w czarnej dupie. Jedyne co by mu pomogło to leki ze świętego Munga. Voldemort byłby w siódmym niebie, jakby się dowiedział że jego największy wróg ma dwubiegunówkę. Dlatego dziewczyna przyglądała się z pewnym niepokojem jak Harry połyka drożdżową bułeczkę z cynamonem i zapija ją gorącym mlekiem. Zobaczyła, że Malfoy w towarzystwie swoich goryli wychodzi z Wielkiej Sali. Wymyślając na poczekaniu jakiś pretekst poleciała za nim, zostawiając zdziwionych Rona i Harry'ego.
Dogoniła Draco na klatce schodowej i wymieniając z nim wymowne spojrzenie, mówiące „musimy pogadać", schowała się w pustej sali lekcyjnej. Blondyn dołączył do niej po dziesięciu minutach, kiedy zaczęła się zastanawiać czy aby na pewno zrozumiał jej wzrok.
- Nie możesz mnie tak znienacka zachodzić. - powiedział, zamykając za sobą szczelnie drzwi. - Mimo że Crabbe i Goyle są zacofani w myśleniu to nawet oni nie są aż tak głupi, żeby nie zauważyć, że się na mnie gapisz. Musiałem im wcisnąć kit, że na mnie lecisz.
- Wciskaj im co chcesz, tylko żeby się po szkole nie rozniosło.
- Nie pisną pary z ust, bo chyba mnie nawet nie słuchali, skupieni na jedzeniu.
- Wrócili do Wielkiej Sali?
- Nie, oboje mają zwyczaj zabierania jedzenia „na później", aby zjeść je jeszcze przed pierwszą lekcją. Dobra, co się dzieje? Raczej nie zacisnęłaś mnie tu po to aby gadać o nich? Może chcesz zrobić mi dobrze?
- Jezu, Malfoy! Błeee! - zawołała, nie ukrywając obrzydzenia. - Skąd bierzesz te pomysły?! Przyszłam pogadać o Harrym.
- On chce mi obciągnąć? - kpił dalej Draco. Hermiona zanim odpowiedziała, pomyślała ze w tym przypadku może być taka opcja.
- On raczej tez nie skorzysta. Dasz mi dojść do słowa?
- No mów.- powiedział, opierając się o ławkę. Zanim się obejrzał całe jego dnie kręciły się wokoło Harry'ego. Zaczynało go to denerwować. Czy przyjmując tę misje, nie zauważył klauzury, że ma być jego niańka? Słuchał jak Hermiona mówi mu o swoich spostrzeżeniach i miał ochotę ją zabić za to, że z powodu takiej pierdoły go tutaj ściągnęła. Czy teraz Wiewióra ma zamiar przychodzić do niego z każdym najmniejszym szczegółem jaki się zmieni w Potterze?! Może jeszcze mu sprawozdania zacznie pisać?! Chociaż lepiej się jej o to nie pytać, bo jej kujoński umysł zapewne byłby przeszczęśliwy.
- No i co z tego? - zapytał, gdy skończyła.  - Po prostu ma dobry dzień. Nie rób z niego wariata. Słońce świeci, jest fajnie, każdy ma lepszy humor.
- Mówisz?
- Granger... trzaśnij sobie jakiś eliksir na uspokojenie, albo szklankę Ognistej, bo zachowujesz się jak przewrażliwiona matka. To po prostu zwykły dobry dzień. Jeszcze nie pora, aby świętować wyleczenie, ale też nie wpadaj w panikę, że to początki czegoś gorszego. I nie lataj do mnie z każdym gównem, które zrobi Potter.
Nie dając jej dojść do słowa, wyszedł z sali, zamykając za sobą szczelnie drzwi. Grupka Puchonek z drugiego roku spojrzała na niego podejrzliwie, ale gdy zmierzył je lodowatym wzrokiem, umknęły przerażone. On sam ruszył w stronę sali Snape'a, na dwie godziny obrony przed czarną magią. Miał nadzieję, że Granger odczeka chociaż chwilę.
W sali usiadł, jak zawsze, między Crabbe'm i Goyle'm. Rechotali coś do siebie, nadal przeżuwając jedzenie zabrane z Wielkiej Sali. Chyba nigdy nie przestanie go dziwić, że ta dwójka potrafi tyle zmieścić. Od gwaru uczniów zaczynała go boleć głowa, nie mógł się doczekać aż Snape się zjawi i nastanie absolutna cisza.
Do klasy weszła Złota Trójca, z Cudownym Chłopcem po środku. Draco od niechcenia zawiesił na nim wzrok. Wiewiórka miała rację - rzeczywiście wyglądał dzisiaj jak odmieniony. Włosy miał uczesane, szatę chyba wziął świeżą (do tej pory nosił pogniecioną, która wieczorami lądowała na podłodze pokoju i leżała zwinięta w kłębek do rana). Poza tym zniknął dziewiczy zarost, który powodował u Draco torsje od kilku dni. Oczy Harry'ego błyszczały nieznacznie, jak gestykulując żywo opowiadał coś Ronowi.
Wygląda prawie jak stary on... uśmiechnięty, żywy i uroczy, pomyślał i nagle dotarło do niego, że użył słowa "uroczy". Wyprostował się gwałtownie, a jego goryle spojrzały na niego ze zdziwieniem. Potter, uroczy?! Skąd mu się to wzięło w głowie?! Ostatni przymiotnik jaki mógł wobec niego użyć, to "uroczy"! Chryste Panie! Pogodziłem się z nim i mi zaczyna odbijać.
Snape wpadł do sali, a razem z nim nastała cisza jak makiem zasiał. Zaczął od sprawdzania zadania domowego i z uśmiechem czystej nienawiści postawił Potterowi trolla za to, że chłopak przyniósł wypracowanie na jedną stopę długości ("Miało być na półtora, Potter! Czy twoja sława sprawiła, że zapomniałeś ile to półtora stopy? A może nie potrafisz korzystać z linijki?!" szydził profesor). Dodatkowo zadał mu na kolejną lekcję wypracowanie na temat, jakiego nie przerabiali. Draco patrzył jak błysk w oczach bruneta gaśnie, zastąpiony przygnębieniem. No i proszę, chwila radości się skończyła. Wrócił Potter z desperacją, pomyślał z wściekłością. Miał ochotę nabić nietoperzowi oleju do głowy. Powinien pomyśleć o tym, że z Potterem nie można teraz postępować tak jak kiedyś, ale jak widać, profesor miał w dupie bycie wyrozumiałym.

Potter, do mnie #Drarry ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz