Rozdział XXIX

8.2K 656 114
                                    




Narcyza okryła się szczelnie płaszczem, czując jak przedzierające się przez szpary w ścianach Wrzeszczącej Chaty powietrze wpycha się pod długą suknie mrożąc jej blade ciało. Do umówionej godziny było jeszcze dziesięć minut, a ona ze zdenerwowania chodziła w kółko bawiąc się złotym naszyjnikiem.
Wątpiła aby Potter nagle zmienił zdanie i się nie zjawił, w końcu z tego co się nasłuchała od Draco, mogła śmiało stwierdzić, że jest honorowy i pomocny. Bała się tego, że Czarny Pan wróci wcześniej ze swojej wyprawy, że Bella usłyszy hałas i ich zobaczy, przez co będzie zmuszona walczyć z własną siostrą. Że jej plan nie wyjdzie. Tego obawiała się o wiele bardziej niż tego, że syn Jamesa Pottera może ją wystawić.
Gdzieś w oddali zahukała sowa, a w wiosce na jednej z wież rozległ się dzwon wybijający godzinę. W tym samym momencie kobieta usłyszała skrzypnięcie drzwi na dole. Zamarła. Instynkt aby wyciągnąć różdżkę był w niej tak silny, że ledwo się powstrzymywała. Wpatrywała się w drzwi, za którymi coraz bliżej niej rozbrzmiewały kroki.
Drewno skrzypnęło głośno w ciszy wieczoru i do środka weszło kilka osób. W pierwszej chwili Narcyza myślała, że ktoś ją przejrzał i stoją przed nią śmierciożercy, ale dopiero po chwili zauważyła burzę włosów szlamy Granger i gładkie włosy Pansy. Za to nigdzie nie widziała Pottera.
- Co to ma znaczyć? 

- Cześć ciociu, przyszliśmy sprawdzić, czy to nie jest pułapka. - odpowiedziała Ślizgonka, a pani Malfoy zauważyła, że wśród ludzi jest jeszcze Zabini. Draco nie zmyślał – Slyherin bratał się Gryffindorem!
- I  jak macie zamiar to sprawdzić? - zapytała.
Hermiona odchrząknęła i wysunęła się przed szereg.
- Zabrałam z gabinetu profesora Snape veritaserum. Jeśli pani się zgodzi, to w dwie minuty będziemy wiedzieć czy wszystko jest w porządku, czy nie.

- Zdajesz sobie sprawę, że będę mówić całkowitą prawdę, więc także pozwolę sobie na coś, na co bym sobie w życiu nie pozwoliła, na przykład obrażanie ciebie czy pana Weasley'a?

- Jestem tego świadoma, pani Malfoy i wiem, że damy radę, a także okażemy wyrozumiałość.

Narcyza wyciągnęła dłoń po fiolkę i wlała sobie do ust niewielką dawkę leku. Jego gorzki smak spłynął w dół gardła, rozchodząc się chłodem po całym organizmie. Jakim cudem ludzie nie poznają, że ktoś im tego dolał?

- Nie wiem. - odpowiedziała Granger, a do Narcyzy dotarło, że mówi swoje myśli na głos.  - Zacznijmy przesłuchanie.
- Czy muszę rozmawiać ze szlamą?
- A chce pani uwolnić syna.
- Takkk....

- To musi pani. Czy to pani napisała list i to co w nich było jest prawdą?
- Tak. Draco jest w niebezpieczeństwie!
- Czy zwabiła pani Harry'ego, aby oddać go w ręce Czarnego Pana w zamian za Draco?

- Czarny Pan zabije i Harry'ego i Draco. Mojego syna trzeba ukryć przed światem, dopóki ten kretyn nie zginie.
- Ten kretyn?
- Czarny Pan.

Uczniowie spojrzeli po sobie. Narcyza Malfoy niewiernym Tomaszem Voldemorta? Kto by się tego spodziewał.
- Czy coś nam grozi w pani domu.
- Nic. Moja siostra nie powinna się jeszcze obudzić przez wiele godzin, a Czarny Pan ruszył ze swoimi głównymi sługusami na jakąś misję, więc też mu to trochę zajmie. 

- Kiedy wyruszyli?
- Za kwadrans dwudziesta, wtedy gdy podałam mojej siostrze wino z eliksirem słodkiego snu.
- Czy siostra nic nie podejrzewa?
- Sama chciała ten eliksir bo ten stary zbok jej nie zabrał ze sobą. Z drugiej strony złamał jej szczękę podczas seksu, więc może był to objaw troski, ale ten psychopata nie wie co to troska, ostatnio...
Narcyza zapętliła się w opowieści i nie mogli jej przerwać. Każdy po kolei próbował się wbić, ale veritaseum osiągnęło maksymalną dawkę w organizmie i kobieta bez kontroli opowiadała wszystkie tajemnice sobie znanych ludzi.
Czując, że tracą czas, Harry wyszedł przed ich wszystkich i ściągnął z głowy pelerynę-niewidkę. Jego nagłe pojawienie się sprawiło, że kobieta zaniemówiła, co chłopak wykorzystał.
- Jaki jest pani plan na uwolnienie mojego Draco?
Narcyza skanowała jego postać ze skwaszoną miną, która pojawiła się na jej twarzy po słowie „mojego".
- Chyba gorzej by było jakbyś był w pełni mugolem albo zdrajcą krwi. - powiedziała. - Myślałam, że będziesz tylko ty, ale pewnie cała wasza paczka chce pomóc, co mnie wzrusza, że Draco ma tylu przyjaciół, ale nie przygotowałam transportu. Zaraz zrobię z czegoś świstokilk. Wejdziemy podziemnym wejściem, o którym wiem ja i Lucjusz i wyprowadzimy Draco. Wy się z nim ulotnicie, a ja podniosę alarm. Będą wiedzieli, że to wy, bo każda osoba z różdżką która wchodzi do lochów zostawia po sobie magiczny ślad. Dlatego najlepiej jak jedna osoba zostanie na straży, a różdżkę będzie miał tylko Potter.
- Chyba sobie pani żartuje, że nie będę miała ze sobą różdżki! - zawołała oburzona Hermiona, a reszta zgodziła się z nią pomrukiem.
- Potter nie ma rodziny, a to znaczy, że nikogo mu nie zabiją. Zdrajców krwi wymordują z uśmiechem na ustach, to samo z twoją rodziną, szlamo. A jak poznają że była tam też Parkinson i Blaise, to będzie rzeźnia.

Potter, do mnie #Drarry ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz