Vivienne napotkała jego spojrzenie albo to jego napotkało jej. Nie była do końca pewna. Serce zabiło jej szybciej, przyprawiając policzki kobiety zawstydzonym rumieńcem. Odwróciła się i biegiem rzuciła się do drzwi biura. Wyciągnęła kartę z kieszeni, dzięki której dostała się do pomieszczeń objętych nadzorem. Pracownicy bez uprawnień nie mieli tam dostępu.
Wrota momentalnie po tym, jak przebiegła ich próg zaczęły się zamykać. Kobieta obróciła głowę, aby ujrzeć ostatni raz twarz Newta. Przystanęła, o mało nie wpadając na mężczyznę. Od razu myśli o Scamanderze wyparowały, ponieważ teraz miała poważniejsze problemy.
Brunet poprawił krawat, mrugając szybko, z zaskoczenia. Odchrząknął niezręcznie, szukając odpowiednich słów, a kobieta w tym czasie złapała oddech.
- Niech zgadnę. Wczoraj piłaś, zaspałaś i jeszcze biegłaś. To nie za wiele jak na jeden dzień?
- Za dobrze mnie znasz.- Platynowłosa uśmiechnęła się przymilnie.- Orionie, chcesz mi pomóc w pierwszy dzień pracy?
Jasnooki wzruszył ramionami, rozglądając się na boki. Nikogo oprócz nich tam nie było, no pewnie oprócz Newta po drugiej stronie drzwi, ale o tym wiedzieć Rosier nie mógł. O tej godzinie nikt nie pałętał się po holu z czerwonym, grubym dywanem i wysokimi sufitami.
- Czyżbym miał wziąć na siebie całą winę za twoje spóźnienie?- zapytał poważnie, a kiedy ona potaknęła, westchnął jak zmęczony rodzic.- To nie czasy szkoły, Viv, tylko Ministerstwo Magii.
- Czyli tutaj także nic nie gra roli oprócz pieniędzy- odparła z małym uśmiechem, klepiąc go po przedzie marynarki i wygładzając materiał.- Jesteś dużym chłopcem, na pewno pamiętasz, jak to załatwialiśmy. Nic nowego, a będę ci wisiała przysługę.
Czarnowłosy oblizał wargi w zamyśleniu, spoglądając w bok, aby po chwili znowu kierując na nią całą swoją uwagę. Black nie uciekła wzrokiem. Wiedziała, że cena zawsze jest taka sama, nie musiała się jej ona podobać, lecz miała pewność, że mężczyzna niczego nie wywinie.
- Poznasz mnie z jakąś urodziwą koleżanką i jesteśmy kwita- mruknął, nadstawiając ramię, które Vivienne bez wahania chwyciła ją. Szli przez chwilę w ciszy, ich kroki były skutecznie tłumiony przez gruby materiał dywanu.- Na pewno jeszcze nie słyszałaś o najnowszych pogłoskach.
- Od czego mam ciebie? Mów, co mnie ominęło.- Blondynka wyciągnęła różdżkę i poprawiła fryzurę, tak, że nieusłuchane kołtuny ponownie odzyskały swój pierwotny, falowany kształt. Podarowała sobie skręcone loki.
Samotna postać na obrazie zmierzyła ich od stóp do głów, pozwalając przejść bez problemu. Gdyby nie wiadoma dla wszystkich relacja z Lacertą, można byłoby ich wziąć za zakochaną parę. Żart, bardziej jak parę kłopotów. Każdy tutaj wiedział, żeby nie zadzierać z trójką, znaną jeszcze z Hogwartu.
Dla wielu przyjaźń dwóch Ślizgonów oraz jednej Krukonki mogła wydać się groteskowa, jeżeli by się ktoś odważył powiedzieć, śmieszna. Kiedy spojrzało się na to ze strony koneksji, nagle było to logiczne. Ciągnęły ich do siebie pieniądze, które zapoczątkowały tę relację. Postrach szkoły, bowiem nikt, kto z nimi zadarł nie miał łatwego życia.
- Z nieoficjalnych źródeł wiem, iż będziemy mieli nowego przełożonego. Pamiętasz Tezeusza Scamandera? Zasłynął na wojnie. Po twoim małym, niepozornym wybryku, za który powinni cię zamknąć u Świętego Munga, staruszek postanowił przejść na emeryturę.
- Och, niemożliwe. Cotton odszedł?- Kobieta udała zaskoczoną, naraz porzucając grę aktorską.- Wiem o tym, sam Tezeusz ze mną zamienił dwa słowa przed zapadnięciem decyzji o zawieszeniu.
CZYTASZ
𝐄𝐗𝐈𝐒𝐓𝐄𝐍𝐂𝐄 ─── Newt Scamander
Fanfiction❬Vivienne była malowanym ptakiem wśród rodzinnych normalności.❭ Rok 1926. Minęło jedenaście lat od ostatniego, nieprzyjaznego spotkania między nimi. Od kiedy po raz ostatni chłodne spojrzenie zostało rzucone na pożegnanie. Opowiadanie na podstawie...