Rozdział 6

1K 55 91
                                    

Cała trójka zastygła, mimowolnie słuchając jęków uwięzionego Obskurusa, który jakby się przebudził, uderzając w swe więzienie ze zdwojoną, chaotyczną siłą.

-Muszę znaleźć resztę- mruknął Newt, odwracając się na pięcie. Vivienne prychnęła gniewnie, porzucając obojętną maskę. Ruszyła za nim, zapadając się w puchu śniegu. Płatki zaczęły topnieć na jej głowie, kiedy wkroczyła poza obszar zimowy. Za nimi dreptał Jacob, oglądając się na niepokojące zjawisko, nie chcą jednak, aby jego nowi znajomi się pozabijali w sprzeczce.

-Nie ignoruj mnie!-krzyknęła blondynka, zatrzymując chłopaka przy szopie.- Nie powinieneś z nim podróżować. Co jeśli przypadkiem uwolniłby się w środku takiej metropolii, jak Nowy Jork? Byłbyś odpowiedzialny za śmierć ludzi.

Szatyn jakby bił się z myślami, zanim zdołał odnaleźć w sobie dostateczną ilość śmiałości, aby sprzeciwić się zdaniu Black. Jej rysy twarzy wyostrzyły się w gniewie, przyprawiając ją dodatkowo o niechciane rumieńce, które równocześnie mogły być skutkiem szybkiego marszu za nim.

-Od czasów Hogwartu jedyną osobą, która była ignorowana, byłem ja. Masz za to rację w jednej kwestii, ponosiłbym odpowiedzialność za ewentualne ofiary, ale to się nie wydarzy. Wszystko mam pod kontrolą- odparł nieoczekiwanie chłodno, wprawiając kobietę w stan zaskoczenia. Nie spodziewała się po zwykle pasywnej osobie takiego kontrataku.

-To była zupełnie inna sytuacja- warknęła, krzyżując ramiona na piersi.-Co zamierzasz z nim zrobić? Eksperymenty czy zarobek?

Szatyn pokręcił głową, masując kark. Bolał go brak zaufania z jej strony, nie pomagał również fakt, iż czuł, że ich interakcje są wymuszone, nienaturalne. Vivienne wypełniała swoją misję, której celu nie znał, a on chciał odwieźć Franka do domu i odzyskać swoje pupile.

-To nie jest inna sytuacja. Kiedy potrzebowałem przyjaźni bardziej, niż kiedykolwiek, to wolałaś mnie opuścić, wyrzucić, jak śmiecia- ciągnął dalej Scamander, sprawiając, że Brytyjka zbladła chorobliwie, wręcz zzieleniała na samą myśl.- Wiesz, że te sytuacje się powtarzały?

-Czy za każdym razem były to te same osoby?-zapytała, przymykając powieki. Utrzymywała kontrolę nad swoimi emocjami, które chciały wydostać się na powierzchnię, próbując zniszczyć i tak wątłe pozory, że ma wszystko pod kontrolą.

-Nie pamiętam już, wszyscy zachowywali się podobnie...

Jasnowłosa prychnęła wściekle, podchodząc niebezpiecznie blisko Newtona. Jej spojrzenie dosłownie mroziło, kotłując w sobie wiele więcej agresji niż teraz pokazywała. Chwyciła go za kołnierz, zniżając do tego samego poziomu co jej.

-Nikt, absolutnie nikt, kogo złapałam na tym, nie powtórzył dręczenia. Mogę się o to założyć, jeżeli zechcesz- powiedziała ostro, prawie sycząc. Głos jej zadrżał pod koniec.-Zadbałam o to, chociaż nie powinnam, sama się narażałam.- Puściła go i cofnęła się chwiejnie.- Będę na górze, jeżeli zamierzacie ruszyć na poszukiwania.

Prawie biegiem przecisnęła się do szopy, aby wyjść z walizki, która zdecydowanie za bardzo zaczęła ją przytłaczać. Klaustrofobiczna myśl, że znajduje się w zamkniętej przestrzeni z jej dawnym kolegą, który nie wiedział, jak ryzykowała, aby żyło mu się lżej. Doprowadzało ją to do szewskiej pasji, jak i panicznego strachu, nieprzyjemnej mieszanki, ściskającej jej wnętrzności. Chciałaby mu powiedzieć ile poświęciła, lecz bała się, że uraza sprawi, iż zacznie ją gnębić, poniżać.

Dlatego targana rozterkami, wyczołgała się do sypialni, która była niewiele lepsza od walizki. Pozostawiała Vivienne w stanie wyrzutów sumienia. Propetina znała jej siostrę, nie zasługiwała na takie wykiwanie i ucieczkę. Chociaż zdążyła zirytować Black swoją ostrożnością, co do łamania zasad, nie mogła nie podziwiać wytrwałości brunetki. Brytyjka już dawno przestała przestrzegać przepisów, przyzwyczajona, że najważniejszym było wykonanie misji niż drobne komplikacje. Bezduszne, lecz po tylu latach ganiania za zbirami i ich nielegalną działalnością, można było się pogubić w sprawach moralnych.

𝐄𝐗𝐈𝐒𝐓𝐄𝐍𝐂𝐄   ───  Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz