Vivienne usiadła sobie na brzegu dachu, obserwując zachodzące słońce. Jego ostatnie promienie muskały powierzchnie okien. Kawałek dalej, po jej prawej, stał Newt z Propetyną. Wpatrywał się przed siebie, zastanawiając się, jakim cudem da radę odnaleźć Dougala. Nowy Jork był większy od Londynu, a przecież przez dobę, przez ich aresztowanie, demimoz mógł odejść daleko.
Przetarł twarz w poczuciu beznadziei. Zza niego dochodziła go niewinna rozmowa Jacoba i Queenie. Oboje zdecydowanie za bardzo się do siebie zbliżyli, beztrosko zawiązując niewinny flirt.
-Nie mam pojęcia, gdzie może się znajdować- jęknął, a Black zwróciła na niego swoje jasne spojrzenie, aby ponownie zanurzyć się w śnie na jawie. Za to Goldstein zmarszczyła brwi, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Po chwili podskoczyła z ekscytacją.
- Gnarlak!
- Słucham?- jęknął Newt zastanawiając się, czy to jakieś amerykańskie słówko, którego znaczenia nie poznał.
- Goblin, informator z czasów, kiedy byłam aurorem- wytłumaczyła przemądrzale Tina, uśmiechając się zwycięsko w stronę Viv, która wywróciła oczami. Skąd platynowłosa miała znać ludzi z tego kontynentu skoro na nim nie działała. Czyżby brunetka zamierzała rozpocząć swego rodzaju zawody na umiejętności?
- Interesują go odciski łap?-zapytał ożywiony Scamander, po raz pierwszy łapiąc się nadziei na znalezienie pupila.
- Szczerze, interesuje go wszystko, co da się sprzedać-odparła, ciągle zadzierając zwycięsko głowę. Brytyjka postanowiła tego nie komentować, czując się, jakby rywalizowała z dzieckiem.
- Problemem jest to, że jesteśmy poszukiwani przez waszych aurorów i na pewno wyznaczono za nasze głowy nagrodę-mruknęła Black, nawijając pukiel na palec.- Pakowanie się w kryjówkę sprzedajnego goblina jest głupotą.
- Ale to nasza jedyna szansa. Graves obwinił zwierzęta pana Scamandera o spowodowanie chaosu w mieście. Jeśli je wyłapiemy to straci poparcie-prychnęła kobieta, krzyżując ramiona na piersi. Zakochana para wróciła do nich, spoglądając na agresywne dziewczyny z niepokojem.
- Myślę, że obie macie rację-wtrącił się Jacob, próbując trzeźwo myśleć.- Nie da się tego załatwić po cichu?
- Może ktoś odwróci ich uwagę?-zaproponowała Queenie. Wszyscy pokiwali głowami, tylko Viv przełknęła ciężko ślinę, wyczuwając, że to na nią trafi. Nienawidziła tego typu rzeczy, nie nadawała się na to.- Albo wyślijmy kogoś, kto będzie osobno próbował zdobyć te informacje.- Spojrzała na Black wymownie, a dziewczyna zorientowała się, że tamta znowu odczytała jej myśli.
- Dobrze, zgadzam się. Nie umiem działać grupowo, a samej łatwiej wtopię się w tłum. Pożyczę waszą łazienkę na chwilę.
Black opuściła mieszkanie jakąś godzinę temu, szatyn nawet nie zdążył życzyć jj powodzenia, bowiem ujrzał bordowy materiał sukni znikający za drzwiami. Później Queenie wyszła z łazienki, uśmiechając się z zadowoleniem. Tina za to posłała siostrze zgorszone spojrzenie i stwierdziła, że nie powinni pomagać aurorce, bo ta i bez nich dałaby radę.
- Masz wysokie o niej mniemanie- mruknął niepewnie Newt, a brunetka prychnęła rozbawiona.
- Byłeś w innym wymiarze, czy co? Nie zauważyłeś, jak mnie zmanipulowała, abym ją uderzyła? Ta kobieta jest bardziej niebezpieczna niż myślisz- odparła, krzyżując ramiona na piersi.- Uważaj, bo nie wiem, czy fakt, że byliście przyjaciółmi w szkole coś zmieni.
CZYTASZ
𝐄𝐗𝐈𝐒𝐓𝐄𝐍𝐂𝐄 ─── Newt Scamander
Fanfiction❬Vivienne była malowanym ptakiem wśród rodzinnych normalności.❭ Rok 1926. Minęło jedenaście lat od ostatniego, nieprzyjaznego spotkania między nimi. Od kiedy po raz ostatni chłodne spojrzenie zostało rzucone na pożegnanie. Opowiadanie na podstawie...