Pstryknięcie palcami przed nosem kobiety.
- Vivienne, wróć do świata żywych choć na chwilkę. Widzę, że masz kaca, ale nie możesz odlatywać tak nagle. Dzisiaj zaczynasz pracę na zupełnie innym stanowisku, więc musisz się skupić.
- To tylko praca biurowa- westchnęła Black. Zdecydowanie wolałaby zostać we wspomnieniach, niż parać się teraźniejszymi brudami. Kto by tego nie chciał? Ruszyli ponownie przed siebie, tym razem blondynka była wyraźnie niezadowolona.- Muszę pracować z tymi kobietami? To uwłaszczające.
- Na tym polega kara, skarbie. Ciesz się, że to tylko tymczasowe- odparł Orion, zatrzymując się przed drzwiami do biura szefa.- A teraz przywitamy się ładnie, zanim poznam cię z twoimi nowymi koleżankami.
Bez ostrzeżenia zapukał i wepchnął blondynkę do pomieszczenia, gdzie siedział Tezeusz przy piętrzącej się obok niego górze akt. Obrócił się w ich stronę, jakby w nadziei, że ktoś go od tego uwolni, ale naraz jego nadzieje się ulotniły, kiedy zauważył, kto go odwiedził.
Vivienne spojrzała na Rosiera z zaciętą miną, mrużąc oczy ze złości. Pożałuje tego, kiedy wyjdą z gabinetu. Na razie jednak wolała nie psuć jej relacji ze starszym Scamanderem i tak czuła się niezręcznie na tyle, żeby nie patrzeć mu w oczy.
- Chciałem tylko powiedzieć, że zatrzymałem na chwilę pannę Black, dlatego nie zjawiła się jeszcze w nowym miejscu pracy- rzekł brunet, ale zanim zdołał jeszcze coś dodać, szatyn podniósł się z krzesła, zapinając marynarkę.
- Dziękuję, możesz nas zostawić.
Para spojrzała po sobie z powątpiewaniem, ale Rosier kiwnął głową i opuścił pomieszczenie szybciej aniżeli dom rodzinny podczas coniedzielnych spotkań. Black została sam na sam z jej nowym przełożonym, a jednocześnie bratem osoby, od której jawnie uciekła.
Zmierzyła od góry do dołu stos dokumentów, zanim, krzywiąc się okropnie, nie skrzyżowała ramion na piersi.
- Nienawidzę papierologii- powiedziała twardo, ciągle będąc niezadowoloną z tej całej sytuacji. Auror pokiwał głową z elegancko ułożonymi włosami, wzdychając ciężko.
- Gdybym był świadomy tego, co będę robić, to bym odmówił- rzekł szczerze, a blondynka uniosła brwi w niedowierzaniu, że Tezeusz jej się zwierzył. Spojrzała na niego zaskoczona, a on dopiero wtedy zorientował się o swojej gafie.- Mówię ci to, bo jesteś w gorszej ode mnie sytuacji.
- Jasne- mruknęła nieprzekonana Viv, a na jej usta wpłynął uśmiech.- Więc ty też nie cierpisz siedzieć w biurze.
- Mało powiedziane. A teraz ucieknę od tego, odprowadzając cię do twojego nowego biurka.- Scamander otworzył przed nią drzwi i zachęcił ją gestem dłoni, ale ona zamrugała szybko, próbując przetrawić przez nieprzytomny umysł tę informację.
- Jak to nowego biurka, przecież mam już jedno. Tezeuszu, nie mów mi, że Minister to zrobił.- Podeszła do niego, desperacko pragnąc, aby mężczyzna się roześmiał i powiedział, iż to żart.- Mów.
- Zmienili ci miejsce pracy, teraz siedzisz razem z Margaret i Anną.
Na chwilę nastała cisza, zbawienna, bo po chwili blondynka wybuchnęła.
- Nie!- krzyknęła przerażona.- Uratuj mnie! Wypełnię za ciebie te papiery, tylko nie każ mi z nimi przebywać!
Z biura na przeciwko wychyliła się głowa jakiegoś starszego aurora, który z zainteresowaniem zmierzył korytarz w poszukiwaniu autora tego wrzasku. Jego wzrok padł na parę. Kobietę, która wyglądała, jakby za chwilę miała dostać zawału i mężczyznę, który drapał się zakłopotany po karku.
CZYTASZ
𝐄𝐗𝐈𝐒𝐓𝐄𝐍𝐂𝐄 ─── Newt Scamander
Fanfiction❬Vivienne była malowanym ptakiem wśród rodzinnych normalności.❭ Rok 1926. Minęło jedenaście lat od ostatniego, nieprzyjaznego spotkania między nimi. Od kiedy po raz ostatni chłodne spojrzenie zostało rzucone na pożegnanie. Opowiadanie na podstawie...