Brunetka wyciągnęła do nich dłoń, aby się przywitać. Vivienne zerknęła na towarzysza, który z grzeczności uścisnął ją, ale ciągle był lekko zdezorientowany. Francuz spojrzał z przerażeniem na czarnowłosą i doskoczył do nich, przerywając ich cielesny kontakt.
- Maximilien Granment- przedstawił się, po czym wskazał na blondynkę równie wysoką co Black.- A to moja żona, Ginette. Poznaliście Isabell, ale proszę, ograniczcie dotyk.
Całe towarzystwo, zamieszkujące wyspy, uniosło brwi, z wyjątkiem szefa Departamentu, na którego usta wpłynął delikatny uśmiech. Było to jeszcze bardziej przerażające, kiedy wiedziało się, iż mężczyzna nigdy nie robił tego wyrazu twarzy, bytując po prostu z neutralną mimiką.
- Postaramy się?- odparł niepewnie brunet.- Tezeusz Scamander, a to Vivienne Black.
Obrócił się i wskazał na platynowłosą, która uniosła jedną brew, zainteresowana dziwnym zachowaniem grupy. Uniosła jednak kąciki ust do góry z grzeczności. Załopotała rzęsami zalotnie, zanim nie nachyliła się do Maximiliena oraz jego dwóch kobiet, aby przełożony jej nie usłyszał.
- Myślałam, że Francuzi nie mają problemu z kontaktem fizycznym- zacmokała po francusku z udawanym zdumieniem, nie przejmując się odgłosem oburzenia ze strony Ginette.- Witam w naszych skromnych progach- dodała już po angielsku, a jej uśmiech się poszerzył.- Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało.
Podniosła spojrzenie na Parkinsona, który kiwnął głową w jej stronę, na przywitanie. Zerknęła na Michaela, który niestety usłyszał, co powiedziała. Teraz patrzył na nią, jego twarz przybrała blady odcień, a oczy wręcz jasno mówiły: "Jesteś martwa".
Rudowłosa kobieta, która stała koło Newta nagle się odezwała, jednak lekko kryjąc się za mężczyzną, jakby obawiała się wypowiadać w tym towarzystwie. Jej jasne oczy zwracały się na każdego z przestrachem. Viv z niezadowoleniem zauważyła, jak para blisko siebie stała. Młodszemu Scamanderowi to najwidoczniej nie przeszkadzało.
- Mogę zapytać, dlaczego się tutaj wszyscy zgromadziliśmy?
Black tym razem utrzymała kontakt wzrokowy ze swoim narzeczonym. Przybrała minę nic niewiedzącej, niewinnej dziewczyny. Kącik ust zadrgał jej w powstrzymywanym uśmiechu. Było to mikroekspresja, że osoba niezwracająca na to uwagi, na pewno by to przegapiła, jednak nie ktoś, kto się w nią wpatrywał.
- Od przyszłego tygodnia zaczynamy ściśle tajne śledztwo. Daję wam te dwa dni, również w związku z jutrzejszą celebracją twojego awansu Scamander, na przygotowanie się do tego. Mam nadzieję, że zdołamy dopaść tę organizację- powiedział Parkinson, stojąc wyprostowanym dumnie, z rękoma luźno opuszczonymi do boków.- Pożegnajcie się z najbliższymi, bo spędzicie w tych murach długi okres czasu. Do zobaczenia tutaj w poniedziałek.
Dwójka aurorów spojrzała na siebie z dezorientacją, ale symultanicznie obrócili się do wyjścia, chcąc jak najszybciej opuścić miejsce pracy. Ciemnowłosy mężczyzna miał jednak inne plany.
- Panno Black, proszę na słówko- rzekł. Blondynka zamarła, zaskoczona, ale zmuszona patrzyła jak wszyscy wychodzą. Z nieprzyjemnym uczuciem w brzuchu, obróciła się do przełożonego. Za nią rozległo się trzaśnięcie drzwiami, czyli pozostali sami.
Zacisnęła usta, ukrywając nerwowość, była zawieszona, więc ta sprawa jej nie dotyczyła, czyli miała po prostu stawić się u Szefa Departamentu. Tylko po co?
- Skonfrontowałem się, w twoim imieniu, z Hectorem. Nie spodziewałem się z jego strony takiego oburzenia, ale pozwolił mi przydzielić cię do tej sprawy, w związku z jej międzynarodowym charakterem.- Parkinson obszedł swoje biurko i stanął na przeciw zdumionej szczerze kobiety.- To jest moje pierwsze oraz ostatnie ostrzeżenie. Jeżeli coś pójdzie w złą stronę, to obiecuję, że ja cię zwolnię, nie Fawley.
CZYTASZ
𝐄𝐗𝐈𝐒𝐓𝐄𝐍𝐂𝐄 ─── Newt Scamander
Fanfic❬Vivienne była malowanym ptakiem wśród rodzinnych normalności.❭ Rok 1926. Minęło jedenaście lat od ostatniego, nieprzyjaznego spotkania między nimi. Od kiedy po raz ostatni chłodne spojrzenie zostało rzucone na pożegnanie. Opowiadanie na podstawie...