Rozdział 1
~Rosemary~Otwieram oczy i widzę przed sobą tylko ciemność. Bezgraniczną, wszechogarniającą, wydającą się nie mieć kresu ciemność. Słyszę tylko posępnie kraczące wrony, jednak nie mogę ich dostrzec. Na skórze czuję podmuch lodowatego wiatru, jednak nie przechodzi mnie nawet najmniejszy dreszcz.
Sceneria rodem z najogorszego koszmaru. Umarłam? Nagle zauważam przed sobą śnieżnobiałą mgłę kontrastującą z wszechobecną czernią. Smugi mgły wiją się w tajemniczym tańcu, powoli wznosząc się ku górze, w końcu przybierają kształt ludzkiej sylwetki. Sekundę po tym w powietrze wzbija się chmara kruczoczarnych piór, a mgielna postać przemienia się w mężczyznę.
– Możesz przemówić hrabino Darthway. - I jeszcze robi mi łaskę?
– Kim jesteś? - Tak, zamiast spytać co tu się dzieje, zapytaj go kim jest, gratuluję pomysłowości.
– Nazywam się Sebastian Michaelis. Pewnie chciałabyś się dowiedzieć co to za miejsce i co się wydarzyło.
– Nie, w ogóle nie dziwi mnie to, że zamiast w swojej sypialni, budzę się w jakiejś próżni. - Mruknął coś pod nosem, jednak nie rozróżniłam ani jednego słowa.
– Znajdujemy się w miejscu zawarcia kontraktu.
– Jakiego kontraktu?
– Kontraktu faustowskiego. To tutaj zawrzesz ze mną pakt.
– Nie jesteś człowiekiem. - Raczej stwierdziłam niż zapytałam.
– Nie, jestem tylko piekielnie dobrym lokajem. - Uśmiechnął się, odsłaniając rząd zębów połyskujących nieskalaną bielą.
– A konkretniej? - Byłam coraz bardziej podirytowana zagadkowymi
odpowiedziami mężczyzny.
– Ehh... Psujesz mi całą zabawę. Jestem demonem. - Skinęłam głową. - Nie boisz się mnie? Nie wzbudzam w tobie lęku?
– Niespecjalnie. Wyjaśnisz mi o co chodzi z tym paktem?
– Już tłumaczę: zawrzesz ze mną kontrakt na mocy, którego zostanę twoim wiernym sługą. Będą zobligowany wykonywać bez najmniejszego zawahania wszystkie wydawane przez ciebie rozkazy. Wspomnę tu, że nie mam żadnych ograniczeń, nie ma rzeczy, której nie potrafiłbym zrobić. W końcu piekielnie dobry ze mnie lokaj. W zamian za to, gdy twoja egzystencja na tym świecie dobiegnie końca, odbiorę twoją duszę.
– A jeśli nie chcę?
– Obawiam się, że nie masz wyboru.
– Dlaczego w ogóle mnie tu zabrałeś?
– Siedziałaś nad stawem i wpatrywałaś się w lustro wody, trwałaś tam przez długie godziny. Siedziałabyś tam jeszcze o wiele dłużej i umarłabyś z głodu i odwodnienia. Myślę, że ten kontrakt jest lepszą alternatywą.
– Jaką alternatywą?! To nie jest dla mnie żadna alternatywa! Jakiś demon będzie łaził za mną wte i wewte! Wolę umrzeć. - Oznajmiłam chłodno.
– Przykro mi, ale w tej sprawie nie masz nic do powiedzenia. - Spuścił głowę i popatrzył na mnie smutno.
– Nie udawaj, że jest ci przykro. Wiem, że tak nie jest.
– Cóż, widocznie nie jestem piekielnie dobrym aktorem. - Ta jego śpiewka już zaczyna działać mi na nerwy. - Gdzie mam umieścić pieczęć kontraktu?
– Wszystko mi jedno, rób gdzie chcesz. - Nie mogę uwierzyć, że upadłam tak nisko. O moim losie decyduje teraz jakiś pierwszy lepszy demon, który jest „piekielnie dobrym lokajem". W tym momencie czułam się upokorzona, jeszcze nigdy w życiu nie byłam od kogoś tak zależna.
– To zaboli tylko troszeczkę. - Odruchowo skinęłam głową, ból nie miał dla mnie w tym momencie znaczenia. - Zamknij oczy.
– Dlaczego?
– Zaufaj mi.
– Nie zamierzam ci ufać.
– Proszę, zrób to. - Z cichym westchnieniem zamknęłam oczy, nie chciałam jeszcze bardziej komplikować spraw. I tak nie miałam na nic wpływu.
Nasłuchiwałam jego kroków, których dźwięk odbijał się od posadzki echem. W końcu kroki ucichły, a ja poczułam kolejny podmuch wiatru. Chwycił moją prawą dłoń i musnął ją opuszkami palców. Zdziwiłam się, gdyż nie poczułam żadnego bólu. Teraz wodził wzdłuż wszystkich moich palców, odliczałam je w myślach, oczekując na falę bólu, która nie nadchodziła. Czyżbym była aż tak odporna na ból?
– Zaboli tylko troszeczkę... - Zamruczał pod nosem.
– To jeszcze nie skończyłeś?!
– Nawet jeszcze nie zacząłem...
– To na co czekasz?! Zrób to, a nie macasz mi rękę!
– Proszę o wybaczenie.
Dotknął wewnętrznej strony mojej dłoni. Na początku poczułam lekkie pieczenie, które z czasem zaczęło się przeradzać w palący ból. Ogień rozprzestrzeniał się w obrębie mojej dłoni, a następnie zaczął przepływać do całego ciała. Czułam żar w moich żyłach, niemal płonęłam żywcem. Płomienie docierały do wszystkich moich kończyn, nagle pożar dotarł do mojego kręgosłupa, przechodził od lędźwi aż po kark. Po chwili poczułam silne ukłucie w klatce piersiowej, teraz cała płonęłam, wręcz przyrzekłabym, że czuję zapach spalenizny. Myślałam, że znam się na bólu; jakaż byłam naiwna! Czegoś takiego nigdy nie przeżyłam, nie wiedziałam, że człowiek może przeżyć takie pokłady bólu. Kiedy wstrząsnęła mną kolejna fala ukłuć, nie wytrzymałam, padłam na ziemię wijąc się w agonii i wydając opętańcze jęki. Nie mogłam tego znieść, musiałam jakoś sobie ulżyć. Niewiele myśląc, z całej siły zamachnęłam się głową i z impetem uderzyłam potylicą w ziemię. Teraz nic nie czułam. Przed moimi oczami znów zawitała ciemność
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Cytat w tytule należy do Oscara Wilde'a.
Kilka ogłoszeń duszpasterskich:
Ten rozdział w porównaniu do pozostałych jest dziwnie krótki i w sumie można by go uznać za prolog, gdyby nie to, że to nie prolog *logika*.
Natomiast najważniejszą kwestią jest to, iż zaczynałam pisać ten zacny twór około 1,5 roku temu, a wtedy moje umiejętności pisarskie były jeszcze gorsze niż teraz, w wyniku czego mam ochotę otworzyć okno i opuścić pokój ruchem jednostajnie przyspieszonym. Więc wiecie... jeśli będziecie wyrozumiali, to będzie świetnie.
A tak przy okazji to wspomnę, że na początku to „dzieło" miało obrać zupełnie inny kierunek, ale tak jakoś wyszło, że mój zamysł zmienił się tak jak długość włosów Jareda Padaleckiego. Właściwie to chyba nie powinnam się do tego przyznawać, ale ja to prosta i szczera człeczyna jestem.
Cóż, mam nadzieję, że właśnie nie odstraszyłam potencjalnych czytelników.
Hasta la vista (baby).
CZYTASZ
Lady of lies [kuroshitsuji]
FanfictionRosemary Darthway wbrew swojej woli zawiera kontrakt z demonem, po czym zapomina o znacznej części swojej przeszłości. Postanawia poznać prawdę za wszelką cenę. Fakty, które stopniowo sobie przypomina zaczynają składać się na coraz bardziej niepokoj...