„Miłość wznosi się ponad inne namiętności, ale może też upaść niżej."

192 11 0
                                    

Rozdział 12

~Rosemary~

Nie mogłam znieść zapachu herbaty. Dlaczego musiała być taka aromatyczna?
Przemogłam się i wzięłam łyk.
– Jest zimna.
– To nie powód do płaczu, zaraz zaparzę nową.
Dlaczego płaczę? Nie chciałam płakać. Czy już naprawdę przyszedł czas na załamanie nerwowe?
– Ale wtedy ta się zmarnuje.
– W takim razie mogę ją odgrzać.
– To bez sensu! Kto normalny odgrzewa herbatę?
– A więc dobrze... jeśli tego naprawdę chcesz, to ją wypiję.
– Po prostu ją wylej.
– Przed chwilą nie chciałaś jej zmarnować.
– Zapomnij o tym! - Wstałam od stołu. - Na deser przygotuj pudding.
– Przecież nigdy nie lubiłaś puddingu.
– Chcę zjeść pudding. Chyba mam do tego prawo?
– Tak, oczywiście... Rosemary, dobrze się czujesz?
– Wyśmienicie. A czułabym się jeszcze lepiej gdybyś zabrał stąd tę cholerną herbatę.
Ruszyłam w stronę swojej komnaty.
Po drodze przypadkowo potrąciłam Brittę.
– Wybacz.
Nagle dotarł do mnie strasznie słodki zapach.
– Cóż to za intensywne pachnidło?
– To samo co zawsze, nie podoba ci się?
– Jest bardzo... wyraziste.
Szybko oddaliłam się od źródła aromatu.
Tak bardzo chciało mi się spać...
Spojrzałam na zegar. Była dopiero czternasta.
A jakbym zdrzemnęła się chociaż na chwilę?
Przejrzałam swój grafik i uznałam, że mogę sobie pozwolić na godzinkę snu.
Kiedy weszłam do sypialni, od razu położyłam się na łóżko.
Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem...
Zamiast jednej godziny, przespałam dwie.
Cóż... Przynajmniej czułam się o wiele lepiej.
Zeszłam na dół.
Przekroczyłam próg kuchni.
Sebastian obejrzał się przez ramię.
– Pudding za chwilę będzie gotowy.
Stanęłam za nim i go przytuliłam.
– Jesteś taki kochany... Przepraszam za to, jak się wcześniej zachowywałam. Jak ty ze mną wytrzymujesz? Jestem przecież taką zołzą...
– Każdemu zdarzają się gorsze dni.
Pudding był przepyszny.
– Zostało coś jeszcze? Mogę prosić dokładkę?
– Wzięłaś już jedną... - Nieśmiało wtrąciła Britta.
– Jeśli to nie problem, to poproszę drugą.
Sebastian i Britta wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
To nie można już od czasu do czasu mieć większego apetytu?
Odchodząc od stołu zaczęłam żałować, że tyle zjadłam. Poczułam lekkie mdłości.
Myślałam, że za chwilę przejdą, ale narastały z każdym kolejnym krokiem.
Przytrzymywałam suknię powyżej kostek, żeby nie potknąć się o nią podczas biegu i ruszyłam w stronę łazienki.
Już nigdy w życiu nie zjem puddingu. Niedobrze mi na samą myśl o nim.

~

Starałam się jakoś wytrzymać, kiedy Britta zajmowała się moją fryzurą, ale w końcu uznałam, że nie dam rady.
– Wybacz na chwilkę.
Kiedy tylko przekroczyłam próg łazienki, od razu przypadłam do klozetu.
Starałam się znaleźć powód mojego stanu. Przecież nie zjadłam nic nieświeżego, ani się nie objadałam.
Przyszedł mi do głowy chyba najbardziej absurdalny z możliwych pomysłów.
Nie, to niemożliwe...
Mimo wszystko zaczęłam liczyć dni.
O mój Boże... Nie wierzę...
Bicie mojego serca zaczęło coraz bardziej przyspieszać.
Ale przecież to może być tylko zbieg okoliczności. Może to tylko wirus, a wszelkie nieregularności od czasu do czasu są normalne...
Ale... Jeśli to prawda...
Kiedy tylko zobaczyłam Sebastiana, od razu do niego podeszłam.
– Musimy pilnie porozmawiać. Na osobności.
Wchodząc do gabinetu, przekluczyłam drzwi na dwa razy. Nikt nie mógł usłyszeć tego, co za chwilę powiem.
Siadając na szezlongu, starałam się opanować walenie serca, jednak nie przynosiło to żadnych rezultatów.
– Co się dzieje? Jesteś strasznie blada. Dobrze się czujesz?
Miałam wrażenie, że za chwilę zemdleję.
Zaczęłam się osuwać.
Sebastian w porę mnie przytrzymał.
– Powinienem wezwać lekarza.
– Nie!
– Powinnaś odpocząć, jesteś przemęczona.
– To nie o to chodzi. Ja... Nie mogę mieć stuprocentowej pewności, ale... myślę, że to właśnie prawda. Wydaje mi się, że... - Nie mogłam tego z siebie wykrztusić.
Wzięłam głęboki wdech.
– Sebastianie...  Chyba jestem w ciąży.
Nie mogłam się powstrzymać, wybuchnęłam płaczem.
Sebastian objął mnie ramieniem.
– Już za późno na chociażby korzeń pluskwicy groniastej!
– Skąd wiesz o jej właściwościach? Nie są powszechnie znane.
– Czytałam nie te książki, co trzeba...
Och, witaj wizjo, już się stęskniłam...

Lady of lies [kuroshitsuji]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz