- Jak ci idzie?
Podniósł głowę znad pergaminu, słysząc głos Pansy przy swoim stoliku. Wzruszył ramionami, wskazując na stertę książek.
- Powiedziałbym, że gorzej niż źle. Przez szlaban u Snape'a mam strasznie mało czasu na odrabianie zadań domowych, nie mówiąc już o treningach. Zaburzył mi tym cały rozkład dnia.
- Kiedy go skończycie? - odpowiedziała, opadając na wolne krzesło. Biblioteka była pełna ludzi, pochylonych nad tomiszczami podręczników. Jutro był pierwszy w tym roku weekend w Hogsmeade i większość nie chciała sobie psuć wypadu pracą domową.
- Nie mam pojęcia. Jesteśmy w połowie tej durnej książki dopiero. Dzisiaj też do niego idziemy. Nasz pocałunek sprawił, że Snape chyba dostał udaru. W życiu bym się nie spodziewał takiej reakcji.
- Wyglądał jakby go piorun strzelił.
Ślizgoni zaśmiali się oboje i zabrali za zadania domowe. Co jakiś czas mijali ich uczniowie, przemierzając regały w poszukiwaniu odpowiednich książek, ale nikt im nie przeszkadzał.
- A jak ci idzie w naszej sprawie? - zapytała konspiracyjnym szeptem Pansy, gdy skończyła wypracowanie na temat zastosowania nawozu z łajna hipogryfa w zielarstwie.
- Tak jak widzisz: nie idzie. Próbowałem go przekonać do siebie, ale dostałem z tej okazji szlaban.
- Jeżeli będziesz to robił siłą to nic nie wskórasz. Zaproś go dzisiaj na randkę. Postaraj się o jakiś zaciszny kąt w restauracji i wtedy dopiero możemy gadać o podrywaniu.
- To dobre dla bab.
- To jest dobre dla każdego. Nie uwierzysz ile dla ciebie poszperałam w homoseksualnym świecie. - zaczęła wyciągać z torby fragmenty wycięte z gazet. - Masz, czytaj.
Wziął w długie palce jeden ze świstków z lekką obawą. Od momentu, gdy gazety napisały o nim jako potencjalnym kandydacie na chłopaka Pottera, nie brał ich do ręki. Co nie zmienia faktu, że doskonale wiedział, że Prorok Codzienny nie porzucił tematu. Może już nie trafiali na okładkę, ale między stronicami codziennie był artykuł na temat ich teoretycznego związku. Gdyby dostał informatora w swoje ręce to by go zabił. Dobrze, że nie wypaplał tego, że mieszkają razem, bo redaktorzy oszczaliby się z ekscytacji, a on, Draco, leżałby wtedy martwy u stóp Voldemorta.
- Nie patrz się na to jak sroka w gnat, tylko czytaj. - ponagliła go dziewczyna, wyrywając z zamyślenia.
Czego pragną mężczyźni? Bliskości i romantyzmu!
Poczuł jak mu się cofa lunch. Odrzucił artykulik nawet go nie czytając.
- Ej! Naszukałam się tego pół dnia!
- Daj spokój, bo mi się od tych ckliwych pierdół chce wymiotować. Brzmi jak te gnioty, jakie wysyłają Potterowi w listach.
Od wtorkowej gazety, Harry dostawał przynajmniej dwa listy każdego dnia. Głównie to były listy miłosne, od załamanych fanek, gotowych przejść operację zmiany płci w świętym Mungu, jednak od czasu do czasu zdarzał się anonimowy listy od chłopaka, który chciałby się umówić, albo od jakiegoś starego dziada, rozmyślającego nad wielkością dziury Harry'ego. Wszystkie wyrzucał, nie odpisując na nie. Draco również odbierał więcej listów, niż zazwyczaj. W środę dostał cztery, w każdym obrzucano jego i jego rodzinę łajnem, grożąc, że jak się nie odczepi od Harry'ego, to oberwie klątwą. Mając w pamięci moment, w który szlama Granger dostawała listy z pogróżkami, nie otwierał ich przezornie. Wolał nie oberwać kwasem w twarz.
- Jesteś uparty jak osioł. Dobrze wiesz, że takie rzeczy pisane są dla tłuczków jak ty, ale nie chcesz skorzystać z ich wiedzy.
- On nie jest taki jak te puste dupy z gazet. Nie poderwę go na kwiaty i ckliwe słowa. Daj mi działać po mojemu.
CZYTASZ
Potter, do mnie #Drarry ✅
RomanceDarry, akacja dzieje się na 6 roku nauki w Hogwarcie. Po śmierci Cedrika i Syriusza Harry przestaje sobie radzić. Otaczająca go wszędzie smierć jest przytłaczająca. Jednak przecież Wybraniec i Chłopiec, który Przeżył nie może mieć depresji. Dlatego...