Witam, witam, to znowu ja. Być może nikogo nie interesuje mój wywód, ale nie byłabym sobą gdybym w tym momencie nie przelała swoich myśli na... chciałam napisać „papier", tylko że to nie papier... a więc ekran. Muszę przelać swoje myśli na ekran.
Jak pewnie zauważyliście, nie trzeba być Sherlockiem by zorientować się, iż poprzedni rozdział był formalnie ostatnim. A jak to niektórzy mają w zwyczaju: kiedy coś się kończy, muszą walnąć monolog na ten temat. I tak się składa, że zaliczam się do tych osób.
Na początku (przyjmijmy, że trzeci akapit to początek) chciałabym podziękować wszystkim, którzy pokierowani przez przeznaczenie zajrzeli do mojej wesołej twórczości. Niezmiernie mi miło, że ktokolwiek kliknął w tytuł „Lady of lies" by zapoznać się z nie-do-końca-normalnymi rzeczami, które piszę pod wpływem weny i napojów o wysokiej zawartości teiny (tak, picie earl grey jest cechą wspólną Rosemary i mnie). Szczególne wyrazy wdzięczności należą się osobom, które zechciały się podzielić się swoim zdaniem; każda opinia czy to pozytywna czy krytyczna jest dla mnie jak prawda dla Rosemary: chcę ją znać.
Oczywiście są osoby, którym chcę z osobna podziękować a są nimi:
Deshanell aka my dear Watson. Czas, który spędziłyśmy na rozmowach o losach Rosemary i Sebastiana trzeba liczyć w godzinach. Dzielnie wysłuchiwała moich rozmyślań na temat fabuły i służyła pomocą odpowiadając na pytania typu: „Jaka może być pościel?" i „Skąd wytrząsnąć muzykę w środku lasu?". Jestem wdzięczna za nieocenione wsparcie i wkład w powstawanie tego dziwnego tworu.
W tym momencie chciałam dowalić cytatem Oscara Wilde'a, ale przypomniałam sobie, że jego ciąg dalszy zaczyna brzmieć creepy i cały pozytywny wydźwięk pierwszej części staje się negatywny... Ale dobra, kolejna persona:
KeyOfChaotic , która uświadomiła mi, że w xix wieku nikt normalny nie używa słów: „przespałaś się" i jako jedyna zwróciła uwagę na moje błędy interpunkcyjne. W końcu ktoś, kto ogarnia przecinki bardziej niż ja!
A teraz pani o inicjałach M.M, która nawet nie wie, że to dziwne opowiadanie, o którym jej opowiadałam jest opublikowane. Podrzuciła mi pomysły na sequel owego „dzieła", które na sto procent wykorzystam jeśli takowy napiszę. Tak, jeśli dotrwaliście do tego miejsca, to wiecie już, że mam pomysł na ciąg dalszy, którego być nie powinno, ale jak coś mi strzeli do głowy to kto wie.
Ps. Jeśli to czytasz, to wybacz, iż Rosemary x Marigold nie jest kanonem, po prostu tak już musi być.
Tak, dobrze widzicie: ktoś to shipuje.
I jak to mawiają Anglicy „last but not least": pan o inicjałach M.S, którzy podrzucił mi bardzo kreatywny pomysł na tytuł sequela.
Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam, najwyżej jeśli ktoś czuje się poszkodowany, to niech udzieli mi reprymendy i uświadomi mnie co do mojego zapominalstwa.
Niby to zwykły fanfik, ale był dla mnie pewnym etapem w życiu, naprawdę sporo czasu i energii poświęciłam na tworzenie tej historii i już chyba zawsze niektóre rzeczy będą mi się cały czas z nią kojarzyć. Może to wydać się śmieszne, ale kiedy postawiłam ostatnią kropkę w osiemnastym rozdziale, poczułam taką pustkę. Rosemary, Sebastian i inne postacie stały się nieodłączną częścią mojego życia i chyba nigdy się od nich nie uwolnię xD (wiecie jak bardzo starałam się, żeby nie pisać „xd"? Przez ponad 500 słów wytrzymałam, ale w tym zdaniu już mi nie wyszło). Teraz kiedy tak zupełnie definitywnie zamykam za sobą te drzwi (metafora musi być) znowu ogarnia mnie straszna nostalgia, ale trzeba to zwalczyć i pisać inne rzeczy, bo od dość długiego czasu stoję w połowie rozdziału mojego autorskiego opowiadania, które będzie dość chore, więc jeśli podobało wam się „Lady of lies" to zapraszam już wkrótce. Ta... „wkrótce" pewnie za kolejne 1,5 roku... A jeśli chodzi o wiktoriańskie klimaty, to również jeszcze coś się pojawi.
Więc, na razie to chyba wszystko co mam do powiedzenia... albo nie, żeby oczyścić sumienie z tego, że mogłam o kimś zapomnieć to chcę jeszcze podziękować wszystkim osobom obecnym w moich życiu. Love ya!
Ta historia się kończy, ale pamiętajmy: „coś się kończy, coś się zaczyna" - jak to powiedział Sapkowski (i Lorellen).
A więc, mam nadzieję, że ktoś zdecyduje jeszcze się przeczytać coś mojego autorstwa (za to 1,5 roku),
Socjopatyczna_Wydra.
CZYTASZ
Lady of lies [kuroshitsuji]
FanficRosemary Darthway wbrew swojej woli zawiera kontrakt z demonem, po czym zapomina o znacznej części swojej przeszłości. Postanawia poznać prawdę za wszelką cenę. Fakty, które stopniowo sobie przypomina zaczynają składać się na coraz bardziej niepokoj...