Rozdział 17
~Rosemary~
Przyglądałam się jak Sebastian zaplatał wianek z iglastych gałązek.
– Po co mi wianek, skoro i tak będę miała założony kaptur?
– Kaptur ściąga się po wygłoszeniu inkantacji. - Odpowiedział Dariel.
Zauważyłam, że skończył wianek z rosnących obok stokrotek.
Założył go Lorellen.
– Dziękuję. - Uśmiechnęła się.
– No, teraz to wyglądasz jak przystało na elfkę prosto z baśni.
– Thaess. Nawet nie opowiadaj mi o baśniowych elfach, które hasają po polanach i wąchają kwiatki.
– Jak sobie życzysz... Wolisz posłuchać o elfach, które pomagają świętemu Mikołajowi?
– A może ty chcesz posłuchać o elfce, która potrafi bardzo celnie strzelać i nie będzie miała problemu z posłaniem strzały prosto w twoją rzyć?
– Chcesz dobrać się do mojej rzyci? - Mrugnął do niej.
– Twoja rzyć, chociaż zgrabna, mnie nie interesuje.
Chrząknęłam.
– Demoralizujecie mi dziecko...
– Młode jeszcze, to nic nie zrozumie. - Wpatrzyła się w Adeline. - Pokaż mi jej przedramię.
Spojrzała na jej znamię.
– To Starsze Runy.
– Potrafisz je odczytać?
– Oczywiście. Tu jest napisane „Ceármeweddin". Dziecię przeznaczenia.
– Co to może oznaczać?
– Że jej poczęcie było ci pisane. Że nic nie dzieje się bez przyczyny. Że wszystko co cię spotkało, działo się byś mogła dopełnić swego losu.
– To wszystko...
– Tak, cokolwiek napotkałaś na swojej drodze, było ci od zawsze pisane. Wielu uparcie nie chce wierzyć w przeznaczenie, ale jego istnienie jest niepodważalne. Tak samo jak przenikanie się miejsc i czasów; pojawienie się tutaj Starszych Run jest tego dowodem.
– Wszechświat jednak jest naprawdę skomplikowany...
Sebastian uśmiechnął się kończąc zaplatanie wianka.
– Skończyłem.
– Mam ci powiedzieć ile czasu to zajęło, perfekcjonisto? - Mruknął Dariel.
– Liczyłeś? Aż tak ci się nudziło?
– A żeby tylko liczył czas... - Wtrąciła Lorellen. - Tak mu się nudziło, że został wytwórcą biżuterii.
Wskazała na wszystkie twory ze stokrotek, które trzymał.
– Rozumiem, że zaszczycisz mnie i zobaczę jak się w nich prezentujesz? - Wyszczerzył się.
– Nie wyrosłeś jeszcze z przebieranek?
– Czyli odmawiasz?
– A więc dziś po zmroku... - Zmieniła temat. - Akurat w Velen.
– Velen? Cóż to?
– Równonoc jesienna. W ten dzień ludzie organizowali uroczyste wieczerze i dziękowali bogini Melitele za urodzaj. Dobra data.~
Lorellen weszła z Adeline do chatki, żeby schronić się przed zimnem.
Wygładziłam materiał peleryny i narzuciłam na głowę kaptur.
– Gotowa? - Sebastian ujął moją dłoń.
– Nigdy nie byłam bardziej gotowa.
Na wszelki wypadek jeszcze raz powtórzyłam w myślach słowa przysięgi, żeby niczego nie zapomnieć.
Dariel zapalił kadzidło i przemówił:
– In nomine dei nostri satanas luciferi excelsi! Niech pradawna moc zstąpi na tę ziemię! Niech nici przeznaczenia połączą tych dwoje. Bracia ciemności, bądźcie nam świadkami!
Jednocześnie zrzuciliśmy kaptury.
– Czy jesteście pewni wstąpienia na wspólną ścieżkę, z której nie ma odwrotu?
– Tak. - Odpowiedzieliśmy.
Dariel podał nam cierniste obrączki.
Nałożyliśmy je sobie nawzajem i podaliśmy sobie dłonie.
Czułam jak kolce przekłuły moją skórę.
– Tak jak połączyła się wasza krew, niech wasz los się złączy!
Zatoczył koło wokół nas, okadzając powietrze.
– Złóżcie swoje przyrzeczenia.
Pierwsza była kolej Sebastiana.
– Po kres czasu i po kres świata, przyrzekam ci mą wierność i lojalność. Stanę się twym mieczem i tarczą. Każdego dnia i każdej nocy będę przy tobie, gotów nieść wsparcie. Moje oddanie tobie nigdy nie zgaśnie, tak jak wieczny płomień wszechświata. Jestem na zawsze twój.
– Po kres czasu i po kres świata, przyrzekam ci mą wierność i lojalność. Zawsze będę trwać u twego boku podczas naszej wędrówki przez życie. Cokolwiek pojawi się na naszej drodze, razem z tobą będę mierzyć się ze wszystkimi trudnościami. Jestem na zawsze twoja.
Wymieniliśmy się obrączkami z czystego obsydianu.
– Dziś zawiązany węzeł pozostanie nierozerwalny po wsze czasy. - Ogłosił Dariel.
– Tak nam dopomóżcie moce nieśmiertelne. Przez krew połączcie, losem zwiążcie, wśród mroku prowadźcie.
– A teraz możesz pocałować pannę młodą. - Dariel uśmiechnął się szelmowsko.
Sebastian położył dłonie na mojej talii.
– Kocham cię. - Szepnął - I przyrzekam, że moja miłość do ciebie nigdy nie zgaśnie.
Zamknęłam oczy, kiedy nasze usta się złączyły.
Żadne słowa nie są w stanie opisać szczęścia, jakie czułam. Po tym wszystkim, co było za nami, w końcu nadszedł czas, kiedy wreszcie nastał spokój i mogliśmy po prostu cieszyć się sobą.
– Cóż mogę wam powiedzieć? Powodzenia na nowej drodze życia. - Uśmiechnął się Dariel.
CZYTASZ
Lady of lies [kuroshitsuji]
أدب الهواةRosemary Darthway wbrew swojej woli zawiera kontrakt z demonem, po czym zapomina o znacznej części swojej przeszłości. Postanawia poznać prawdę za wszelką cenę. Fakty, które stopniowo sobie przypomina zaczynają składać się na coraz bardziej niepokoj...