Vivienne została przez chłopaka pociągnięta pod stół. Dookoła panował chaos. Drobni oszuści z paniką próbowali umykać z lokalu, a aurorzy ich dopaść. Newt wzrokiem odszukał Picketta, który wędrował po nodze mebla, próbując nie zostać zgniecionym. Kiedy szatyn złapał Nieśmiałka, Black wychynęła spod blatu, chowając swoją butelkę z whisky pośpiesznie do torebki. Musiałaby być niespełna rozumu, aby porzucić taki prezent.
- Wynosimy się stąd-krzyknęła Tina, uchylając się przed zaklęciem. Jej siostra odciągnęła Kowalskiego w stronę grupy, a Brytyjka zdążyła odbić oszołamiacza rzuconego w ich stronę, zanim czyjaś ręka pociągnęła ją ramię.
Goldstein deportowała się metodą łączną, przenosząc ich na ulicę, którą wskazał im goblin. Platynowłosa odetchnęła z ulgą, stając pewniej, zdecydowanie wolała sama się aportować, niż być ciągniętą przez kogoś innego. Kiedy lodowaty wiatr uderzył w nią, przypomniała sobie, że powinna wrócić do poprzedniego odzienia, bardziej adekwatnego do pory roku.
- Więc musimy poszukać domu towarowego- powiedziała Black, idąc za Propetiną. Kobiety w ruchu zmieniły ubrania na codzienne, cieplejsze. Włosy Vivienne ciągle pozostawały czarne, lecz pojedyńcze kosmyki zaczęły przyjmować dawny odcień, wyglądając teraz jak siwe.
-Dopadł cię wiek?-Wskazała Queenie na czubek jej głowy. Platynowłosa zamrugała szybko, próbując pojąć tok myślenia koleżanki, zanim parsknęła śmiechem i przytaknęła.-Łatwo trafimy do Macy's. To tuż za rogiem, masywny budynek.Przez chwilę słychać było jedynie ich kroki na wilgotnym chodniku. Ciche mlaskanie podeszw oraz stukot obcasów kobiet. Brytyjka zwolniła, pozwalając, aby tutejsi prowadzili ich Piątą Aleją w odpowiednie miejsce, zrównując się z cichym Newtem.
- Przecież wiesz, że odzyskalibyśmy Picketta- powiedziała Viv, zerkając na szatyna, który ocknął się z zamyślenia.- Nie mieliśmy wyboru.
- Ale oddałem go, swojego przyjaciela za informacje. Sama myśl o tym sprawia, że źle się z tym czuję-odparł, kręcąc głową. Podniósł na nią pełne winy spojrzenie, a ona odpowiedziała mu małym, pocieszającym uśmiechem.-A jak twoja ręka?- Postanowił zmienić temat, odwrócić ich uwagę od dręczących go wyrzutów sumienia.-To był naprawdę mocny cios.
- Miałam ochotę, to zrobić od samego początku- rzekła poważnie kobieta, lecz drgające kąciki ust zdradzały, że była tym rozbawiona.- Nie jest tak źle, jak wygląda.- Pokazała siniejące kostki.Szatyn westchnął, zatrzymując ją. Jasnooka spojrzała na niego zaskoczona, ale posłusznie stanęła, kiedy on zgarnął z parapetu śnieg, ubijając go w kulkę. Newt podał jej ten prowizoryczny okład, a ona zaśmiała się zażenowana.
- Naprawdę nie trzeba- zaczęła się wykręcać.
- Zawsze robisz takie problemy, kiedy ktoś ma ci pomóc. To zwykły upór czy urażona duma?- zapytał, ale było to pytanie retoryczne, oboje znali odpowiedź. Platynowłosa nie przywykła do okazywanej jej jawnej sympatii i szczerych chęci czynienia dobra. Za czasów Hogwartu wolała sama pomagać innym, niż otrzymać od nich to, co ona robiła dla nich.Scamander chwycił jej dłoń i przyłożył do niego ubity śnieg. Vivienne odwróciła zawstydzone spojrzenie, nie wiedząc jak zareagować. Cieszyła się, że jest zbyt ciemno, aby zauważyć zarumienione poliki. Spoglądała ponad jego ramieniem na oddalających się przyjaciół.
- Znasz się na tym-mruknęła niezręcznie, próbując wysunąć rękę z uchwytu, ale ten tylko się wzmocnił.-Dziękuję, możemy iść.
- Myślę, że każde dziecko się kiedyś potłukło na tyle, aby tak zrobić- odparł. Black wywróciła oczami. Oczywiście, że każde normalne dziecko zraniło się kiedyś podczas zabawy, kiedy ona... Viv zacisnęła usta w cienką linię. Szatyn podniósł na nią niewinne spojrzenie, dopiero wtedy dostrzegając, że jego słowa nie trafiły w osobę z grupy, o której mówił.- Nie wiem, właściwie, jak to było u ciebie. Zawsze byłaś skryta, co do twojej rodziny- stwierdził, zaczynając iść, ciągle przytrzymując okład na okaleczonych kostkach koleżanki.- Nie możesz o tym mówić? Czy czystokrwiści mają jakieś takie tajemnice?
CZYTASZ
𝐄𝐗𝐈𝐒𝐓𝐄𝐍𝐂𝐄 ─── Newt Scamander
Fanfiction❬Vivienne była malowanym ptakiem wśród rodzinnych normalności.❭ Rok 1926. Minęło jedenaście lat od ostatniego, nieprzyjaznego spotkania między nimi. Od kiedy po raz ostatni chłodne spojrzenie zostało rzucone na pożegnanie. Opowiadanie na podstawie...